Leki z równoległego importu mogą ocalić finanse pacjentów oraz budżet Narodowego Funduszu Zdrowia. SIRPL wzywa do klarownych i przejrzystych reguł.
Określenie „równoległy import leków”, chociaż może nie być powszechnie znane typowemu Polakowi, w rzeczywistości jest proste. To nic innego, jak uregulowana przepisami unijnymi praktyka, która sprowadza się do importowania tych samych, oryginalnych medykamentów z innych państw Unii Europejskiej, gdzie są one osiągalne w niższej cenie. Te produkty cechują się identycznymi parametrami, co leki sprzedawane w Polsce – wytwarzane przez te same korporacje. Według opinii specjalistów, korzyści czerpią zarówno pacjenci, jak i Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) – ci pierwsi otrzymują tańsze lekarstwa, a NFZ – zyskuje oszczędności.
Jak funkcjonuje równoległy import leków?
Ekspert tłumaczy, że równoległy import działa w nieskomplikowany sposób.
– Importerzy równolegli przywożą oryginalne lekarstwa z innych państw Unii Europejskiej, gdzie są one dostępne w mniejszych cenach. Te produkty – po stosownym przepakowaniu i zdobyciu pozwoleń – trafiają na polski rynek – wyjaśnia w rozmowie z „Wprost” Tomasz Dzitko, przewodniczący Stowarzyszenia Importerów Równoległych Produktów Leczniczych (SIRPL).
Wyjaśnia, że ceny maleją nie tylko w odniesieniu do leków sprowadzanych, lecz także w obszarze leków oferowanych przez producentów – ponieważ presja konkurencyjna generuje obniżki.
– Medykamenty z równoległego importu mogą być korzystniejsze cenowo nawet o 30 procent – akcentuje ekspert.
Równoległy import leków a redukcja kosztów
Z raportu SIRPL, opracowanego przez firmę badawczą IQVIA, wynika, że w ciągu ostatnich sześciu lat, dzięki równoległemu importowi leków, zredukowano koszty o ponad 3,6 mld zł. Jedynie w roku 2024 zarówno pacjenci, jak i system opieki zdrowotnej zaoszczędzili przeszło 722 mln zł. Czy to wiele, czy mało?
– Odnosząc się do konkretnego przykładu: to suma, która mogłaby pokryć na przykład terapię dzieci dotkniętych rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA). Koszt jednej dawki wynosi około 10 mln zł, a w ciągu roku istnieje możliwość wyleczenia 60 dzieci. To oznacza, że całkowity budżet NFZ na terapię SMA równa się oszczędnościom wynikającym z równoległego importu leków – precyzuje przewodniczący SIRPL.
Jako kolejny przykład podaje roczny budżet na terapię in vitro, który w 2025 r. w Polsce wynosi 600 mln zł.
– To dokładnie tyle, ile wynosiły przeciętne roczne redukcje kosztów z tytułu importu równoległego w okresie ostatnich sześciu lat – zaznacza Tomasz Dzitko.
Ekspert: „Udział leków z równoległego importu wciąż jest znikomy”
Według przewodniczącego SIRPL, oszczędności mogłyby być wyższe.
– W Polsce odsetek leków z importu równoległego w aptekach pozostaje znikomy i obecnie stanowi blisko 1 proc. wszystkich lekarstw, z czego produkty refundowane z importu równoległego to zaledwie 0,25 proc. wszystkich leków refundowanych na rynku – komentuje Tomasz Dzitko.
Jak podkreśla, w krajach UE udział leków z importu równoległego jest znacząco wyższy:
– Na rynku niemieckim wynosi około 8 proc., a w Danii sięga nawet 30 proc. Dzięki importowi równoległemu pacjenci uzyskują dostęp do tych samych produktów po bardziej korzystnej cenie – dodaje ekspert.
Nowelizacja ustawy refundacyjnej – SIRPL apeluje o klarowne reguły
Obecnie trwają prace nad nowelizacją ustawy refundacyjnej, które mogą w znacznym stopniu zwiększyć odsetek leków z importu równoległego na polskim rynku. Jest to krok bazujący na rozwiązaniach, które w Europie działają już od ponad 50 lat i przynoszą wymierne pożytki pacjentom oraz systemowi zdrowotnemu.
Jak dowiadujemy się z przekazanego redakcji „Wprost” stanowiska, branża importerów, włączając się w konsultacje międzyresortowe, wzywa do jasnych i przejrzystych reguł funkcjonowania rynku importu równoległego, wprowadzając odrębną definicję dla leków z importu równoległego, upraszczając procedury i eliminując niepotrzebne bariery administracyjne.
– Ułatwienie dostępu do leków z importu równoległego nie powinno wywoływać emocji politycznych ani kontrowersji. Przyniesie bowiem autentyczne oszczędności budżetowi NFZ oraz pacjentom, a także zwiększy dostępność konkretnych medykamentów na polskim rynku. Same plusy – i żadnych zagrożeń – podsumowuje prezes Dzitko.
Stanowisko branży popierają Federacja Pacjentów Polskich, Federacja Konsumentów, Związek Pracodawców Hurtowni Farmaceutycznych, a także Związek Zawodowy Pracowników Farmacji.



