Jest nagranie z kamerki, musi być też świadek. Obecne przepisy zniechęcają do zgłaszania wykroczeń kierowców, bo łączą się z koniecznością stawienia się w charakterze świadka. Stąd postulat, by to zmienić.
Przejazd na czerwonym świetle, wyprzedzanie na linii ciągłej, omijanie auta przed pasami – m.in. takie szaleństwa na drodze nagrywał samochodową kamerką jeden z kierowców, a następnie przesyłał policji. Zarejestrował ich kilkaset. Jego zapał w tropieniu „piratów” minął, gdy okazało się, że w każdej ze spraw musi złożyć zeznania jako świadek.
„Kierowałem do Policji 64 nagrania rocznie, co oznacza, że częściej niż raz w tygodniu musiałbym stawiać się na przesłuchanie” – wskazuje zainteresowany. I w petycji do Sejmu postuluje o taką zmianę przepisów, która odciąży osoby zgłaszające wykroczenia drogowe.
Misja pasjonata: walka z piratami drogowymi
„Jeżdżę około 20–25 tys. km rocznie, widzę dużo wykroczeń” – twierdzi autor petycji (zastrzegł sobie anonimowość). Kamerkę w samochodzie ma od ośmiu lat i przez kilka ostatnich nagrywał najróżniejsze sytuacje.
Rocznie wysyłał 50–60 filmów. Raz w miesiącu wszystko zgrywał na płytę DVD, dołączał opisy zdarzeń – z datą, godziną, marką i numerem auta – wskazywał drogę, a nawet rysopis kierowcy – tak podpisane zgłoszenia wysyłał policji (pocztą, bo pliki były za duże na skrzynkę „Stop agresji drogowej”).
Początkowo – jak twierdzi – to wystarczyło, na świadka był wzywany sporadycznie. Aż po dostarczeniu kilkunastu zdarzeń naraz przesłuchujący go policjant zapowiedział, że teraz będzie wzywany „za każdym razem do każdego zawiadomienia”. Kierowca zaprzestał aktywności.
Problem jest szerszy: dotyczy kilkudziesięciu tysięcy osób, które kamerkami rejestrują wyczyny na drogach. Na policyjną skrzynkę „Stop agresji drogowej” w ubiegłym roku wpłynęło blisko 30 tys. zgłoszeń – głównie do policji w Warszawie, na Dolnym Śląsku i Śląsku. Do wielu dołączono filmy z kamerek.
Jak są cenne, pokazuje tragedia na A1, gdzie we wrześniu 2023 r. zginęło małżeństwo z pięcioletnim synem – ich kia wpadła na bariery ochronne i spłonęła po tym, jak uderzyło w nią bmw Sebastiana M., które – co dziś wiadomo – jechało ok. 308 km/h.
Początkowo śledczy twierdzili, że kia „z nieustalonych przyczyn” wpadła na bariery. Dopiero nagranie z kamerki kierowcy jadącego przeciwnym pasem zmieniło narrację.
Osoby, które nagrane nadużycia wysłały policji, muszą się liczyć z tym, że ta zechce je przesłuchać. Autor petycji uważa, że to wymóg bez sensu: „Do protokołu nie mówiłem nic więcej poza tym, co widać na filmie” – wskazuje.
I postuluje zmianę w kodeksie wykroczeń: rezygnację z przesłuchań osób zgłaszających nagrane wykroczenia „w sytuacji, gdy obwiniony przyjmie mandat na policji” (jeśli odmówi, w sądzie świadek musi się stawić). To zachęci kierowców, a piraci nie będą bezkarni – uważa.
Petycja trafiła do właściwej komisji. – Jeszcze się nią nie zajmowaliśmy. Petycji jest bardzo dużo, są zaległości z poprzedniej kadencji, sukcesywnie je rozpatrujemy – mówi nam posłanka Barbara Oliwiecka, członkini Komisji do spraw Petycji.
Policja twierdzi, że nie chce wzywać, ale musi
Policja twierdzi, że film z kamerki to za mało, musi być świadek. – Nie jest to nasza fanaberia, tego wymaga procedura. Żeby skutecznie poprowadzić postępowania i ukarać sprawcę wykroczenia, potrzebny jest także materiał dowodowy w postaci zeznań osoby, która nagrała zdarzenie – mówi „Rz” Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego KGP.
Jak ocenia pomysł zmiany prawa? – Jeżeli kierowca przyzna się i przyjmie mandat, to proponowana zmiana przepisów ma sens. Problem w tym, że kierowcy nagminnie idą w zaparte. Nawet jeśli obraz z kamery jest dobrej jakości, twierdzą, że nie pamiętają, czy prowadzili, lub nie rozpoznają się na filmie – mówi insp. Opas.
Dlatego większość takich spraw kończy się wysłaniem wniosku o ukaranie do sądu. A tam potrzebny jest dowód w postaci zeznań świadka. – Także po to, by ustalić urządzenie źródłowe: typ kamerki, jej parametry, czy posiada homologację, pełny czas nagrania. Bez tego sprawy w sądzie upadają – mówi Opas.
Wojciech Pasieczny, były wieloletni szef stołecznej drogówki, dziś biegły sądowy, wskazuje:
– Zgodnie z przepisami, jeżeli policja jest wykonawcą takiego nagrania, to wystarczy do ukarania. Jeśli nagranie jest od osoby postronnej, to niestety trzeba ją przesłuchać, bo do ukarania sprawcy potrzebne są informacje o wszystkich okolicznościach zdarzenia. Także dlatego, by wykluczyć np. zmanipulowane nagrania. Pomysł zawarty w petycji jest wart rozpatrzenia. Gdyby taka zmiana weszła w życie, autorzy nagrań nie byliby przesłuchiwani – wskazuje ekspert.