Obiegowe pieniądze mogą być warte znacznie więcej, niż wskazuje ich nominał. Wystarczy jeden szczegół, błąd w druku czy nietypowy numer serii, by kolekcjonerzy zapłacili za nie krocie.
„Zarobić można na wszystkim” — przekonują internauci i wystawiają na sprzedaż obiegowe pieniądze. Kilka czy kilkanaście tysięcy złotych za jeden banknot nikogo już nie zaskakuje. Wyjątkowe banknoty, czyli destrukty, serie próbne, czy też z nietypową serią są warte kilka średnich krajowych pensji.
Aukcje numizmatyczne. Obiegowe banknoty są warte więcej niż ich nominał
Na popularnym serwisach ogłoszeniowych są tysiące aktualnie używanych banknotów. Za dziesięciozłotówkę z Mieszkiem I na awersie trzeba zapłacić 100 i więcej złotych. Banknoty o nominale 100 zł są wyceniane na 300-500 zł, a za banknot 200 zł trzeba zapłacić od pięciuset do niemal 1 tys. zł.
Różne są też oczekiwania internautów, którzy oferują banknoty obiegowe o nominale 500 zł. Popularne pięćsetki z królem Janem III Sobieskim na awersie stały się dla wielu osób źródłem dodatkowego dochodu. Można je już kupić za 600-700 złotych. Te z nietypowymi numerami seryjnymi są znacznie droższe. „Sprzedam dziesięć banknotów 500 zł w serii od AO 4760257 do AO 4760266” – zaznacza jeden z internautów. Za całość chce uzyskać 7 tys. zł.
Banknoty 500 zł cieszą się dużym zainteresowaniem kolekcjonerów
Najdroższa pięćsetka kosztuje znacznie więcej, niż jest warta. Jeden z internautów chce za nią uzyskać 7257,60 zł. „Aukcja dotyczy banknotu o numerze: AE 3033333” – zaznaczył w opisie. „Banknot jest w stanie idealnym. Prosto z banku, nie był zginany” — dodał. Miłośników pięćsetek jest znacznie więcej.
Jeden z nich za siedem banknotów, każdy o nominale 500 zł chciał uzyskać łączną niemal 10 tys. zł. Jak zaznaczył w opisie, wysoka cena ma dotyczyć wyjątkowej serii banknotów. Z kolei inny rekordzista wystawił na jednej aukcji 32 egzemplarzy o nominale 500 zł.
Obiegowe banknoty trafiają na licytacje. Kupujący płacą krocie
Radości ze sprzedaży obiegowych banknotów nie kryją także inni użytkownicy sieci. Na jednej z internetowych aukcji, która zakończyła się w październiku, wystawiono ponad 6 tys. walorów. Oprócz antycznych, średniowiecznych monet znalazły się również obiegowe pieniądze. Banknoty te stanowiły kilkadziesiąt pozycji i cieszyły się ogromnym zainteresowaniem kolekcjonerów. Mimo wysokich cen wywoławczych uzyskiwały one znacznie wyższe ceny końcowe. W niektórych licytacjach przebicie wynosiło ponad 900 proc.
Cena wywoławcza banknotu o nominale 10 zł z 1994 roku wynosiła 400 zł. Dziesięciozłotówka z rzadko spotykaną serią „AA” została sprzedana za 1,6 tys. zł. Za inny banknot o tym samym nominale, jeden z kolekcjonerów zapłacił 1,8 tys. zł, co stanowiło przebicie 360 proc. Uwagę przyciągał efektowny brak druku warstwy głównej na rewersie. Pomimo upływu kilkudziesięciu lat banknot był zachowany w stanie naturalnej, emisyjnej świeżości.
Licytacja banknotów. Drobny szczegół miał wpływ na ich cenę
Zainteresowaniem licytujących cieszyła się także dwudziestozłotówka z 1994 roku o nietypowej serii i numerze — AA 0000168. Chociaż cena wywoławcza wynosiła 250 zł, banknot sprzedano za 2,3 tys. zł. Znacznie droższa była dziesięciogroszówka z 2021 roku. Nowy nabywca zapłacił za obiegową monetę 3 tys. zł. – Współczesne monety to tzw. evergreen. Tu mieliśmy naprawdę spektakularny błąd menniczy — zaznaczył Marcin Żmudzin z Domu Numizmatycznego „Damian Marciniak” w rozmowie z Wprost.pl.
W tej samem cenie został sprzedany banknot o nominale 50 zł z 1994 roku. Kolekcjonera zainteresowała nietypowa seria i bardzo wczesny numer — AA 0000174. „Bardzo rzadka seria i znakomity, wczesny egzemplarz” – czytamy w opisie pięćdziesięciozłotówki.
Nietypowe serie banknotów cieszą się dużym zainteresowaniem kolekcjonerów
Znacznie droższe były banknoty, które uzyskały wysoką notę PMG, czyli były w emisyjnym stanie zachowania. Za banknot 50 zł z 1994 roku z bardzo rzadką serią zastępczą – „ZA”, jeden z kupujących zapłacił 6,5 tys. zł. „Banknot w stanie emisyjnym, bez żadnych ugięć w polu. Naturalny z zachowanym połyskiem papieru i druku. Na minus jedynie dwa odciski w papierze u dołu lewego marginesu, tak jak widać na dodatkowym zdjęciu” – informowali przedstawiciele domu aukcyjnego.
Tyle samo kosztował banknot o nominale 200 zł z 1994 roku. Uwagę licytujących zwróciła seria zastępcza – „YA”, która obecnie jest rzadko spotykana. „Współcześnie walor w ogóle niewystępujący w takim stanie zachowania. Ostatnie notowanie w archiwum OneBid egzemplarz w stanie emisyjnym jest z roku 2006! Od tego czasu pojawiały się i to wcale nieliczne tylko sztuki w stanach obiegowych. Olbrzymia rzadkość” – czytamy w opisie sprzedanego banknotu obiegowego.
Aukcje banknotów. Branża numizmatyczna jest odporna na zawirowania gospodarcze
Jedną z najdroższych pozycji na aukcji stanowił obiegowy banknot o nominale 200 złotych z 1994 roku. Banknot wyróżnia się wczesną serią zastępczą „ZA” w znakomitym stanie. Dzięki temu wiele osób chciało mieć ten egzemplarz w swojej kolekcji. Nowy nabywca zapłacił za dwustuzłotowy banknot 9,5 tys. zł.
Najdroższy obiegowy banknot na aukcji został wyceniony na 27 tys. zł. To aktualnie używany egzemplarz z wizerunkiem króla Kazimierza Wielkiego. Banknot wyróżnia się od innych rzadko spotykaną serią „YA”, o czym pisaliśmy na łamach Wprost.pl. W sieci można znaleźć jeszcze droższe obiegowe banknoty. Niektóre z nich są wyceniane na kilkadziesiąt tysięcy złotych, za inne trzeba zapłacić znacznie więcej.
„Zapraszam do składania propozycji zakupu obiegowego banknotu o nominale 200 zł” – napisał jeden z internautów. W tym przypadku szczególnym walorem miała być seria i numer: CD 0066660. Internauta zamieścił także cenę, jaką chciałby uzyskać za swój obiegowy egzemplarz. Kwota ponad 111 tys. zł zaskoczyła wielu kolekcjonerów.
Zdaniem ekspertów z branży numizmatycznej o płynności rynku świadczy popyt na aukcjach monet i banknotów, które niemal przy każdej pozycji wzbudzają ożywioną licytację, niezależnie od progu wejścia. — W ostatnich pięciu latach widać ożywione zainteresowanie sprzedażą pieniędzy i napływ bardzo wielu nowych klientów — twierdzą. Zaznaczają również, że rynek numizmatyczny kontynuuje wzrost nawet w czasie ostatnich zawirowań gospodarczych.