Korzyński: hollywoodzki i disneyowski styl muzyki
Muzycy byli brani m.in. z orkiestry radiowej, ale też z „miasta”. Wśród nich byli doskonali muzycy sesyjni, jak gitarzysta Winicjusz Chróst, basista Arkadiusz Żak, bębniarz Wojciech Kowalewski, Paweł Perliński (el. Piano) czy Marek Stefankiewicz, który grał na syntezatorach. Z tymi muzykami i z orkiestrą symfoniczną udało się zarejestrować muzykę, która z założenia miała być trochę inna niż to, co można było u nas usłyszeć, może bardziej hollywoodzka, w disneyowskim stylu. A używaliśmy wyjątkowych, jak na tamte czasy, sprzętów. Chociażby legendarnej yamahy DX7, rolanda TB 303 czy samplera Akai, którego kupiłem w Niemczech. To na nich zagrane są m.in. dźwięki z ilustracji do filmowych scen z Filipem Golarzem. Mam je zresztą do dziś – opowiadał Korzyński w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.
Trwa ładowanie wpisu Instagram
Był jednak wyjątek. Gradowski zaprosił do pracy zespołu rockowy TSA, który przygotował i wykonał piosenkę „Marsz wilków”, mroczną, budzącą niepokój. Wilki atakują księstwo jednego z bohaterów „Akademia Pana Kleksa”, czyli Mateusza, i pustoszą je.
Projekt marzeń Krzysztofa Gradowskiego
Droga pana Kleksa na kinowy ekran była długa. Gradowski myślał o tym filmie przez wiele lat. Reżyser był członkiem Zespołu Filmowego „X”, któremu szefował Andrzej Wajda. Była połowa lat siedemdziesiątych XX wieku. Wajdzie pomysł się spodobał, ale koszty produkcji filmu okazały się zbyt wysokie. Przygotowując się przez lata do realizacji swojego wymarzonego filmu, Krzysztof Gradowski zebrał potężną dokumentację, napisał scenariusz oraz teksty do większości piosenek. Był też autorem projektów plastycznych. Minęło parę lat. Pod opiekę wziął produkcję filmu Wilhelm Hollender, szef produkcji Zespołu „Zodiak” Jerzego Hoffmana. Punktem zwrotnym był pomysł reżysera, by z wierszy Brzechwy uczynić piosenki. Wszyscy temu przyklasnęli.
Trwa ładowanie wpisu Instagram
„Kaczka dziwaczka” i banda muzycznie uzdolnionych urwisów
W filmie zagrały dzieci utalentowane muzycznie. Castingi prowadzono m.in. w szkołach muzycznych. Jednym z małych aktorów był Roman Orłow, który w dorosłym życiu został muzykiem. W filmie Krzysztofa Gradowskiego zaśpiewał utwór „Kaczka Dziwaczka”.
Praca na planie była dla mnie fantastyczną i niefrasobliwą przygodą. Spędziłem cztery miesiące w łódzkim atelier i w pałacu Radziwiłłów w Nieborowie. Na planie „Akademii” zebrano po prostu bandę urwisów wyłowionych ze szkół muzycznych – mających wdzięk, poczucie rytmu i ładne głosy. Obecność w tej grupie zawdzięczam po części narodowo-wyzwoleńczym odruchom, bowiem na jednej z przerw zauważyłem bacznie przyglądającą się nam, latającym po korytarzu chłopakom, młodą, ładną kobietę. Bardzo mi się spodobała, chcąc więc zrobić na niej ważenie, wlazłem koledze na plecy i przegalopowałem przed nią, krzycząc : Solidarność ! Solidarność ! Nie wyleciałem za to ze szkoły, a jak się okazało zwróciłem uwagę dziewczyny, której zadaniem było wynaleźć chłopców do filmu – wspominał w wywiadzie dla „Życie Warszawy” w czerwcu 2006 r.
Trwa ładowanie wpisu Instagram
Jakie inne przebojowe utwory pojawiły się na ścieżce dźwiękowej filmu Krzysztofa Gradowskiego i dwóch kolejnych opowieści o przygodach Ambrożego Kleksa? To m.in. „Zoo(kleksografia)”, „Jak rozmawiać trzeba z psem”, „Na wyspach Bergamutach”, „Psie smutki”.