Pan Prezydent Duda podpisał ustawę budżetową. Więc budżet mamy. Pan Premier Tusk skomentował: „Budżet podpisany i o to chodziło. Pieniądze trafią do ludzi”. Ale Pan Prezydent podpisaną przez siebie ustawę budżetową skierował do Pani Prezes Przyłębskiej, żeby stwierdziła, czy budżet uchwalony przez Sejm bez Panów Kamińskiego i Wąsika, jest budżetem.
/Wojciech Olkuśnik /East News
Może się mylę, ale pewnie Pani Prezes stwierdzi, że nie jest. Po coś przecież tym Prezesem Pan Poseł Kaczyński kazał ją uczynić. Ale Pana Banasia też Prezesem kazał uczynić, tylko czego innego i co? Ale wolty Pani Prezes, takiej jak Pana Prezesa, to się nie spodziewam.
Więc będziemy mieli budżet, który Pan Poseł Kaczyński z pewnością uzna nie „nielegalny”. To nie oznacza jednak nowych wyborów. Teoretycznie przynajmniej. Bo Pan Prezydent – zgodnie z art. 225 Konstytucji – to jedynie może (a nie musi) zarządzić skrócenie kadencji Sejmu „jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona Prezydentowi Rzeczypospolitej do podpisu”. A została ona złożona i do tego nawet podpisana.
Reklama
Skierowanie budżetu do TK. Co mówi konstytucja?
Przy okazji mamy jednak niebywałą okazję pochylić się nad naszą „nowoczesną i demokratyczną” Konstytucją, której twórcy przewidzieli w jej art. 224 ust. 1, że do ustawy budżetowej „nie stosuje się przepisu art. 122 ust. 5” – czyli, że Prezydent nie może jej – jak się to potocznie określa – „zawetować”. Ale w art. 224 ust. 2 przewidzieli, że może ją skierować do Trybunału Konstytucyjnego.
Nie wiadomo jednak, czy może to zrobić tylko przed jej podpisaniem, czy także w jej przypadku – jak w przypadku innych ustaw – może też to zrobić po jej podpisaniu? Albowiem Konstytucja stanowi, że „w przypadku zwrócenia się Prezydenta Rzeczypospolitej do Trybunału w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy budżetowej przed jej podpisaniem, Trybunał orzeka w tej sprawie nie później niż w ciągu 2 miesięcy”.
I tu jest potrzebna „wielopoziomowa, derywacyjna” wykładnia Konstytucji: czy to oznacza, że nie może być innego „przypadku” – czyli podpisania ustawy i jej skierowania do Trybunału w trybie art. 191 ust. 1 pkt 1 Konstytucji, czy że tylko w tym pierwszym przypadku Trybunał ma 2 miesiące, a w tym drugim przypadku nie ma po prostu tego limitu czasowego i może orzec po 3 miesiącach, albo po 3 latach – jak to często raczył czynić?
Nie jest zabawne, że Prezydent może podpisać ustawę, o której sądzi, że jest niezgodna z Konstytucją, a potem wystąpić do Trybunał o stwierdzenie, że podpisał przed chwilą ustawę niezgodną z Konstytucją? A nie jest jeszcze bardziej zabawne, że akurat ustawę budżetową to musi podpisać, nawet jak uważa ją za niezgodną z Konstytucją i może jedynie prosić Trybunał o stwierdzenie tej niezgodności?
A tak w ogóle, to co może być niezgodne z Konstytucją w ustawie budżetowej? Otóż ustawa budżetowa może „nie urzeczywistniać zasad sprawiedliwości społecznej”, którą ma urzeczywistniać Rzeczpospolita Polska zgodnie z art. 2 Konstytucji.
Tak czy siak ustawa budżetowa ma charakter szczególny. Jak cały budżet. A to przecież prosty plan przychodów i wydatków państwa. Nic nadzwyczajnego. Dowodem jest to, jak często jest nowelizowany w trakcie roku budżetowego. Co do przychodów podatkowych państwa jest zazwyczaj „przestrzelony”. I nic się nie dzieje.
A mimo to, słowo „budżet” pada w Konstytucji aż 41 razy. A na przykład „własność” – tylko 8 razy. Art. 190 ust, 3 Konstytucji stanowi, że w przypadku orzeczeń Trybunału o niezgodności ustawy z Konstytucją, „które wiążą się z nakładami finansowymi nie przewidzianymi w ustawie budżetowej, Trybunał określa termin utraty ich mocy obowiązującej po zapoznaniu się z opinią Rady Ministrów”.
„Twórcy budżetu jak księgowi GetBack”
W demokratycznym państwie prawnym, nawet jak ustawa odbiera własność obywatelom niezgodnie z konstytucją i Trybunał Konstytucyjny nie tylko o tym wie, ale razi go to do tego stopnia, że zdecydował uznać ustawę za niezgodną z Konstytucją to i tak może uznać, że jeszcze przez jakiś czas można pozbawiać obywateli ich własności. A w sprawie tego, jak długo ma to jeszcze trwać, to się musi Trybunał skonsultować z Radą Ministrów.
Nieprawda, że zabawnie? Twórcy budżetu zachowują się zresztą jak księgowi GetBack – fałszują księgi rachunkowe. Aby deficyt budżetowy w roku bieżącym nie był zbyt duży, ukrywają część wydatków poza budżetem. Wyspecjalizował się w tym rząd PiS. Ale rząd PO w swoim budżecie niewiele zmienił. Ponoć dlatego, że nie zdążył. Idę o zakład, że w przyszłym roku będzie tak samo. Już profesor Balcerowicz podobne operacje jak Morawiecki przeprowadził w roku 1999 będą ministrem finansów w rządzie AWS-UW, wyrzucając poza budżet część zobowiązań ZUS. Bardzo krytykował go za to posunięcie profesor Belka, który podobną operację przeprowadził w 2002 roku jak został ministrem finansów w rządzie SLD-PSL.
I tak to sobie pomalutku jakoś tu żyjemy w kraju króla Ubu.
„Ubu Król, czyli Polacy” to tytuł dramatu Alfreda Jarry’ego, ekscentrycznego powieściopisarza francuskiego z 1888 roku, uznawanego za prekursorski dla surrealizmu i teatru absurdu. Na język polski został przetłumaczony dopiero w 1936 roku przez Boya-Żeleńskiego. I nie jest specjalnie popularny. Ciekawe dlaczego? Przecież do uchwalania ustawy budżetowej w 2024 roku pasuje jak ulał.
Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego
Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia Messengerem o kolejnych felietonach Roberta Gwiazdowskiego kliknij tutaj
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL