Rok wyborczy to rok cudów. Nie inaczej było z programem "Laptop dla ucznia" – czwartoklasiści w 2024 roku laptopów mogą nie dostać. A to dlatego, że rząd Mateusza Morawieckiego nie ogłosił przetargu, nie zabezpieczył finansowania, i – co najważniejsze – nie wynegocjował z Komisją Europejską zgody na zakup laptopów z KPO – informuje TVN24.
W połowie stycznia, podczas sejmowej komisji cyfryzacji, innowacyjności i nowych technologii przedstawiono "Raport otwarcia w polityce cyfryzacji". Raport ten zawiera 20 rekomendacji dla rządu dotyczących polityki cyfryzacji. Wśród rekomendacji znalazł się postulat dotyczący zakończenia programu "Laptop dla ucznia". Eksperci argumentowali to udowodnionym negatywnym wpływem laptopów i smartfonów na zdrowie dzieci i ich wyniki w nauce. Zaznaczono przy tym, że państwo nie powinno zwiększać ani ułatwiać ekspozycji dzieci na świat cyfrowy.
Nietrudno odnieść wrażenia, że program "Laptop dla ucznia" był kiełbasą wyborczą. Pierwsi uczniowie otrzymali je na początku września, część z nich rozdawali politycy PiS, a ci, którzy mieli mniej szczęścia, na sprzęt musieli poczekać do końca roku. Łącznie do czwartoklasistów trafiło 394 346 laptopów.
Trup w szafie po rządach PiS
Każdy, kto widział laptop dla czwartoklasistów, zwrócił uwagę na naklejkę "Krajowy Plan Odbudowy" wraz z informacją, że sprzęt został "sfinansowany przez Unię Europejską w ramach NextGenerationEU". Chociaż w tamtym momencie wypłata środków z KPO była zablokowana.
"Zakup laptopów dla uczniów jest elementem inwestycji C2.1.2 i docelowo ma zostać sfinansowany ze środków KPO. Obecnie zagwarantowany jest mechanizm prefinansowania przez Polski Fundusz Rozwoju" – informowało wówczas ministerstwo cyfryzacji. Czyli zakup darmowych laptopów – jak przekonywało PiS – miał być realizacją jednego z kamieni milowych. PFR miał odzyskać pieniądze, jak tylko KE odblokuje Polsce miliardy z KPO.
Przeczytaj także
Laptop z programu resortu cyfryzacji trafił do lombardu
I tu pojawia się problem. – Minister cyfryzacji z PiS powinien ogłosić przetarg na zakup laptopów do grudnia ubiegłego roku. (Rząd Donalda Tuska został zaprzysiężony dopiero 13 grudnia). Nie zrobił tego, bo nie miał na ten program zgody komisarzy z Unii i nie miał na to zabezpieczonych pieniędzy w budżecie – mówi TVN24 polityk z rządu znający kulisy tej sprawy.
"Albo program zamkniemy i na jego miejsce stworzymy nowy. Albo błyskawicznie podejmiemy rozmowy z Brukselą i spróbujemy naprawić błędy PiS. Albo "minister czarodziej", czyli Andrzej Cieszyński znajdzie nagle w budżecie państwa miliard 200 milionów złotych. Fakty są jednak takie, że każda z tych opcji niesie za sobą polityczne konsekwencje, co oznacza, że ostateczną decyzję będzie musiał podjąć premier Donald Tusk" – pisze TVN24.
Dlaczego laptopy akurat dla czwartoklasistów?
Kontrowersji nie brakowało od momentu ogłoszenia koncepcji programu. Dlaczego akurat czwartoklasiści, a starsze dzieci już nie? Dlaczego zapomniano o uczniach szkół średnich? Pytania się mnożyły, laptopów doczekali się natomiast nauczyciele – im przysługiwał bon w wysokości 2500 złotych.
Przy uzasadnieniu wyboru czwartej klasy szkoły podstawowej jako odpowiedniego czasu na otrzymanie laptopów przez uczniów, resort wskazywał, że właśnie wtedy rozpoczyna się realizacja zajęć z informatyki (zamiast realizowanej w klasach I-III edukacji informatycznej). Ponadto zaczyna się wtedy aktywna realizacja podstawy programowej z wykorzystaniem sprzętu komputerowego z każdego przedmiotu.
Oprac. JM