Wezmę udział w Marszu Miliona Serc i będę chciał przemówić – zapewnia Lech Wałęsa, były prezydent RP.
W przededniu 80. urodzin może pan powiedzieć, że jest spełnionym człowiekiem? Czy może służba dla Polski okazała się niewdzięcznym zadaniem?
Zostałem wychowany w prostej rodzinie patriotycznej. Jestem robotnikiem – jak czegoś nie zrobiłem, to samo się nie zrobiło. Pisarz lub aktor może odłożyć swoją pracę na jutro, ale fizyczny musi ją wykonać, bo nie będzie miał co jeść. Robiłem tyle, na ile miałem sił i mądrości. Cały czas poprawiałem życie, jako robotnik poprawiałem rzeczy wymyślone przez mądrych ludzi. Taką sytuację miałem w Stoczni Gdańskiej, gdzie poprawiłem jedno rozwiązanie. Sekretarz partii podkablował mnie, że zmieniam rozwiązania techniczne. Zebrano komisję, żeby mi dołożyć, ale komisja była mądra. Stwierdziła, że moje rozwiązanie jest lepsze niż to, które było zastosowane fabrycznie. Kiedy byłem prezydentem i nie podobała mi się przyjaźń ze Związkiem Radzieckim, to robiłem wszystko, by wyprowadzić radzieckie wojsko i odłączyć się od ZSRR. Przez całe życie próbowałem zmieniać to, co mi się nie podobało.
Czy udało się panu zmienić Polskę na lepsze?
Tak, jestem o tym przekonany. Dokonywałem rzeczy nieprawdopodobnych, co nie udałoby mi się bez pomocy niebios. Naszemu pokoleniu przyszło żyć w czasach, w których musieliśmy zrozumieć, że myślenie w kategoriach państewek jest przestarzałe. Trzeba było zacząć myśleć globalnie, w kategoriach kontynentów.
Jakie jest pańskie największe osiągnięcie?
Poprawienie traktatu polsko-rosyjskiego. I było to w czasie najtrudniejszych warunków, kiedy premier mówił mi, że mam go „nie podpisywać”. Nie posłuchałem go i podpisałem. Czy pan sobie wyobraża, co by było, gdybym tego nie zrobił? Prawdopodobnie dziś byśmy byli w miejscu Ukrainy i toczyli wojnę z Rosją. Dzięki mojemu uporowi Polska mogła uciec do NATO i UE. A byłoby to niemożliwe, gdybym posłuchał ludzi, którzy mi utrudniali działanie w tamtym czasie.
A największa porażka?
Za dużo mówiłem: „ja, ja, ja”. Przepraszam za to. Ale podejmowałem najtrudniejsze decyzje wbrew wszystkim. Kiedy pobito Jana Rulewskiego w Bydgoszczy, to cała Komisja Krajowa wołała, że trzeba zwołać strajk generalny. A ja jeden sprzeciwiłem się temu pomysłowi, bo przewidziałem, że jest to prowokacja. Władza chciała, żebyśmy zaczęli strajk generalny po to, żeby móc nam wyłączyć wodę, gaz, prąd i nie przywozić chleba. A potem obwinić nas o braki spowodowane strajkiem.
Holland to jest świetna kobieta. Ona wyczuwa rzeczy, które mogą się nam nie podobać, ale nas ostrzega i pokazuje, że tak postępować nie wolno
Lech Wałęsa, były prezydent
Idzie pan na wybory?
Oczywiście, i wszystkich zachęcam. Rodacy, patrioci i ci, którzy mają dzisiaj lepiej: wasze „lepiej” dzieje się kosztem naszej ojczyzny, która jest niszczona i zdradzana. Jest moment, w którym ojczyzna wzywa! Dlatego odłóżmy małe interesy – tu cała ojczyzna potrzebuje pomocy.
Wybiera się pan na Marsz Miliona Serc?
Tak i namawiam, szczególnie tych, którzy dla malusieńkiego interesu nie widzą niszczenia Polski. Jeżeli Donald Tusk dopuści mnie do głosu, to przemówię.
Andrzej Duda krytykuje film Agnieszki Holland „Zielona granica” i powtórzył, że „tylko świnie siedzą w kinie”. Czy prezydent powinien używać takiego języka?
Nawet to powinno wystarczyć, żeby natychmiast znalazł się na bruku. Gdybym miał siłę i swoich stoczniowców, to już bym go przegonił. Niestety, rozbito moją Solidarność, a do tego wiek mi nie pozwala.
A pan obejrzy film?
Oczywiście, Holland to jest świetna kobieta. Ona wyczuwa rzeczy, które mogą się nam nie podobać, ale nas ostrzega i pokazuje, że tak postępować nie wolno. Ona budzi naród, tylko ten naród nie chce słuchać.
—współpraca Karol Ikonowicz