Powinni być na UoP, są na B2B. „I mają poczucie solidarności z milionerami, a nie z własną grupą społeczną”

Dramatem jest to, że w dyskusji nad obniżeniem składki zdrowotnej udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze, niż ludzie – powiedziała ekspertka Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego do spraw zdrowia dr Maria Libura.

Powinni być na UoP, są na B2B. "I mają poczucie solidarności z milionerami, a nie z własną grupą społeczną"

fot. Alex Kotliarskyi' / / Unsplash

W czwartek Sejm skierował do drugiego czytania rządowe projekty obniżające składkę zdrowotną części przedsiębiorców. Obniżka przełoży się na niższe wpływy z tego tytułu do budżetu NFZ, z którego finansowany jest publiczny system ochrony zdrowia.

"Dramatem jest to, że udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze, niż ludzie" – powiedziała Libura odnosząc się do rządowych projektów. Zaznaczyła, że było to możliwe przez dużą skalę śmieciowego pseudo-samozatrudnienia w naszym kraju. Podkreśliła, że są osoby, które mają działalność gospodarczą, ale de facto świadczą pracę i powinny mieć umowy o pracę.

ReklamaZobacz takżeProwadzisz firmę? Możesz odebrać nawet 3000 zł w bonusach za Konto Firmowe Online w Santander Banku Polska. Bezwarunkowe 0 zł za otwarcie i prowadzenie

"Pozbawione praw pracowniczych, dzięki obecnej narracji mają poczucie solidarności z milionerami, a nie z własną grupą społeczną" – dodała ekspertka.

"To jest polska tragedia. Wytworzono fałszywą świadomość, przez którą osoby najbiedniejsze podcinają gałąź, na której siedzą, w interesie finansowym najzasobniejszych" – zaznaczyła. Libura powiedziała, że osoby te dziś oszczędzą 100 zł na składce zdrowotnej, a jutro będą musiały wydać na najprostszy zabieg kilkadziesiąt tysięcy złotych, albo zapadną na zdrowiu, czekając w wieloletniej kolejce coraz mniej wydolnego systemu publicznego.

Zdaniem Libury realne kwoty w okolicach tysiąca złotych miesięcznie zaoszczędzą w drugim kroku zmian składki (od 2026 r. – PAP) ci, którzy mają się finansowo dobrze. Zaznaczyła, że to często użytkownicy abonamentów medycznych, którzy w większości dadzą też radę "wysupłać" 20 lub 30 tys. zł na jakiś pilny zabieg. Podkreśliła, że jednak i tę grupę niewydolność publicznego systemu prędzej czy później dosięgnie, bo nawet oni nie będą raczej w stanie sfinansować sobie procedur wysokospecjalistycznych, np. nowoczesnego leczenia onkologicznego. Dodała, że są świadczenia na NFZ, na których pokrycie nie stać nawet większości z 10 proc. najlepiej zarabiających w Polsce.

Ekspertka powiedziała, że rządowe propozycje realnie zdrenują wątłe zasoby systemu ochrony zdrowia. Zaznaczyła, że w 2025 r. mowa o uszczupleniu budżetu NFZ o blisko 1 mld zł. Zaznaczyła, że w kolejnym roku obniżenie składek przedsiębiorcom to wedle oficjalnych szacunków niższe wpływy do NFZ o blisko 6 mld zł. "Możliwe, że wyrwa będzie jeszcze większa" – podkreśliła. Libura powiedziała, że już teraz sytuacja finansowa w ochronie zdrowia jest bardzo trudna. Zaznaczyła, że NFZ ma kłopoty z płynnością finansową, co zaczynają odczuwać placówki ochrony zdrowia, a nawet apteki. "Tym samym oczywiście i pacjenci, którym np. odwołano planowe operacje" – dodała.

"W Polsce mamy do czynienia z prywatyzacją przez zagłodzenie systemu publicznego" – podkreśliła Libura. Zaznaczyła, że to niebezpieczny mechanizm: publiczny system, który jest niedofinansowany, funkcjonuje coraz gorzej. Dodała, że powoduje to ucieczkę z tego systemu lekarzy i zasobniejszych pacjentów. "W końcu zostają w nim tylko ci, którzy naprawdę nie mają pieniędzy i nie mogą zapłacić za leczenie komercyjnie. Ten scenariusz przećwiczono już na dentystach" – podkreśliła Libura.

Według ekspertki fałszywa jest też narracja, że system publiczny niewiele nam daje.

"Przy tak niskim finansowaniu daje nawet dużo" – zaznaczyła.

"Pamiętajmy, że według oficjalnych danych w Europie ponosimy jedne z najniższych wydatków na zdrowie w relacji do PKB. W tym zestawieniu wyprzedza nas nawet Serbia i Mołdawia. Tymczasem sprawny system publiczny jest krytyczną infrastrukturą państwa, jak drogi i sieci energetyczne, co jest szczególnie ważne w obecnej sytuacji geopolitycznej. Wszyscy wokół nas zdają się to rozumieć" – podkreśliła.

Libura zaznaczyła, że minister finansów chce rekompensować stratę wpływów ze składki dotacjami podmiotowymi z budżetu państwa. "Jednak 6 mld zł rocznie to nie jest kwota, którą łatwo wziąć z jednej szuflady w budżecie i włożyć do drugiej" – zauważyła ekspertka.

Zdaniem Libury zmiany, które proponuje rząd, będą też nasilać proces wypierania umów o pracę, zmniejszając bezpieczeństwo socjalne pracowników. To wręcz promocja pseudo-samozatrudnienia, bo etatowcy będą niewspółmiernie bardziej obciążeni składkami w stosunku do przedsiębiorców. (PAP)

Autorka: Katarzyna Nocuń

kno/ mhr/

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *