Tym, którzy mogą mieć trudności z identyfikacją – wyjaśniam. W niedzielę przedwyborczą, 27 kwietnia, Rafał Trzaskowski określał siebie jako prawdziwego „kandydata obywatelskiego”. Z kolei Karol Nawrocki, w pełni podzielając narrację polityczną PiS, przedstawił się jako „strażnik ładu społecznego”.
Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki
Bogusław Chrabota
O jaki ład chodzi? Gdyby ktoś miał wątpliwości – wyjaśniam: chodzi o przywileje socjalne, które Polakom zaoferował rząd PiS. O 13. i 14. emeryturę, o 800 plus oraz wszelkie te świadczenia, które wprowadzono za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ich ochrona i rozwijanie były jedynym politycznym pomysłem Andrzeja Dudy. Ustępujący prezydent nie miał żadnego innego planu na krajową politykę (pomijając kwestie jego osobistej parafii) niż permanentne podlizywanie się elektoratowi socjalnemu. Zgodził się na każdy dodatkowy transfer, całkowicie ignorując kwestie ekonomiczne. Nawrocki zapewnia, że zamierza podążać tą samą drogą.
Karol Nawrocki kontynuatorem PiS?
Dla niego socjalne prawa nabyte to kwestia święta – nawet jeśli po etapie kampanii okaże się, że destabilizują budżet, prezydent Nawrocki ich nie ruszy, bo są otoczone nimbem pisowskiej świętości. Gdyby ktoś zapytał o pragmatyzm kandydata Nawrockiego, odpowiedź jest jasna: prezydent jest tu po to, by bronić praw socjalnych. Reszta – jak choćby relacja wydatków do dochodów państwa – go nie interesuje.
Czego jeszcze dowiedzieliśmy się podczas łódzkiej konwencji PiS? Przede wszystkim, że Nawrocki w dwustu procentach zharmonizował swój język z narracją partii Kaczyńskiego. W jego wystąpieniu pojawiły się nielegalni migranci, zagrożenie na polskich ulicach, potrzeba ochrony polskiej „złotówki”, kłamstwa na temat tego, że Platforma chce zniszczyć służbę zdrowia, by później ją sprywatyzować, oraz insynuacje, że rząd Tuska zamierzał bronić Polski na linii Wisły, zostawiając cały wschód kraju na pastwę Rosjan. Na koniec pojawił się także straszliwy cień obsesji prezesa – diaboliczni Niemcy, którym rzekomo ma służyć Trzaskowski, lokaj interesów Berlina oraz ich straszliwy, zniemczony lobbysta – Donald Tusk.
Co ma do powiedzenia Rafał Trzaskowski?
Czy Trzaskowskiemu, godzinę po zakończeniu konwencji Nawrockiego w Łodzi, udało się z tą wizją polityki polemizować? Niezbyt. Trzaskowski zaprezentował się w słonecznym Poznaniu jako „kandydat obywatelski”, człowiek wolny od obsesji i „arbiter polskich spraw”. Nie wdawał się w polityczną publicystykę, nie odnosił się do zarzutów przedstawionych przez Nawrockiego. Nie obrażał nikogo, ani nie straszył. Nie mówił o Niemcach czy 800+. Zachęcał za to, by „lubić ludzi” i malował perspektywę Polski nie dla PiS i jego zwolenników, ale dla wszystkich Polaków.
Charakterystyczne jest – podsumowując – że Nawrocki definitywnie zrezygnował z atrybutu „obywatelskości”, aby zakryć go lojalnością wobec partii Kaczyńskiego, podczas gdy Trzaskowski wyraźnie dawał do zrozumienia, że jest kimś więcej niż tylko alter ego premiera Tuska.
Czy Andrzej Duda złamał słowo?
Z politycznych wydarzeń niedzieli warto również zauważyć udział w konwencji Nawrockiego, który przemawiał głosem Katona Andrzeja Dudy, który – ignorując wcześniejsze obietnice o nieangażowaniu się w kampanię – jednoznacznie poparł Nawrockiego. Kto go do tego zmusił? Sumienie? Opatrzność? Kaczyński? A może lojalność wobec własnego elektoratu? Tego nie wiadomo. I na dłuższą metę nie ma to większego znaczenia, ponieważ niewielu miało wątpliwości, że tak to się w końcu potoczy.
Kto wygrał wyborczą niedzielę? Dobry i coraz sprawniejszy retorycznie Nawrocki w łódzkiej hali, czy Trzaskowski na otwartym powiet
Źródło