Tomasz Szmydt jest ścigany przez polskie służby listem gończym. Podejrzewany o szpiegostwo były sędzia jest na Białorusi. Jednak wraz z nim zniknęła tajemnicza bizneswoman, która prowadziła salon piękności niedaleko jego warszawskiego mieszkania – pisze „Gazeta Wyborcza”.
Tomasz Szmydt powiedział, że chciałby otrzymać obywatelstwo Białorusi przy zachowaniu obywatelstwa polskiego (PAP, Rafał Guz)
Z informacji propagandowej rosyjskiej agencji TASS wynika, że Tomasz Szmydt chciałby otrzymać obywatelstwo Białorusi przy zachowaniu obywatelstwa polskiego.
Szmydt, sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który zbiegł na Białoruś, od czwartku jest ścigany listem gończym. Na jaw wypływają nowe informacje dotyczące jego wcześniejszego życia w Polsce.
Ucieczka Tomasza Szmydta. Nowe informacje ws. partnerki byłego sędziego
Z komunikatu policji wynika, że jego ostatnim miejscem zameldowania była ulica Jana Kochanowskiego w Grójcu. Natomiast ostatnie miejsce zamieszkania to ul. Stawki w Warszawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Biznes mówi: Złoty interes
Z ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, że pod grójeckim adresem do 2023 r. mieszkała też Olena K. „Jedni mówią, że to Ukrainka inni, że Rosjanka z ukraińskim paszportem, jeszcze inni, że Białorusinka” – pisze dziennik. Sąsiedzi potwierdzili dziennikarzom, że Tomasz Szmydt wielokrotnie odwiedzał ją w ostatnim czasie.
30 grudnia 2021 r. kobieta założyła przedsiębiorstwo w Polsce. Prowadziła salon piękności na ulicy Inflanckiej w stolicy. Lokalizacja ta znajduje się kilka minut spacerem od mieszkania byłego sędziego. Natomiast adres do korespondencji firmy to ul. Kochanowskiego 6, Grójec.
Obecnie jednak salon ten już nie istnieje. Został zamknięty w grudniu 2022 r. – opisuje „Wyborcza”.
Olena K. zaciera ślady?
W trakcie poszukiwań informacji o salonie piękności prowadzonym przez kobietę, dziennikarze „GW” natrafili też na profil na Facebooku. „Pomoc Ukrainie – dla chłopaków z frontu” powstał 27 lutego 2022 r.
W pierwszym i zarazem ostatnim wpisie podany jest tylko numer konta, informacja o zbiórce datków na apteczki, kamizelki kuloodporne, racje żywnościowe, ochraniacze, latarki. I adres: Kochanowskiego 6, Grójec – pisze „GW”.
Dziennikarze próbowali skontaktować się z właścicielami profilu. Wyjaśnili, że szukają Oleny K. W odpowiedzi właściciele najpierw stwierdzili, że na tym profilu jej nie znajdą, a potem go usunęli.
Czy Olena była podstawiona przez wywiad Białorusi, by związać się w jakikolwiek sposób ze Szmydtem? Na to dowodów nie ma – pisze „Wyborcza”. Gazeta podkreśla, że kobieta nie jest objęta zarzutami w śledztwie, nikt nie ściga jej też listem gończym.
Bardzo poważne zarzuty dla zbiegłego sędziego. Co dalej?
Na Szmydcie ciąży zarzut szpiegostwa. Zarzuca się mu branie udziału w działalności obcego wywiadu na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej. Jest to bardzo poważne przestępstwo, kwalifikowane jako zbrodnia, zagrożone karą nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Jaka jest szansa na to, że zostanie osądzony w Polsce? Rzecznik Prokuratury Krajowej w środę wyjaśniał, że polskie władze nie mają na Białorusi możliwości wykonywania własnych działań. – Możemy pomocować się jedynie instrumentami międzynarodowymi, a więc poszukiwaniami międzynarodowymi, które w zależności od pewnych uregulowań i dobrej woli po stronie białoruskiej mogą lub nie mogą być skuteczne – wyjaśniał.
Prokuratura ma współpracować przy tej sprawie m.in. z Interpolem. – Jak również będziemy starali się korzystać z innych baz, dostępnych baz danych, takich, które nam pozwolą na ustalenie lub uprawdopodobnienie (takiego ustalenia – przyp. red.) przekroczenia granicy przez Tomasza Szmydta w kierunku innym niż Unia Europejska, bo jeżeli w kierunku Unii Europejskiej, to taką informację uzyskamy od razu – tłumaczył rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak.
– Teoretycznie jest możliwe ściągnięcie Szmydta do Polski w sposób siłowy, ale w tym przypadku to jest raczej fantastyka. W teorii jest to wykonalne, w praktyce nierealne w obecnej rzeczywistości – mówił niedawno w rozmowie z „Faktem” płk Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu. – Oczywiście można coś takiego zaplanować, ale nie w perspektywie najbliższych paru lat. Może z czasem, po kilku latach, jak on już się stanie bezużyteczny dla Białorusi i Rosji, to wtedy będzie można o tym myśleć realnie — ocenił.