Żabka posiada już ponad 10 tys. lokali w całej Polsce, a sklepy stały się synonimem szybkich zakupów, które można zrobić niemal przez cały tydzień, także w niedziele niehandlowe. Żabki są jednak także celem kradzieży dokonywanych przez złodziei, często nieletnich. W sklepach zaczęły pojawiać się nowe zakazy. Franczyzobiorcy wprowadzają je na własną rękę.
/123RF/PICSEL
- Żabka mierzy się z problemem kradzieży w sklepach. Franczyzobiorcy przyznają, że walka ze złodziejami jest nierówna.
- Jedną z najbardziej podejrzanych grup są nastolatkowie wchodzący do sklepu w kilka osób, a jednym z najchętniej kradzionych towarów – napoje energetyczne.
- Teoretycznie kamery monitoringu czuwają nad porządkiem w sklepie, ale w praktyce, jeśli rabusia nie uda się złapać na gorącym uczynku, zwykle ucieka z towarem bez konsekwencji.
Żabka nie od dziś mierzy się z problemem kradzieży w sklepach. Od lat w sieci pojawiają się informacje o kolejnych „wyczynach” zuchwałych złodziei, a nagrania z kradzieży, często nieudanych, stają się hitami bijącymi rekordy wyświetleń. Dla franczyzobiorców to jednak ciągłe użeranie się z nieuczciwymi klientami.
Reklama
Walka z rabusiami jest jednak trudniejsza od codziennych zadań pracowników sklepu, ponieważ nie ma skutecznego sposobu na kompletne pozbycie się tego zjawiska. Co gorsza, kradzieży w sklepach jest coraz więcej, a ich liczba szczególnie wzrosła w okresie galopującej inflacji i drożyzny. Tylko w 2022 roku Komenda Główna Policji odnotowała 32 tys. kradzieży sklepowych, co oznacza wzrost względem 2021 roku o niemal 1/3. To jednak wierzchołek góry lodowej. Policja sama przyznaje, że na jaw wychodzi jedynie 15 proc. kradzieży, co oznacza, że realna skala problemu jest znacznie większa.
Kradną wszystko i cały czas. Żabka celem kradzieży jest codziennie
– Szczerze mówiąc, to czego się nie złapię, we wszystkim mam braki. Chociaż po jednej sztuce – zaczyna rozmowę z nami franczyzobiorczyni, która prowadzi Żabkę pod Poznaniem. Kobieta przyznaje, że ostatnio kamery jej sklepu nagrały parę, która pod obiektywami bezczelnie wybierała produkty z lodówek i półek, pakując je do toreb. Następnie jak gdyby nigdy nic dwójka złodziei wyszła ze sklepu omijając kasę. Kradzież zauważyła jednak już po fakcie. – Nawet ich nie zgłosiłam, bo już siły na to nie mam. Ale straty, które generują, muszę opłacić sama – podkreśla.
W innym sklepie Żabka na poznańskich Naramowicach dowiadujemy się o zuchwałej kradzieży, której sprzedawczyni nie zapomni przez długi czas. Jak relacjonuje kobieta, do sklepu w niedzielę niehandlową przyszedł stały klient z towarzyszącą mu kobietą i mężczyzną. Podczas gdy znany personelowi mężczyzna zagadywał kasjerkę, jego koleżanka kradła towar z półek, a kolega wszedł do otwartego magazynu, wyciągnął skrzynkę piwa i po prostu z nią wyszedł.
– Myśmy tego nie zauważyły od razu, tylko dopiero potem na kamerach. Ta babka była niezła, bo kradła w tej samej alejce, w której towar rozkładała inna kasjerka. Złodzieje skorzystali na tym, że w sklepie, jak to w niedzielę z zakazem, było sporo osób i w zamieszaniu niczego nie zauważyłyśmy. Teraz czekamy, aż wróci ten stały klient, ale chyba nieprędko się pojawi – mówi nam podczas rozmowy ekspedientka.
Nastoletni złodzieje plagą w sklepach. Część Żabek już wprowadziła zakaz
W ostatnich dniach na jednej z facebookowych grup zrzeszających mieszkańców Poznania pojawiło się zdjęcie ulotki wywieszonej w sklepie sieci Żabka na poznańskim Minikowie. Na ogłoszeniu wydrukowanym na czerwonej kartce klienci są informowani, że w sklepie obowiązuje pakowanie zakupów do koszyków, a w przypadku wrzucania towaru do toreb, kasjer ma prawo do sprawdzenia jej zawartości. Ponadto wprowadzono zakaz wchodzenia do sklepu dzieciom w wieku szkolnym w grupach większych niż 3 osoby, a jeśli już wejdą do środka, mają zostawić plecaki przed lokalem.
/Facebook /INTERIA.PL
Niejeden błąd w zapisie wskazuje na to, że informacja pisana była w emocjach. Niezależnie od tego, jak źle z kradzieżami by nie było, kasjer w sklepie nie ma prawa jednak przeszukiwać klientów, a za takie można uznać zaglądanie do torby czy plecaka. Zgodnie z prawem przeszukania może dokonać policja lub prokurator. Zgadza się z tym kasjerka z podpoznańskiej Żabki, ale wskazuje na coś innego. – Owszem, kasjer nie może przeszukać klienta, ale jeśli ten pakuje zakupy do czegoś innego niż koszyk, to personel ma prawo poprosić go o pokazanie, co tam wrzucił – mówi nam kobieta.
Druga część ulotki wskazuje na narastający w sklepach problem kradzieży, których dokonują młodzi złodzieje. Nastolatkowie coraz częściej są wskazywani przez personel sklepów jako grupa szczególnie podejrzana. Zwłaszcza, gdy wchodzą w kilku do sklepu. Nie tylko w Żabce na Minikowie wprowadzono podobny zakaz. – Jak mi wchodzi do sklepu grupa dzieci, to od razu im mówię, że kto nie kupuje, ten nie wchodzi. Sklep to nie muzeum. Nie dziwię się, że ktoś taką kartkę wywiesił – komentuje franczyzobiorczyni spod Poznania.
Inna kasjerka z Żabki na poznańskich Naramowicach przyznaje, że z nieuczciwą młodzieżą w wieku szkolnym jest spory problem. Podobnie też próbuje radzić sobie z kradzieżami wśród młodzieży – Wchodzą w 10 do sklepu, jeden kupuje czipsy i napój, a potem widzę braki na półkach znacznie większe od tych zakupów. W ostatnim czasie szczególnie energetyki znikają, bo od początku roku jest zakaz, to nieletni ich kupić nie mogą. Od jakiegoś czasu, jak widzę grupę pchającą mi się na sklep, to mówię im, żeby nie robili sztucznego tłoku i został w środku tylko ten, kto chce coś kupić – podsumowuje kobieta.
Jak radzić sobie z kradzieżami? Kasjerka wskazuje najskuteczniejsze wyjście
Kasjerka na pytanie o to, jak radzić sobie z kradzieżami, natychmiast odpowiada, żeby nie okazywać litości złodziejom. – Najlepiej wzywać policję do każdego przypadku, niezależnie od wieku. Nieważne czy to dorosły, czy dziecko z szóstej klasy. Ważne jest, by dać mocny przekaz, że jesteśmy czujni i nawet za wafelek czy czekoladę grozić mogą poważne konsekwencje z policją w tle – podkreśla kobieta.
Z oczywistych względów jednak da się to zrobić tylko w sytuacji, gdy złodzieje zostaną przyłapani na gorącym uczynku. Gdy rabuś wyjdzie ze sklepu z łupem, niewiele można już zrobić. W teorii nagrania na kamerach są, ale jak przyznają nam kasjerki, w praktyce pracy jest sporo, ciągle trzeba też pilnować towaru w sklepach przez co nie ma już siły na takie pociąganie do konsekwencji.
– W trakcie roboty jestem zajęta sprzedażą, uzupełnianiem półek, robieniem jedzenia, drukowaniem kuponów loterii, wydawaniem paczek no i pilnowaniem towaru. Naprawdę nie mam czasu i nerwów, by bawić się jeszcze w strażnika Teksasu, a co dopiero po godzinach – podsumowuje kasjerka z Naramowic.
Przemysław Terlecki
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL