Cena uncji złota znów zbliża się do 2 400 dolarów. Inne metale, nie tylko szlachetne, wydają się ruszać w pościg za liderem rynku. Powodem wzrostu cen może być niewystarczające wydobycie w kopalniach. Dużego, wieloletniego deficytu podaży srebra, platyny i miedzi spodziewają się eksperci kilku renomowanych instytucji finansowych.
/ALEXANDER MANZYUK / ANADOLU AGENCY / Anadolu via AFP /AFP
- W Polsce za uncję złota w transakcjach kasowych płaci się około 9 450 złotych. Kruszec nie był tak drogi nawet w pierwszych dniach napaści Rosji na Ukrainę. Fizycznie istniejące złoto jest droższe – najtańsze monety o wadze uncji trojańskiej (31,1 g) kosztują prawie 10 tysięcy złotych
- Analitycy kilku wielkich banków inwestycyjnych prognozują, że za kilka miesięcy cena uncji złota może wzrosnąć do 2 500-2 700 dolarów, a za półtora roku nawet do 3 tysięcy
- Na rynkach światowych wskaźnik gold-silver ratio wynosi teraz 84. Powszechnie przyjmuje się, że wynik powyżej 80 świadczy o dużym niedoszacowaniu srebra
Reklama
Światowi inwestorzy znów uznali, że metale szlachetne są dla nich „bezpiecznymi przystaniami”. Złoto, srebro i platyna wróciły do wysokich cen z połowy kwietnia, kiedy to uncja „królewskiego metalu” ustanawiała historyczny rekord w wysokości 2 448 dolarów. Nowy tydzień złoto otworzy ceną 2 367 dolarów, uncja srebra jest na poziomie 28,40 dolara, a uncja platyny kosztuje 1 005 dolarów. Podrożały także metale nieszlachetne – cena tony miedzi przekroczyła pułap 10 tysięcy dolarów, poprzednio osiągany pod koniec zeszłego miesiąca.
Wzrosty cen metali szlachetnych z pewnością można powiązać ze zbliżającym się cyklem obniżek stóp procentowych amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Z rynkowych prognoz wynika, że najbardziej prawdopodobne są dwa 25-punktowe cięcia stóp w tym roku, a pierwsze z nich powinno nastąpić we września.
Dużo dobrych prognoz
Wiosenna hossa na rynku złota sprawiła, że analitycy wielu renomowany instytucji finansowych podnieśli prognozy cenowe dla tego kruszcu. Bank UBS przewiduje, że do końca roku uncja podrożeje do 2 500 dolarów, a ekonomiści Goldman Sachs w tym samym okresie spodziewają się skoku notowań do 2 700 dolarów. Eksperci Citigroup zakładają natomiast, że cena uncji złota osiągnie poziom 3 tysięcy dolarów w przedziale od sześciu do osiemnastu miesięcy.
Bardzo podobną prognozę przedstawiają analitycy z Bank of America (BofA). „Złoto pozostaje jednym z naszych ulubionych metali i spodziewamy się, że ceny wyniosą średnio 2 500 dolarów za uncję do czwartego kwartału tego roku i potencjalnie osiągną 3 tysiące dolarów do 2025 roku. Silny jest popyt przede wszystkim ze strony banków centralnych i chińskich nabywców detalicznych. Jeśli zachodni inwestorzy włączą się do gry z powodu obniżek stóp procentowych, to żółty metal wyraźnie podrożeje” – czytamy w raporcie zespołu Michaela Widmera z BofA.
Jak wynika z najnowszego raportu Światowej Rady Złota (WGC – World Gold Council), w pierwszym kwartale 2024 roku całkowity globalny popyt na złoto (włącznie z zakupami na rynku pozagiełdowym) wzrósł o 3 proc. rok do roku i wyniósł 1 238 ton. To oznacza, że był to najbardziej udany pierwszy kwartał od 2016 roku. Z analizy WGC wynika, że średnia kwartalna cena uncji wzrosła do rekordowej wartości 2 070 dolarów i była o 10 proc. wyższa w skali rok do roku i o 5 proc. kwartał do kwartału.
„Mamy rekordowe ceny złota, mimo że amerykański dolar pozostaje silny, a Fed wciąż nie zdecydował się na obniżkę stóp procentowych w USA. Nasilające się ryzyko geopolityczne i globalna niepewność makroekonomiczna umacniają pozycję złota, a wspierają ją zakupy banków centralnych, które nieustannie zwiększają rezerwy kruszcu” – czytamy w opracowaniu Michała Teklińskiego, eksperta rynku złota z Goldsaver.pl.
Banki centralne stawiają na złoto
World Gold Council (WGC) podliczył, że w pierwszym kwartale tego roku banki centralne dokonały rekordowego zakupy netto – niemal 290 ton złota. W tym okresie największe zapasy zgromadził bank turecki, a w dalszej kolejności: chiński i indyjski. Autorzy analizy są przekonani, że popyt banków centralnych na „królewski metal” pozostanie na wysokim poziomie w całym 2024 roku.
Pierwszą dziesiątkę największych nabywców złota zamyka nasz NBP, który w minionym kwartale powiększył stan posiadania o prawie 1,2 tony. Niedawno zarząd polskiego banku centralnego podjął decyzję, że kruszec ma docelowo stanowić 20 proc. wszystkich rezerw. W tej chwili jest to około 13 proc.
Frank Giustra, dyrektor generalny Fiore Group, przypomina, że w tej chwili rynek złota jest kontrolowany tak naprawdę przez Chiny. Tamtejszy bank centralny kupuje metal 17. miesiąc z rzędu. Chińskie rezerwy zwiększyły się w 2024 roku o 225 ton i są na poziomie 2 262 ton.
Nie tylko bank centralny Państwa Środka kupuje złoto. Robią to także obywatele tego kraju. Wzrost popytu konsumenckiego na złoto w Chinach w 2023 roku wyniósł 16 procent. „Kryzys na rynku nieruchomości, deflacja, bardzo niskie oprocentowanie lokat, brak możliwości inwestowania za granicą, a także fakt, że złoto jest pozasystemowe i trudno je kontrolować, sprawiają, że Chińczycy masowo sięgają po sztabki i monety. Ale nie tylko – hitem ostatnich miesięcy stały się „gold beans”, czyli złote fasolki. To nic innego, jak małe, 1-gramowe grudki złota wysokiej próby, których koszt produkcji jest mniejszy niż sztabek. Taki sposób inwestowania upodobali sobie szczególnie młodzi Chińczycy. Dzięki relatywnie niskiej cenie mogą sobie pozwolić na regularne dokupowanie kolejnych fasolek, które przeważnie trzymają w specjalnych, szklanych buteleczkach” – czytamy w raporcie Michała Teklińskiego z Goldsaver.pl.
Metale szlachetne na polskim rynku
W naszym kraju w tej chwili za uncję metalu w transakcjach kasowych płaci się około 9 450 złotych. To cena wyższa nawet od tej, jaką zanotowano w marcu 2022 roku, wkrótce po napaści Rosji na Ukrainę. Jednak krajowy rekord padł 19 kwietnia tego roku i wyniósł 9 900 złotych.
Kruszec ciągle nie traci waloru dobrej inwestycji długoterminowej. Kurs „żółtego metalu” wyrażony w złotych ma za sobą pięć z rzędu lat zakończonych na plusie. Na początku 2015 roku uncja złota kosztowała 4 200 zł. To oznacza, że w ciągu 9 lat podrożała o ponad 125 proc. Trzeba jednak pamiętać, że za 9,5 tysiąca złotych za uncję nikt nam nie sprzeda sztabki lub monety bulionowej. Za fizycznie istniejące złoto musimy zapłacić więcej. Najtańsze monety o wadze uncji trojańskiej (31,1 g) kosztują prawie 10 tysięcy złotych.
