Stanisław Gawłowski, senator PO i ekspert w dziedzinie energetyki, w rozmowie z Bankier.pl mówi o priorytetach nowego rządu, fuzji Orlenu z Lotosem, atomie, węglu czy OZE.
Stanisław Gawłowski to doktor nauk ekonomicznych. W latach 2007-2015 r. sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska. Jako poseł na Sejm VIII kadencji (2015–2019) był przewodniczącym Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Obecnie jest senatorem z ramienia Koalicji Obywatelskiej.
Andrzej Stec: Jakie są najważniejsze wyzwania i zadania w obszarze energetyki nowego koalicyjnego rządu?
Stanisław Gawłowski: To jest jeden z najtrudniejszych obszarów, którym zajmuje się i musi się zająć rząd. Trzeba jasno powiedzieć, że poprzednia ekipa rządząca doprowadziła kraj na skraj katastrofy energetycznej. Luka energetyczna, która się będzie powiększać z powodu wyłączania zainstalowanych mocy energetycznych, brak uzupełnienia innymi źródłami i zwiększające się zużycie energii elektrycznej to sytuacja, która zastaliśmy. To powoduje, że rząd musi podjąć nie tylko pilne działania, ale musi też tak przeprowadzić reformę przepisów prawa, by umożliwić skrócenie uzyskiwania różnego rodzaju ważnych decyzji administracyjnych. Na przykład decyzji środowiskowych, planistycznych, decyzji dotyczących budowy nowych instalacji.
Najszybciej i najsprawniej budowę nowych instalacji rząd będzie mógł realizować w energetyce odnawialnej – energetyce wiatrowej. Równoległe musi to uzupełniać innymi działaniami, takimi jak pracę nad energetyką jądrową. To jest duże, poważne wyzwanie, z którym musimy się mierzyć.
A.S.: Czy są szanse, że prąd w Polsce dla gospodarstw domowych i firm będzie tańszy?
S.G.: Szanse oczywiście są. Około 17% energii elektrycznej w Polsce pochodzi z odnawialnych źródeł energii, a tam cena wytworzenia wynosi około 200-300 zł za 1 MWh. Natomiast około 70% energii pochodzi ze spalania węgla, a tutaj ta cena jest na poziomie 500-600 złotych. Był taki czas, że sięgała 2500 zł za 1 MWh. Zwiększony udział taniej, czystej energii spowoduje, że Polacy będą płacić mniej za energię elektryczną.
A.S.: Głośno jest w sprawie PKN Orlen i wielkiej konsolidacji energetycznej, w tym wydzielenia i sprzedaży Lotosu. Czy to były działania na szkodę państwa? Orlen podpiera się wieloma audytami, wycenami czy rekomendacjami renomowanych firm doradczych, w tym np. EY (przewodniczącym Rady Partnerów w EY jest Jan Krzysztof Bielecki, kiedyś prawa ręka Donalda Tuska).
S.G.: Jak ktoś chce uzyskać potwierdzenie dla własnych celów, nawet złych i niedobrych dla Państwa, to zawsze znajdzie się jakaś instytucja, która tego typu dokument sporządzi. Nieważne kim ona jest. Zamawiający zapłaci i potwierdzenie uzyska.
Przeczytaj także
Obajtek odwołany z funkcji prezesa Grupy Orlen. Rada Nadzorcza zdecydowała
Eksperci w Polsce zajmujący się bezpieczeństwem energetycznym, energetyką jako taką, mówią bez wyjątku, że ta konsolidacja była niepotrzebna i była prowadzona w taki sposób, że działa to dziś na szkodę bezpieczeństwa energetycznego Polski. Ujawniają to dziennikarze, ujawniają to kolejne kontrole, ale też ujawniliśmy to w trakcie posiedzenia pięciu połączonych komisji, które na mój wniosek zostały zwołane w Senacie ponad rok temu. Ta transakcja to tak naprawdę największy przekręt finansowy w historii Rzeczypospolitej.
Według informacji mediów straty, które NIK oszacował, sięgają ponad 7 mld zł. A tu jeszcze jest kwestia bezpieczeństwa Państwa. Jeżeli straciła Polska, jeżeli stracili Polacy, to ktoś musiał zyskać. Pytanie: kto? Kto za tym stoi? I w tej sprawie potrzebne jest działanie prokuratury, która przez rok nic w tej sprawie nie robiła. Nie prowadziła żądnych działań, nie mieliśmy informacji, czy wszczęto postępowanie. Dopiero po zmianie władzy, w ostatnich dniach zapadły decyzje o rozpoczęciu postępowania w sprawie. Jeszcze nie jest to postępowanie przeciwko konkretnym osobom.
A.S.: Komisja śledcza?
S.G.: Nie mam wątpliwości również, że powinna zostać powołana komisja śledcza. Obajtek, Orlen, fuzja, ludzie, którzy podejmowali decyzje, Sasin, Kaczyński, Morawiecki są przez prokuraturę chronieni. I w takich sytuacjach musi być powoływana komisja śledcza, żeby nie było żadnej ochrony, żeby w sposób transparentny, jawny, publiczny wyjaśnić wszystko, co złego stało się z tym procesem.
A.S.: Mały atom, duży atom czy żaden? Czy wszystkie pomysły poprzedniego rządu powinny trafić w tym momencie do kosza?
S.G.: Na razie nie ma potwierdzonej i sprawdzonej technologii, która działa już na świecie w ramach tzw. SMR-ów. Co więcej, w stosunku do spółki, która realizowała proces badawczy w Stanach Zjednoczonych, akcjonariusze chcą wytaczać pozwy, bo mówią, że zostali wprowadzeni w błąd, oszukani, a sama spółka jest już dziś właściwie bankrutem.
Jeszcze niedawno, czyli przed wyborami, widzieliśmy billboardy rozwieszane przez Orlen, że oto już będą w Polsce budowane SMR-y – mały atom. Technologia ta nie jest potwierdzona w sensie już zrealizowanej inwestycji przemysłowej gdzieś na świecie.
Problemy wspomnianej amerykańskiej spółki wynikają z tego, że podali oni informację, że cena za 1 MWh według ich obliczeń nie będzie mniejsza niż 90 dolarów. Przy cenie 1 MWh z energetyki odnawialnej w Stanach Zjednoczonych wynoszącej 45 dolarów pojawia się wprost informacja, że Amerykanie musieliby płacić dwukrotnie więcej za energię wyprodukowaną tą technologią. Nie chcą tego robić. Natomiast technologia „duży atom” jest znacząco tańsza, bo koszty realizacji tego typu inwestycji w przeliczeniu na 1 MWh powodują, że istnieje uzasadnienie ekonomiczne dla „dużego atomu”.
I w związku z rosnącym zapotrzebowaniem na energię elektryczną, bo przed nami jest choćby elektryfikacja ciepłownictwa, transportu, także zużycie energii w Polsce będzie tylko rosło, więc zapotrzebowanie na nowe moce wytwórcze, również z atomu, jest. Trzeba bardzo racjonalnie i bardzo sprawnie prowadzić procesy inwestycyjne, bo nie ma żadnych szans, aby pierwszy blok w „dużej” energetyce jądrowej powstał do roku 2033.
A.S.: Oba projekty, jeden z Amerykanami, drugi z Koreańczykami, czy w tej formie, w jakiej one są dzisiaj, powinny zostać, trzeba im się przyjrzeć? Jak to powinno wyglądać?
S.G.: Projekt realizowany z Amerykanami jest na dużo dalszym etapie zaawansowania, dlatego że i lokalizacja jest znacząco lepiej dobrana, wszystkie niezbędne techniczne rzeczy są dopracowane, natomiast nie ma tam jeszcze spiętego finansowania inwestycji. Także na to musimy jeszcze chwilę poczekać. I to tak naprawdę ostatecznie rozstrzygnie, jakie będą później koszty związane z wyprodukowaniem 1 MWh.
Natomiast w przypadku realizacji inwestycji firmowanej przez Koreańczyków, a tak naprawdę który ma być zrealizowany gdzieś na obszarze PAK, mam jedną wątpliwość, o której mówiłem już publicznie. Wątpliwość dotyczy chłodzenia reaktora. Chłodziwem w tym przypadku jest woda, a region koniński jest w wodę bardzo ubogi. W jaki zatem sposób inwestorzy chcą zabezpieczyć możliwość właściwiej technicznie pracy tego reaktora? To musi być rozstrzygnięte na tym etapie pierwszym. W zasadzie powinno być już rozstrzygane na etapie decyzji zasadniczej, ale nie później niż przy decyzji środowiskowej. Decyzja środowiskowa, dokumenty, raporty są jawne, więc będę się przyglądał, jak inwestor uzasadni możliwość zgromadzenia tak dużej ilości wody na potrzeby chłodzenia reaktora o zakładanej mocy.
A.S.: Dzisiaj prezesem spółki PGE PAK Energia Jądrowa – delegowanej do budowy „koreańskiej” elektrowni – jest Jakub Rybicki, człowiek z rekomendacji PiS. Czy będzie mógł dalej kontynuować swoją misję?
S.G.: Co do zasady mam kompletny brak zaufania do wszystkich ludzi związanych z PiS-em. Będziemy się przyglądać całemu temu przedsięwzięciu bardzo uważnie.
A.S.: Kiedy pierwsza energia z atomu może popłynąć nad Wisłą?
S.G.: Mocno pracujemy i gdybyśmy rzeczywiście popatrzyli optymistycznie na terminy, to pierwsza energia z „dużego atomu” może w Polsce popłynąć około roku 2037. Wszystkie wcześniejsze daty to były bajki PiS-u na potrzeby kampanii wyborczej.
A.S.: Co zrobić z węglem? Wycofać się?
S.G.: Po pierwsze wydobycie węgla spada. Podczas rządów PiS spadło o ponad 20 milionów ton. W 2015 roku wydobycie sięgało 74 milionów ton, a w 2023 roku poniżej 50 milionów ton. To oznacza jedno – w Polsce węgiel się kończy, a te złoża, które są, są na tak dużych głębokościach, że koszty wydobycia w żaden sposób nie uzasadniają prowadzenia budowy nowych kopalń.
Zmiany klimatu są faktem i jeżeli chcemy im przeciwdziałać, to musimy odchodzić od spalania paliw kopalnych. Węgiel w Polsce jest dziś używany do produkcji energii elektrycznej i cieplnej. To jest w przypadku energii elektrycznej najdroższa obecnie forma produkcji energii. Jeżeli chcemy szukać taniej energii, żeby Polacy płacili mniejsze rachunki, to musimy szukać też innych źródeł wytwarzania energii.
A.S.: Czy należy kontynuować projekt NABE, czyli wydzielenia aktywów węglowych ze spółek z udziałem Skarbu Państwa i wniesienia ich do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego?
S.G.: Ten projekt w postaci, którą pod koniec kadencji trafił do Sejmu i Senatu, miał wymiar czysto finansowy. Miał spowodować, że banki będą dalej udzielały kredytów spółkom energetycznym, które znajdują się w nienajlepszej kondycji finansowej i gwarantem tego miał stać się Skarb Państwa, czyli my wszyscy mieliśmy ponosić odpowiedzialność za złe i beznadziejne zarządzanie w tychże spółkach. I dodatkowo płacić bardzo wysoką cenę za energię. Właściwie to już płacimy bardzo wysoką cenę za energię elektryczną.
W tej sytuacji tak skonstruowany projekt NABE nie powinien ponownie trafiać do parlamentu. Natomiast czekamy na propozycję rządu, który zaproponuje inne rozwiązanie pozwalające na reformę polskiej energetyki.
A.S.: W zeszłym roku przygotował pan w Senacie projekt dotyczący turbin wiatrowych. Co się dzieje z tym projektem i czy planowane są dalsze prace?
S.G.: Projekt został przyjęty przez Senat i trafił do zamrażarki sejmowej pani marszałek Witek i Sejm nigdy nim się nie zajął. W czwartek na posiedzeniu połączonych komisji Klimatu i Środowiska oraz Gospodarki Narodowej dyskutowaliśmy z polskim rządem oraz ministrem energetyki Królestwa Danii o przyszłości OZE w Polsce. Dania jest światowym liderem w wytwarzaniu energii z odnawialnych źródeł. Byli też przedstawiciele biznesu, gospodarki, pracodawcy, branży OZE, która już w Polsce zatrudnia kilkukrotnie więcej ludzi niż cała branża górnicza.
Szukaliśmy dobrych rozwiązań na przyszłość i ten projekt był jednym z omawianych elementów. Jeśli ten projekt przyspieszy i ułatwi w jakiś sposób procesy inwestycyjne, to przekażemy go rządowi jako bazę do dalszych prac nad regulacjami związanymi z OZE.