Narzekasz, że płacisz wysokie podatki? Eksperci mówią, że podatki w Polsce wcale nie są aż tak wysokie. A może chciałbyś płacić 60 proc. podatku, od tego co zarobisz? Są tacy, którzy takie podatki płacą. To banki. Eksperci Związku Banków Polskich wyliczyli, że banki sumując zwykły podatek od przedsiębiorstw (CIT), podatek bankowy, wszystkie obowiązkowe składki i dorzucając do tego „wakacje kredytowe” – płacą 60 proc. podatku.
/Łukasz Gdak /East News
– Efektywna stopa opodatkowania polskiego sektora bankowego wynosi 40 proc. Wraz z obciążeniami takimi jak „wakacje kredytowe” daje to ok. 60 proc. opodatkowania – mówił podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach prezes ZBP Tadeusz Białek.
Przypomnijmy – niedawno temu w Ameryce tamtejsze największe banki płaciły nieco ponad 30 proc. podatku. Czyli dużo mniej niż w Polsce. I jęczały – przez takie wielkie obciążenia przestajemy być konkurencyjni w skali globalnej. Bo wielkie amerykańskie banki to równocześnie wielkie globalne banki. Po objęciu władzy w USA Donald Trump obniżył bankom (podobnie jak innym wielkim korporacjom) podatek do 20 proc. I teraz banki w USA płacą efektywną stawkę nieznacznie przekraczającą 20 proc. To dwa razy mniej niż w Polsce, a biorąc pod uwagę „wakacje” – trzy razy mniej.
Podatek bankowy płacony od aktywów (czyli głównie od kredytów) i „wakacje” to sól w oczach bankowców.
– Interwencje (władz państwa, takie jak „wakacje kredytowe”) są niepotrzebne, szkodliwe ekonomicznie i moralnie – mówił Przemek Gdański, prezes BNP Paribas Bank Polska.
– Podatek bankowy jest destruktorem wartości – powiedział prezes ING Banku Śląskiego Brunon Bartkiewicz.
Reklama
Banki przegrywają na własnym podwórku
Polskie banki mają prawo dużo głośniej narzekać, niż amerykańscy koledzy, że nie są konkurencyjne. Z tym, że nie na globalnym rynku, ale na własnym podwórku. Nasz kraj stoi u progu wielkich inwestycji, takich jak zbrojenia, elektrownie atomowe czy farmy wiatrowe na morzu, co będzie kosztować dziesiątki, a nawet setki miliardów złotych. Polskie banki nie będą w stanie na to wysupłać pieniędzy. Mają obawy, że przyjdą i sprzed nosa sprzątną im dobry interes banki zagraniczne. Już przecież na zakup czołgów w Korei Południowej rząd PiS zadłużył nas w tamtejszych instytucjach finansowych.
Na razie polskie przedsiębiorstwa nie inwestują i nie ma popytu na kredyt, więc dzięki wysokim stopom banki odcinają kupony od kredytów, których udzieliły już dawno temu. Ale kiedy ruszą inwestycje, banki boją się, że nie będą mogły udzielać kredytów. Bo prawo mówi, że żeby zwiększać kredyty trzeba mieć do tego kapitał. Przepisy i nadzór wyznaczają ile bank musi mieć kapitału, żeby mógł udzielić tyle a tyle kredytu. A polskie banki boją się, że kapitału im zabraknie.
Tymczasem polska gospodarka zależy od finansowania przez banki. To zupełnie inaczej niż w USA, gdzie działa silny rynek kapitałowy, przedsiębiorstwa sprzedają na nim swoje akcje lub emitują obligacje. W Polsce – na razie – to nie działa, a jeśli nawet to raczej w wymiarze hobbystycznym. Kiedy firma myśli o inwestycjach – idzie do banku.
– Jedną z barier (wzrostu gospodarki) są ograniczone możliwości odbudowywania kapitału (przez banki). Sektor bankowy dostarcza 80 proc. finansowania gospodarce, ale w stosunku do jej potrzeb nie będzie w stanie odbudowywać kapitału – mówił Tadeusz Białek.
Dlaczego banki potrzebują kapitału
Skąd banki mogą brać kapitał? Pierwszy sposób jest taki, żeby go podwyższyć sprzedając inwestorom nowe akcje. Ale wtedy inwestorzy czekają na wzrost wartości akcji dzięki wyższym zyskom banków albo na dywidendy, które także wypłacane są z zysku. Tymczasem – pomimo wysokich nominalnie zysków za zeszły rok (banki zarobiły 27,9 mld zł) – ich przeciętna rentowność (wskaźnik ROE) jest wciąż niższa niż to, co inwestorzy chcieliby dostać za kupione akcje.
Drugi sposób jest taki, że banki będą odkładać swoje zyski przeznaczając je na kapitał. Ale żeby tak zrobiły, muszą mieć zyski odpowiednio wysokie. Czy z tych, które osiągają obecnie mają szansę odłożyć na kapitał tyle, żeby starczyło na kredyty dla polskiej gospodarki? Okazuje się, że nie.
– Banki w Polsce są za małe. Łączna wartość kredytów korporacyjnych do PKB to 11 proc. To mniej więcej cztery razy za mało by przyspieszyć procesy rozwojowe w Polsce – mówił podczas Kongresu.
ZBP obliczył, że na inwestycje polska gospodarka potrzebuje ok. 220-230 mld zł nowych kredytów rocznie. Żeby banki miały odpowiednie kapitały, aby móc ich udzielić, ich roczne zyski powinny wynosić ok. 45 mld zł rocznie, czyli prawie dwa razy tyle, ile zarobiły w rekordowym roku ubiegłym. Tymczasem, kiedy stopy zaczną spadać, zyski banków się skurczą. Oczywiście – jeszcze nie w tym roku. Ale z roku na rok potrzeby gospodarki będą coraz większe.
Co zamiast podatku bankowego
Bankowcy mówią – to wcale nie tak, że chcemy płacić niskie podatki. Ale jednocześnie apelują do rządu o rozsądek. Proponują podniesienie stawki CIT dla banków lub opodatkowanie ich pasywów, jak w wielu innych krajach także w Unii. Zauważają, że rząd jest skłonny do dialogu na ten temat.
– Podatek bankowy jest w Polsce skonstruowany w sposób absolutnie destrukcyjny, bo penalizuje akcję kredytową. Trzeba przejść na podatek od pasywów lub większy CIT (…)
W poprzednich latach doświadczaliśmy konsekwentnego braku dialogu. Teraz widzimy zmianę. Jest wola co do rozmowy co do zmiany podstawy opodatkowania, jest wola wsparcia ugodowych rozwiązań problemu frankowego (…) – powiedział Tadeusz Białek.
Problem jest poważny, bo jeśli polską gospodarkę, zbrojenia, budowę elektrowni jądrowych, sieci energetycznych, farm wiatrowych będą finansować zagraniczne banki, to dochód z tego wyjedzie za granicę. Polskie państwo nie zobaczy z tego ani grosza podatku.
Jacek Ramotowski
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL