Trudno nie odnieść wrażenia, że wywiad premiera dla trzech stacji informacyjnych był swego rodzaju orędziem.
Donald Tusk
Co prawda premier, podobnie jak prezydent i marszałkowie Sejmu oraz Senatu ma na antenach TVP do niego prawo, ale Donald Tusk wybrał formę mniej zobowiązującą i swobodniejszą. Ustrzegł się dzięki temu niepotrzebnego formalizmu i świetnie wygrał swoje umiejętności interakcji z dziennikarzami poprzez gest, czy swobodną mimikę.
Co rzuciło się w oczy?
Donald Tusk nie był w tej rozmowie spięty, ani konfrontacyjny. Nie mierzył się z dziennikarzami, czy politycznymi antagonistami, ale rozbrajał ich spokojem i wyważoną argumentacją. Co szczególnie ważne, w wywiadzie nie było negatywnych emocji, które przy temperaturze dzisiejszego sporu byłyby całkiem naturalne. A jednak zapanował nad mową ciała i ani razu nie wyrwał się z założonej formuły. Ktoś mógłby zarzucić, że to po części zasługa mało napastliwych dziennikarzy, tyle że dziennikarze niekoniecznie muszą być agresywni i napastliwi, tego warsztat nie wymaga.
Czy Tusk powiedział coś ważnego?
Najważniejszy był message do prezydenta o tym, że wraz z premierem rządu powinni stworzyć w interesie państwa przestrzeń politycznej współpracy. To wyciągniecie ręki, choć bez wielkiej nadziei na pełną kohabitację. Premier nie jest naiwny; mówi głośno o odpowiedzialności prezydenta za psucie prawa, demontaż sądownictwa i uczestniczenie w gwałceniu konstytucji, dlatego nie ma złudzeń, że Andrzej Duda będzie używał weta w reformowaniu państwa. Jednak tą wspólną przestrzenią musi stać się polityka zagraniczna, solidarne wspieranie Ukrainy, relacje z europejskimi partnerami, czy z przyjaciółmi ze Stanów Zjednoczonych. Tu wezwanie do współdziałania wynika z istoty racji stanu i można mieć nadzieję, że prezydent te racje zrozumie.
Co Tusk myśli o PiS?
Tak jak Donald Tusk oczekuje na elementarne współdziałanie ze strony Andrzeja Dudy, tak nie ma najmniejszej nadziei na jakikolwiek kompromis z partią Jarosława Kaczyńskiego. Ma pełną świadomość konsekwentnej konfrontacji, więc nie tracił czasu na bajki o politycznym pojednaniu. Ważnych było kilka deklaracji o wizji państwa i polityki.
Jaka Polska?
Polska koalicji, na której czele stoi, ma być państwem honorującym prawo, wyroki sądów, walczącym z pazernością partii i urzędników. Media publiczne mają być zwrócone społeczeństwu, a spółki z udziałem skarbu państwa obsadzane w trybie konkursowym. Będą jednak rozliczenia z patologiami przeszłości; premier zapowiedział, że w najbliższym czasie rząd przedstawi publicznie dane o nadużyciach finansowych dokonywanych przez pisowskich nominatów, zwłaszcza w spółkach skarbu państwa. Niemal godzinna rozmowa – to wypada podkreślić raz jeszcze – nie niosła z sobą negatywnych emocji. Donald Tusk emanował spokojem dając czytelny sygnał, że panuje zarówno nad sytuacją polityczną, jak i państwem. Chaos, gwałtowne spory, dualizm prawa, w którym żyjemy zeszły przez to w głębokie, niemal niezauważalne tło. Jeśli taki był cel premiera, to godzinę kontaktu z szerokim elektoratem ustawił na swoich warunkach i wygrał perfekcyjnie.