Polska nie zdąży wydać pieniądze z KPO? Trzy główne problemy

Odblokowanie środków z KPO jest bardzo dobrą informacją, ale w praktyce oznacza, że w bardzo krótkim czasie musimy wydać na inwestycje gigantyczną kwotę. Nie będzie to proste, bo trzeba zorganizować i rozstrzygnąć przetargi, a do tego moce przerobowe sektora budowlanego są ograniczone. – Wydatkowanie wszystkich środków w tak krótkim czasie wydaje się zadaniem karkołomnym, o ile w ogóle możliwym. Kumulacja inwestycji oznacza potencjalny wzrost cen, a nawet okresowe problemy z dostępem do wybranych materiałów i brak rąk do pracy – ostrzega Damian Kaźmierczak z Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Zdjęcie

Wykorzystanie środków z KPO będzie ogromnym wyzwaniem, ze względu na procedury i ograniczone moce przerobowe sektora budowlanego /123RF/PICSEL

Wykorzystanie środków z KPO będzie ogromnym wyzwaniem, ze względu na procedury i ograniczone moce przerobowe sektora budowlanego /123RF/PICSEL Reklama

–  W bardzo krótkim czasie, bo do 2030 roku musimy wydać prawie 400 miliardów złotych, które napłyną do nas z Unii Europejskiej, z dwóch źródeł. Po pierwsze będzie to około 60 mld euro z KPO i tę kwotę musimy wydać do końca 2026 roku. Na to nakładają się środki z właściwego budżetu unijnego na lata 2021-2027, z których są realizowane inwestycje infrastrukturalne, jak kolej, drogi, energetyka, inwestycje samorządowe, itd. Z tego zasobu mamy około 30 miliardów euro do wydania w horyzoncie do 2032 roku. Wydatkowanie wszystkich środków w tak krótkim czasie wydaje się zadaniem karkołomnym, o ile w ogóle możliwym, bo mamy już 2024 rok, a przecież, jak te środki napłyną, to nie od razu będzie można z nich skorzystać. Trzeba będzie zorganizować przetargi, rozstrzygnąć je i dopiero wtedy zacząć te inwestycje realizować – powiedział dr Damian Kaźmierczak, członek zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa podczas dyskusji zorganizowanej przez Federację Przedsiębiorców Polskich.

Reklama

Polska idzie w kierunku „górki inwestycyjnej”

Jak zaznacza, wprawdzie wiele wskazuje na to, że po stronie Komisji Europejskiej może wystąpić pewna elastyczność w zakresie ewentualnego przedłużenia tego terminu, ale to może tylko w niewielkim stopniu zmniejszyć skalę wyzwania przed którym stoimy.

– Nawet jeżeli dostaniemy przedłużenie o rok, czy 1,5 roku to i tak nie rozwiązuje problemu, dlatego, że w ciągu 5-6 lat mamy do wydania naprawdę ogromną kwotę pieniędzy. Idziemy więc w kierunku górki inwestycyjnej, dlatego informacja o odblokowaniu funduszy unijnych dla Polski ma wymiar słodko-gorzki. Słodki, dlatego, że firmy są bardzo głodne nowych kontraktów, więc z radością przywitają odblokowanie inwestycji. Natomiast gorzki, ponieważ wiąże się on z potencjalnymi ryzykami, które czyhają na branżę budowlaną i które występują podczas każdej kumulacji inwestycyjnej, z każdym zwiększeniem inwestycji infrastrukturalnych. Dla zobrazowania skali tej kwoty, przypomnę, że dochody budżetowe Polski w tym roku mają wynieść łącznie blisko 700 mld zł. To oznacza, że zbliża się kumulacja inwestycji i branża budowlana już zaczyna się tego obawiać – tłumaczy Damian Kaźmierczak.  

Zwraca przy tym uwagę, że branża budowlana w Polsce jest sektorem i obszarem gospodarki wysoce niestabilnym, bo poruszamy się od głębokich dołków do bardzo wysokich szczytów, od kryzysu do okresu nadmiernej prosperity. – Oczywiście, że to dekoniunktura jest zawsze destrukcyjna, ale dla rynku budowlanego okres nadmiernej prosperity i nadmiernego boomu inwestycyjnego również rodzi szereg wyzwań i ryzyk, z którymi firmy budowlane będą musiały się zmierzyć.

Ceny w budowlance wrosną, a materiałów może brakować

– Pierwsze, najbardziej oczywiste, to potencjalny wzrost cen. Wszystko wskazuje na to, że w okolicach 2025- 2027 roku będziemy mieli kolejną falę wzrostu cen na rynku budowlanym, a mogą nawet wystąpić okresowe problemy z dostępem do wybranych materiałów, wzrośnie presja płacowa, tym bardziej, że w budownictwie brakuje rąk do pracy, brakuje wykwalifikowanej kadry – mówi przedstawiciel PZPB.

Jak podkreśla, po wybuchu wojny w Ukrainie skończył się swobodny przepływ ukraińskich pracowników do Polski, a brak polityki migracyjnej państwa i niewydolność aparatu państwowego sprawiają, że polskim firmom budowlanym nie jest łatwo zastąpić ich pracownikami z Azji. – Jest to niezwykle palący problem, który da o sobie znać już w najbliższym czasie. Rozpocznijmy poważną dyskusję o zasadach długofalowej polityki migracyjnej Polski zanim będzie za późno. Nie jesteśmy przygotowani na to, a będziemy musieli ściągać coraz więcej pracowników z Indii, Nepalu, Bangladeszu, Filipin. Tymczasem procedury zatrudnieniowe są nieefektywne, a nie widzimy, żeby ten temat był obecny na agendzie resortów, które za to odpowiadają – apeluje Kaźmierczak.

Brakuje pracowników, a mamy nieprzygotowane procedury zatrudniania cudzoziemców

Jak zaznacza, w 2023 roku brak pracowników nie był tak mocno dolegliwy, bo mieliśmy dekoniunkturę na rynku i stosunkowo mało realizowanych inwestycji, ale to właśnie ma się diametralnie zmienić. Wymienia też dwa inne duże problemy, z którymi trzeba się szybko zmierzyć.

Jednocześnie spodziewany wzrost koszów może wystąpić w sytuacji, gdy nie działają dobrze klauzule waloryzacyjne, które są zaszyte w kontrakty i powinny pozwalać na adekwatne podwyższenie wynagrodzenia wykonawcom w związku ze wzrostem kosztów. 

 – Tymczasem na rynku publicznym nie działają jeszcze w sposób optymalny, a na rynku prywatnym nie są stosowaną regułą i mają charakter uznaniowy, więc tu fala podwyżek może być problemem. Trzecie wyzwanie związane z absorbcją środków unijnych dotyczy potencjalnego niedoboru bankowych i ubezpieczeniowych produktów gwarancyjnych, bez których inwestycje nie będą mogły ruszyć – dodaje ekspert PZPB.

Monika Krześniak-Sajewicz

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Czy budowa CPK to dobry pomysł? INTERIA.PL

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *