Adam Małysz skomentował to, co zrobił ostatnio Ryoyu Kobayashi. Zdaniem prezesa PZN może to skłonić FIS do przemyśleń nt. przyszłości skoków narciarskich. Legenda nie jest zbyt optymistycznie nastawiona.
W środę Ryoyu Kobayashi ustanowił nieoficjalny rekord świata w długości lotu narciarskiego podczas komercyjnego eventu Red Bulla. Japończyk osiągnął odległość 291 metrów, co i tak jest doskonałym rezultatem. Nagrania z tego wydarzenia można zobaczyć tutaj.
Adam Małysz skomentował wyczyn Ryoyu Kobayashiego
Zdaniem Adama Małysza, to wydarzenie może spowodować zmiany w skokach narciarskich, bo dotychczas wyglądają one tak, że po każdym dalszym skoku FIS obniża belkę, tłumacząc to zdrowiem zawodnika. Prezes PZN w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Onet ma nadzieję, że ta próba Ryoyu Kobayashiego da federacji do myślenia.
Skoki to jednak mimo wszystko sport ekstremalny. Dzisiaj tracą na przejrzystości, swoich walorach, a w konsekwencji na oglądalności. Wciąż pojawiają się jakieś regulacje, ale nie wiadomo po co. Mówi się o bezpieczeństwie i to jest w porządku, ale zarazem w wielu przypadkach blokuje się dalekie skoki – stwierdził.
Adam Małysz zwrócił uwagę na komentarze innych zawodników pod próbą Japończyka. – Skoczkowie pisali, że oni też tak chcą, spróbowaliby. To pokazuje, że to nieuniknione i FIS będzie musiał wcześniej czy później dopuścić do osiągnięcia 300 metrów. To jest osiągalne – kontynuował.
Czy to wydarzenie zmieni skoki narciarskie? Adam Małysz nie ma pewności
Zdaniem Prezesa PZN to, co zrobił Ryoyu Kobayashi z Red Bullem już w tym momencie wywołało lawinę, ale legendarny skoczek nie ma pewności, czy to coś zmieni w skokach narciarskich. – Myślę, że potrzeba radykalnych kroków, a do tego FIS chyba nie jest przygotowany. Oni wciąż mówią o bezpieczeństwie, jako przyczynie blokad. Teraz może FIS zastanowi się od nowa, skoro w innym miejscu zawodnik na własną rękę poleciał prawie 300 metrów na skoczni wybudowanej od podstaw ze śniegu. To jest potężny sygnał – zaznaczył.
– Rozumiem, że patrzy się na bezpieczeństwo, bo jeśli wydarzy się coś złego, to dostanie się FIS i organizatorowi. Z drugiej strony pamiętam, że jako skoczek podpisywałem umowę, według której deklarowałem, że skaczę na własną odpowiedzialność. Wiedzieliśmy, że jest ryzyko. Myślę, że dzisiaj skoki nie są niebezpieczne. Zdarzają się wypadki, ale często są spowodowane wcale nie brakiem doświadczenia skoczka, a zmianami w sprzęcie – zakończył.