„Od sześciu miesięcy ceny nie rosną” – zapewnia biuro prasowe Narodowego Banku Polskiego na platformie X. Na dowód przedstawia wykres inflacji CPI. Ekonomista odwołał się do tych danych i podkreśli, że jest odwrotnie. „Mam nadzieję, że pomogłem” – skwitował.
Inflacja w Polsce. NBP znów przekonuje, że ceny w kraju już nie rosną (East News, Pawel Wodzynski)
Inflacja konsumencka (CPI) we wrześniu wyniosła 8,2 proc. – wynika z szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). To kolejny miesiąc z rzędu, gdy wskaźnik spada, a zarazem pierwszy od półtora roku, w którym jest on jednocyfrowy.
„Ceny nie rosną”
Gruszek w popiele nie zasypiało biuro prasowe Narodowego Banku Polskiego i na platformie X (dawny Twitter) ogłosiło, że ceny w Polsce nie rosną od sześciu miesięcy.
To wywołało lawinę komentarzy internatów, z których przebija się rozbawienie i niedowierzanie w narrację NBP. Głos postanowił też zabrać dr Krzysztof Standerski, ekonomista, współtwórca programu gospodarczego Lewicy i jej kandydat do Sejmu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Walka z inflacją. "Koniec z Bizancjum, koniec z tym rozpasaniem"
Ceny rosną przeciętnie w tempie 8,2 proc. w skali roku. Mam nadzieję, że pomogłem. Na następnej lekcji powtórzymy mnożenie, NBP – zakpił dr Krzysztof Standerski.
Jak jest z tymi cenami?
NBP do swojej narracji o nierosnących cenach wykorzystuje wybieg i powołuje się na ceny miesiąc do miesiąca. I rzeczywiście. W stosunku do sierpnia ceny we wrześniu obniżyły się o 0,4 proc.
Narracja ta jednak zaczyna się sypać, gdy spojrzymy na dane rok do roku. To właśnie one służą wszystkim obserwatorom do ustalenia, w jakiej sytuacji jest gospodarka danego kraju. A wynik 8,2 proc. na plusie wprost wskazuje, że za produkty płacimy więcej niż jeszcze we wrześniu 2022 r.
A zatem one cały czas rosną, ale z mniejszą dynamiką, o czym decyduje statystyka. Mechanizm jej działania opisał w rozmowie z money.pl prof. Marian Noga, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Weźmy taką cebulę. Dwa lata temu jej kilogram kosztował 50 groszy, a rok później było to już 1,50 zł, czyli 200 proc. więcej. Jeśli cena tej cebuli rośnie nam o kolejne 50 gr, czyli do 2 zł, to te 50 gr odnosimy już do 1,5 zł i wówczas to już nie jest wzrost o 200 proc. tylko o ok. 33 proc. – wyjaśnił prof. Marian Noga.
– Bazując na przykładzie mojej cebuli, jeśli inflacja spadła z 200 proc. do 33 proc., to oznacza tyle, że cena wzrosła nie z 50 gr do 1,50 zł tylko ze 1,50 zł do 2 zł. Oczywiście cebula kosztuje dziś nawet 6,50 zł, ale tak to się odbywało w poprzednich latach – wartość inflacji była coraz mniejsza, a ceny ciągle rosły. I tak oto z 50 gr doszliśmy do 6,50 zł – wskazał nasz rozmówca.