Oszustwo w sprawie zysku NBP, nierzetelne przedstawianie przebiegu obrad Rady Polityki Pieniężnej, nieprawdziwe informacje przekazywane jej członkom – to tylko niektóre zarzuty, jakie padają pod adresem prezesa banku centralnego Adama Glapińskiego. Wiele wskazuje na to, że koniec jego kariery na stanowisku szefa NBP może być bliski – jeśli nie zrezygnuje sam, zielone światło do postawienia go przed Trybunałem Stanu miał dać Donald Tusk. Ponadto, jak sugeruje „Newsweek”, Adamowi Glapiński grozić może sądowy wyrok wskutek prokuratorskiego postępowania. „Zaczynają wypływać syfy” – czytamy w tygodniku.
/NBP /materiały prasowe
Przyszłość Adama Glapińskiego w Narodowym Banku Polskim stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Jeszcze przez przejęciem władzy przez rząd Donalda Tuska Koalicja Obywatelska w swoim programie wyborczym wpisała postawienie prezesa banku centralnego przed Trybunałem Stanu. W grudniu ub. roku premier podkreślał, że krok ten nie byłby związany z podejmowaniem decyzji dotyczących polityki pieniężnej, a więc m.in. wysokością stóp procentowych, ale z „brakiem bezstronności politycznej”.
Reklama
Glapiński przekłamywał rzeczywistość?
Jak wynika z informacji „Newsweeka”, politycy KO uważają, że wkrótce o rezygnację z fotela prezesa NBP może poprosić Glapińskego sam prezes PiS. Wszystko za sprawą kolejnych informacji, które wychodzą na światło dzienne. Szef banku centralnego, oferując w sierpniu ubiegłego roku w listach do ministra finansów wpływy do budżetu państwa rzędu 6 mld zł miał mieć świadomość, że bank nie wypracuje zysku. Zgodnie z danymi anonimowego informatora tygodnika z kręgów NBP, prognozy na koniec pierwszego półrocza wskazywały na ponad 10 mld zł straty.
O kwestię udzielenie informacji ministrowi o potencjalnym zysku NBP kilkukrotnie pytał członek RPP prof. Przemysław Litwiniuk. Otrzymał on od Glapińskiego zapewnienie, że odpowiedź zostanie udzielona. Tak się jednak do tej pory nie stało.
Jak uważają zgodnie przedstawiciele RPP i pracownicy banku cytowani przez „Newsweeka”, Glapiński nieraz miał przedstawiać fakty niezgodnie z prawdą.
– Prezes raczył wielokrotnie opisywać rzeczywistość inaczej, niż ona wygląda. Przecież gdyby ta kwestia była dyskutowana na zarządzie czy w Radzie i był prawidłowy obieg dokumentów między tymi ciałami, nie doszłoby do złożenia ministrowi pustej obietnicy – wskazują.
Co więcej, gdy Glapiński nie zgadza się z narracją przedstawianą przez inne osoby z NBP, nie waha się podjąć odpowiednich kroków. Tak stało się m.in. z członkiem zarządu Pawłem Muchą – gdy ten poinformował opinię publiczną o nieprotokołowaniu wszystkich wniosków czy zmianie ich brzmienia, nie otrzymał od prezesa premii. Potwierdzają to słowa także członkini RPP Joanny Tyrowicz, która wskazuje, że prezes dba o to, by nie zapisywać w protokołach informacji o zgłaszanych nieprawidłowościach.
– Prezes uważa, że jak się problemy wygumkuje z protokołów, to tak, jakby ich nie było, a przecież to są poważne sprawy. Można usunąć merytorycznie błędny argument, ale głosowanie na jego podstawie zostaje i z niego przecież nikt się nie wycofuje – mówi Tyrowicz. Dodaje jednocześnie, że w przypadku pisma z NIK ws. zebrania opinii członków RPP na temat założeń polityki pieniężnej w roku 2023 Glapiński oszukał adresatów, że list nie jest skierowany do nich, a następnie nie wyraził zgody na przekazanie im zadanych pytań.
Informator z PiS: „Nie znaliśmy go”
W świetle ujawniania kolejnych szczegółów stylu pracy Glapińskiego politycy KO nie mają wątpliwości, że są to argumenty za tym, aby postawić go przed Trybunałem Stanu. Taką decyzję, jak informował Bloomberg, miał już podjąć Donald Tusk. Jak podkreśla jednak Litwiniuk, samo funkcjonowanie Trybunału Stanu jest powiązane z obecną kadencją Sejmu, dlatego mógłby on jedynie osądzić,czy Glapiński działał zgodnie z konstytucją w czasie pandemii podczas finansowania deficytu, a także czy nie naruszył godności sprawowanego urzędu. Kwestią obiecanych 6 mld zł mogłaby się zająć więc prokuratura – jeśli sąd skazałby prezesa NBP prawomocnym wyrokiem, oznaczałoby to dla niego koniec kariery w banku centralnym.
Pracownik NBP podkreśla, że Glapiński stwarza wrażenie osoby mającej poczucie własnej „nieodwoływalności” i osoby, która „może wszystko”. Zaczynają dostrzegać to również osoby związane ze stronnictwem byłego rządu.
– To brzmi niewiarygodnie, ale nie znaliśmy go… Robi wrażenie miłego, ekscentrycznego starszego pana, ale w sytuacji sporu reaguje szykanami, nawet wobec swoich. A na koniec jeszcze okleja bank banerami, że „wszystkie działania NBP są zgodne z prawem i spełniają najwyższe standardy międzynarodowe”. To niedorzeczność – mówi informator, który lobbował u Andrzeja Dudy za tym, aby to Glapiński został prezesem.
Zgodnie z informacjami Bloomberga Donald Tusk wyraził zgodę, aby szef NBP został postawiony przed Trybunałem Stanu. Ten z kolei „mógłby Glapińskiego zawiesić i ostatecznie zmusić do ustąpienia ze stanowiska”.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL