– Polska ma ceny energii jedne z najwyższych w Europie i wiele wskazuje, że przez jakiś, pewnie nawet niekrótki czas, ta sytuacja będzie się utrzymywać – powiedział minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski. Potwierdził, że na transformację energetyczną Polska przeznaczy około 400 mld zł. Dodał, że choć kraj będzie dążył do rozwoju OZE, energetyka konwencjonalna będzie „jeszcze przez pewien czas” odgrywać kluczową rolę w systemie elektroenergetycznym.
/Pawel Wodzynski/East News /East News
Jak wynika z danych Komisji Europejskiej w II kwartale br. za II kw. tego roku Polska uplasowała się na trzecim miejscu – po Irlandii i Włoszech – pod względem najwyższych cen energii elektrycznej na rynku hurtowym w Europie. Te wyniosły 91 euro za MWh, choć pod względem cen końcowych dla gospodarstw domowych nasz kraj plasuje się poniżej średniej europejskiej.
Obecny na konferencji EuroPOWER & OZE POWER minister aktywów państwowych Jakub Jaworowski potwierdził, że Polska będzie zmierzać do realizacji polityki energetycznej państwa poprzez rozwój odnawialnych źródeł energii.
Reklama
– W długim okresie, mamy nadzieję, że to będzie powodowało spadek ceny energii, ale na razie jesteśmy w sytuacji kiedy Polska ma te ceny energii jedne z najwyższych w Europie i wiele wskazuje, że przez jakiś, pewnie nawet niekrótki czas, ta sytuacja będzie się utrzymywać – powiedział szef MAP. Dodał, że z podobnymi wyzwaniami mierzy się także sektor ciepłowniczy.
Transformacja energetyczna będzie kosztować 10 proc. PKB
Z punktu widzenia Jaworowskiego, nadzorującego spółki sektora energetycznego z udziałem Skarbu Państwa, „transformacja, która się musi dokonać w 2035 roku musi być naprawdę głęboka”. Dlatego też państwo zamierza przeznaczyć setki miliardów złotych na ten cel.
– W najbliższych latach przeznaczone będzie około 90 mld zł na inwestycje w OZE, m.in. offshore. W związku z przyłączeniami do systemu będą potrzebne także poważne inwestycje w dystrybucje, które w najbliższych 5 latach wyniosą ok. 85 mld zł. I oczywiście przesył – kolejne 65-70 mld zł. Na koniec nie możemy jeszcze zapominać o elektrowni atomowej, którą budujemy i której koszty szacowane są na 150 mld zł. Jak to wszystko zsumujemy, to się okaże że wychodzi około 400 miliardów złotych, czyli niebagatelna kwota równa około 10 proc. PKB kraju – wyliczał.
Minister przyznał, że w związku z tym pojawia się „wyzwanie” związane z finalizowaniem inwestycji, z którym, jego zdaniem, spółki energetyczne w nadzorze MAP sobie poradzą, „nawet jeśli będzie to oznaczało bardzo duży wysiłek i pewne kreatywne podejście do konstrukcji finansowych tak, żeby te inwestycje mogły się zrealizować”. Wspomniał tu o roli środków pieniężnych z KPO.
– Aspekt bezpieczeństwa jest kluczowy z punktu widzenia państwa. Tu wiemy, że energetyka konwencjonalna, zarówno węglowa i gazowa istniejąca dzisiaj jak i te moce gazowe, które powstaną w przyszłości będą jeszcze przez pewien czas stanowiły kluczowy element bilansujący system – zwłaszcza, że rośnie udział źródeł niesterowanych w systemie – powiedział.
Spółki energetyczne przywołane na rynku mocy
W środę 6 listopada w godzinach 16-19 obowiązywały godzinne okresy przywołania na rynku mocy ogłoszone przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). Mechanizm ten stosowany jest w sytuacjach, gdy istnieje ryzyko przekroczenia zapotrzebowania na prąd wobec dostępnych mocy wytwórczych. Decyzja podyktowana była również m.in. niską prognozowaną generacją energii z wiatru, a także niedostępnością mocy w jednostkach konwencjonalnych.
– Musimy mieć mechanizmy, które będą prowadziły do tego, że to wytwarzanie konwencjonalne będzie możliwe na zasadach ekonomicznych uzasadnione. Państwo ma świadomość, że to kosztuje i państwo jest gotowe za to zapłacić. W tym kontekście kluczowe jest wypracowanie mechanizmów, które nam na to pozwolą. Do 2028-30 roku pewne mechanizmy już istnieją. Natomiast po tym okresie potrzebujemy nowych mechanizmów. Wiem, że nad tymi mechanizmami pracuje Ministerstwo Klimatu, ja mogę tylko zadeklarować, że ze strony MAP będziemy się czynnie i chętnie włączać w te prace. To jest to absolutnie kluczowe, żeby te mechanizmy powstały, tak, żeby spółki energetyczne otrzymały zwrot kosztów i żeby ta transformacja energetyczna przebiegała możliwie płynnym tempem – podkreślił minister.
– Dzisiaj nie redysponowanie ze strony operatora jest tą przyszłością, bo chcielibyśmy jak najrzadziej sięgać po ten mechanizm, ale mechanizmy rynkowe. Coraz częściej będzie się zdarzało, że cena będzie nieopłacalna, żeby produkować. (…) Elektryfikacja całej gospodarki dopiero da nam ewentualnie dodatkowy bodziec do tego, żeby lepiej źródła wykorzystywać (…) Trzeba szukać elastycznosci po stronie popytowej: to będzie ciepło, elektromobilność, magazynowanie w produkcie – mówił z kolei Grzegorz Onichimowski, prezes zarządu PSE.
Obliga giełdowego nie będzie
Wyjaśnił, że nie wszystkie jednostki były w stanie odpowiedzieć na wezwanie na rynku mocy i „to się będzie powtarzało. Dodał, że w nowoczesnej energetyce możemy mówić o dwóch towarach: mocy i energii.
– One się rozdzieliły w momencie, kiedy OZE pracuje zależnie od pogody. Dlatego potrzebujemy rynku dwutowarowego i mocy dyspozycyjnych, które będą pracowały stosunkowo krótko w ciągu roku. To jak budowanie silnej armii, której nie będzie trzeba użyć (…) Na początku lat 30., jeśli się nie uda dalej przedłużać życia bloków węglowych, a jest duża szansa, że się technicznie nie uda, liczymy, że będzie nam potrzeba około 12 GW mocy w gazie. Mamy zakontraktowane na rynku mocy 3 GW (…) To musi być uzupełnione przez magazyny energii – podkreślił.
Rozwiń
Piotr Listwoń, prezes TGE potwierdził, że obecnie trwa przygotowanie strategii TGE, która „na pewno nie będzie się opierała o obligo giełdowe„, a więc o sprzedaż energii na giełdzie.
– Chcemy stwarzać takie produkty, które będą oczekiwane i wykorzystywane przez uczestników rynku w kontraktacji w zmieniającym się otoczeniu (…) Patrzymy w kierunku, aby rozszerzać wachlarz produktów i usług oferowanych przez giełdę, zwłaszcza dla sektora OZE (…) Chcielibyśmy powrócić do koncepcji giełdowego rynku wtórnego mocy – wyjaśnił.
Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki odniósł się również do cen ciepła.
– Dzisiaj mamy bardzo drogie ciepło ze źródeł konwencjonalnych. (…) Ciepłownictwo dzisiaj nie jest w stanie wygenerować w dużej części zwrotu z kapitału ze względu na niską wartość aktywów, więc potrzebny jest kapitał własny. Po drugie, ważne jest, że taryfa niekoniecznie musi być w ciepłownictwie tym podstawowym źródłem finansowania – wskazał.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News