Migranci atakują coraz częściej pograniczników. Ich proce mają ogromną siłę wyrzutu, bo są rozpięte na drzewach. Są przypadki, że w stronę funkcjonariuszy lecą słoiki z fekaliami i konary nabite gwoździami. Migranci mają nawet paralizatory.
Granica polsko-białoruska
Przywrócenie 200-metrowej strefy buforowej na granicy z Białorusią od 4 czerwca i ściągnięcie kilkuset funkcjonariuszy policyjnej prewencji wyszkolonej do rozbijania agresywnych grup nie wystarczy – sztab ekspertów Straży Granicznej, wojska i policji analizują użycie nowych środków przymusu bezpośredniego przez służby, które pilnują granicy polsko-białoruskiej. To efekt,tragicznych wydarzeń, w tym ciężkiego zranienia nożem żołnierza, do jakiego doszło we wtorek w okolicach Dubiczy Cerkiewnych na Podlasiu przy słupku granicznym 334.
Wydział wojskowy warszawskiej Prokuratury Okręgowej wszczął w tej sprawie śledztwo pod kątem usiłowania zabójstwa. – Analizujemy nagrania z monitoringu, by ustalić przebieg zdarzenia, w tym kim była osoba, która zaatakowała żołnierza. Osoba ta znajdowała się za zaporą, po stronie białoruskiej i nie została zatrzymana — mówi nam prok. Szymon Banna, rzecznik prokuratury.
Proce na drzewach i paralizatory
W nocy z czwartku na piątek nielegalni imigranci poważnie zranili dwóch kolejnych żołnierzy, którzy z urazami twarzy trafili do szpitala. W tym roku doszło już kilkaset ataków na funkcjonariuszy z granicy, a migranci, prowokowani dodatkowo przez białoruskie służby, są coraz bardziej agresywni. – Grupy rzucają w funkcjonariuszy stłuczonymi butelkami, płonącymi gałęziami, kamieniami, robią specjalne dzidy, które wkładają przesz szczeliny zapory, używają też gazu łzawiącego i proc z metalowymi kulami. Od uderzenia nimi można stracić życie — podkreśla Michał Bura z zespołu prasowego Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Robione przez nich proce mają ogromną siłę wyrzutu, bo są rozpięte na drzewach. Są też przypadki, że w stronę funkcjonariuszy lecą słoiki z fekaliami i konary nabite gwoździami. Migranci mają nawet paralizatory.
Ugodzony nożem nabitym na kij młody żołnierz w stopniu szeregowca był jednym z pięciu tysięcy żołnierzy, którzy całą dobę strzegą tego odcinka granicy. Jego przypadek pokazał, że wojsko nie jest przeszkolone do odparcia szturmu agresywnego tłumu. Dlatego na granicę ponownie skierowano siły policyjnej prewencji, szkolonej do walk z niebezpiecznymi grupami, takimi jak pseudokibice. Mogą używać m.in. broni gładkolufowej (gumowych kul) i odpierać ataki armatkami wodnymi. – Są szkoleni do odpierania takich ataków, mają tarcze, specjalne hełmy, których nie przebije kula czy kamień, potrafią chodzić w szyku. Ani WOT, ani żołnierze czy Straż Graniczna tego nie potrafią, bo nie byli pod tym kątem szkoleni – wyjaśnia Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.
Jednak zdaniem ekspertów, takie środki nie zatrzymają Rosji i Białorusi. – To będzie eskalować i musimy być na to przygotowani. Wzmocnienie zapory, strefa buforowa to półśrodki – wskazuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Jego zdaniem Polska powinna wyposażyć granicę dodatkowo w „zapory mało widoczne” – to sieć ukrytych w wysokiej trawie drutów, w które nielegalny migrant zaplącze się, a im silniej będzie się starał z nich uwolnić, tym bardziej będzie nimi splątany – opisuje gen. Skrzypczak. Drugą rzeczą zdaniem gen. Skrzypczaka powinny być „procesy pokazowe”.
– Należy wyłapać osoby agresywne i je aresztować, a następnie skazać na bardzo wysokie kary bezwzględnego więzienia. Wszystko to relacjonować, także kolportować w mediach obcych państw. Z jednego musimy zdać sobie sprawę: oni posuną się dalej, będą jeszcze bardziej radykalni, bo nic im u nas dziś nie grozi — podkreśla wojskowy.
Według Tomasza Bronisia, byłego oficera wywiadu, służby mogłyby sięgnąć po środki pozamilitarne, jak chociażby promieniowanie mikrofalowe. – Ich użycie powoduje uczucie oparzenia, wymioty, biegunki i eliminuje taką osobę – tłumaczy Broniś.
Ale gen. Skrzypczak ma wątpliwości, czy takie środki są prawnie dopuszczalne poza warunkami wojennymi.
Zniechęcić migrantów
Dr Witold Repetowicz, ekspert do spraw Bliskiego Wschodu, zagrożeń hybrydowych i terroryzmu, adiunkt w Akademii Sztuki Wojennej uważa, że na problem trzeba patrzeć znacznie szerzej. – Nie jest w naszym interesie dopuścić do masakry na granicy, a odpieranie ataku hybrydowego powinno odbywać się przy możliwie jak największym zabezpieczeniu naszych żołnierzy i funkcjonariuszy ale przy świadomości że kluczowe znaczenie ma osiągnięcie zamierzonych celów. Te ataki to nic innego jak prowokacje sterowane przez Rosję i Białoruś – wskazuje dr Repetowicz. Jego zdaniem nie tylko Polska, ale także inne kraje UE powinny wzmóc wysiłki, by zniechęcić migrantów, by tu przyjeżdżali. – Uczestniczyłem w kilku takich projektach skierowanych do Irakijczyków. Uważam jednak, że wciąż za mało się robi tam, w ich krajach, by uświadomić im, że to, w czym chcą uczestniczyć, to pułapka. Presję powinno się wywierać także na tamte kraje i linie lotnicze — dodaje ekspert.
Funkcjonariusze na granicy posiadają broń ostrą, ale jej nie wykorzystują. Dlaczego? – Użycie ostrej broni nie odstraszy migrantów, a tylko sparaliżuje pracę naszych funkcjonariuszy. A Białoruś tylko czeka na takie zdarzenie, żeby oskarżyć nas np. o postrzelenie migranta – mówi jeden z funkcjonariuszy.