Drożejące złoto dobrze wpływa także na notowania srebra, którego uncja przez ostatnie trzy miesiące podrożała z 22 do 28,40 dolara. Jednak temu metalowi ciągle bardzo dużo brakuje do rekordu wszech czasów. W 2011 roku uncja w szczytowym momencie kosztowała 49,50 dolara. Zdaniem wielu ekspertów, teraz jest bardzo dobry moment, by srebro zaczęło bardziej zdecydowanie „gonić” złoto. Także dlatego, że należy spodziewać się wzrostu popytu przemysłowego na ten metal.
Z badań Silver Institute wynika, że światowe zapotrzebowanie na srebro osiągnie w tym roku pułap 1,2 miliarda uncji, co będzie drugim najwyższym wynikiem w historii. W związku z tym na globalnych rynkach pojawi się deficyt tego metalu i presja na wzrost jego ceny.
W 2023 roku popyt na srebro w samych tylko zastosowaniach przemysłowych zwiększył się o 11 proc., osiągając rekordowe 654,4 miliona uncji. Wzrost był napędzany głównie przez potrzeby branży OZE – metal jest potrzebny przy produkcji paneli solarnych. Szacowany deficyt na rynku srebra w minionym roku wyniósł 184,3 miliona uncji i był drugim największym w historii po rekordowym niedoborze 263,5 miliona uncji w 2022 roku. Silver Institute przewiduje 17-procentowy wzrost deficytu w tym roku, co oznacza, że przekroczy on 215 milionów uncji.
Nie ulega wątpliwości, że srebro jest teraz tanie w stosunku do złota, co widać po stosunku cen tych kruszców (gold-silver ratio). Wartość wskaźnika to w tym momencie prawie 84, co oznacza, że uncja złota jest 84 razy droższa niż uncja srebra. Powszechnie przyjmuje się, że wynik przekraczający 80 świadczy o dużym niedoszacowaniu srebra. W szczytowym momencie kryzysu pandemicznego (w marcu 2020 roku) wskaźnik ten miał wartość nawet 124. Z kolei w trakcie ostatniego wielkiego kryzysu światowego w latach 2008-09 wahał się od 49 do 83.
Nie tylko złoto i srebro
Dorota Sierakowska z DM BOŚ zwraca też uwagę na duże zmiany na rynku platyny, na którym już od niemal roku trwa nerwowa konsolidacja. Cena tego metalu od czerwca 2023 roku waha się w przedziale 850-1 000 dolarów za uncję, bez wyraźnego kierunku. W ostatnich dniach pokonała jednak górne ograniczenie przedziału i wynosi 1 005 dolarów.
„Z jednej strony, ceny platyny pozostają na relatywnie niskich poziomach ze względu na fakt, że metal ten jest wykorzystywany przede wszystkim w produkcji katalizatorów samochodowych. Z drugiej strony, wsparciem dla cen platyny są obawy o jego podaż. W ostatnich latach w kopalniach ograniczane były inwestycje, a na rynku zaczął pojawiać się deficyt. Jak szacuje firma analityczna Johnson Matthey, w 2024 roku globalny niedobór platyny ma wzrosnąć do poziomu 598 tysięcy uncji, podczas gdy w 2023 roku wynosił 518 tysięcy” – komentuje Dorota Sierakowska.
Na rynkach światowych drożeje także miedź. Kurs tony „czerwonego metalu” na giełdzie LME w Londynie osiągnął pułap 10 050 dolarów. Analitycy Bank of America nie wykluczają, że cena będzie podążała w stronę 10 250 dolarów, w perspektywie ostatniego kwartału tego roku. Jest to spowodowane niedoborem podaży miedzi w połączeniu z rosnącym popytem, w tym na kable energetyczne, samochody elektryczne, turbiny wiatrowe i parki słoneczne. Według BofA, miedź znajduje się “w epicentrum transformacji energetycznej, a brak wzrostu podaży jest wyraźnie zauważalny”.
Liczni analitycy są zdania, że kopalnie miedzi będą miały trudności z dotrzymaniem kroku popytowi. Według ekspertów ANZ Group Holdings, cena tony metalu z czasem będzie musiała wzrosnąć do około 12 tysięcy dolarów, aby kopalnie o wydobyciu 300 tysięcy ton osiągnęły 10-procentową stopę zwrotu.
Jacek Brzeski
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News