Rząd podkreśla, że zmiany ambasadorów to konsekwencja wyborów z 15 października. Pałac Prezydencki zarzuca Donaldowi Tuskowi psucie atmosfery. Po dobrym klimacie z wtorkowej wizyty w Białym Domu nie ma już śladu.
Donald Tusk, Andrzej Duda
Na trasie Savannah-Bruksela
Nie minęły nawet 24 godziny od wspólnej rozmowy delegacji prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska z Joe Bidenem i jego najbliższymi współpracownikami w Białym Domu, a ponownie zaostrzyły się relacje między Pałacem Prezydenckim a większością rządową.
Gdy w środę przed południem czasu lokalnego kawalkada prezydenta Dudy pokonywała dystans między Savannah w stanie Georgia, gdzie prezydent udał się po rozmowach w Waszyngtonie, a elektrownią atomową Voglte, MSZ opublikowało komunikat o rozpoczęciu procedury odwołania 50 ambasadorów z ich stanowisk oraz cofnięciu kilkunastu kolejnych rekomendacji poprzedniego rzędu.
Ruch ten sygnalizował zresztą wcześniej premier Tusk w jednym z wywiadów udzielonych w stolicy USA. I nie ma wątpliwości, że takiego posunięcia Pałac Prezydencki się spodziewał, chociaż niekoniecznie akurat w tej konkretnej chwili.
MSZ odwołuje ponad 50 ambasadorów. Co zrobi prezydent Andrzej Duda?
Wizyta w elektrowni atomowej w Georgii oraz rozmowy z przedstawicielami m.in. firmy Westinghouse miały oczywiście na celu podkreślenie wagi programu atomowego w politycznej agendzie prezydenta. W trakcie swojego wystąpienia na tle jednej z najnowocześniejszych elektrowni atomowych w USA – opartej o identyczną technologię, jak pierwsza polska siłownia atomowa na Pomorzu – prezydent zastrzegł, że można spodziewać się kolejnych spotkań Rady Gabinetowej wokół programu atomowego, a on sam będzie tej sprawy pilnował.
Ambasadorowie z listy MSZ będą sukcesywnie odwoływani na konsultacje do Warszawy, a najwyższymi rangą dyplomatami w ich placówkach będą chargé d’affaires
Kwestia ambasadorów pojawiła się w pytaniach od dziennikarzy. Prezydent stwierdził po prostu, że to on decyduje finalnie o tym, kto jest odwoływany czy powoływany na te stanowiska. Nie ma jednak poczucia, że to robi na większości rządzącej w jakikolwiek sposób wrażenie.
Pałac Prezydencki – jak wynika z kuluarowych informacji i nie tylko – miał podzielić stanowiska ambasadorów na kraje pod kątem tego, kto w nich ma większy wpływ na władzę – prezydent czy kanclerz lub premier. To poszerza krąg „prezydenckich” ambasadorów o kraje takie jak np. Francja, przynajmniej zgodnie z przekonaniem w Pałacu Prezydenckim.
Rząd takiego podziału nie uznaje. To wszystko prowadzi do klinczu, który jest też zresztą od dawna przewidywany: ambasadorowie z listy MSZ będą sukcesywnie odwoływani na konsultacje do Warszawy, a najwyższymi rangą dyplomatami w ich placówkach będą chargé d’affaires. Prezydent będzie mógł publicznie argumentować, że to będzie prowadzić do osłabienia polskiej dyplomacji. Identycznego argumentu wobec Andrzeja Dudy może jednak używać wtedy i koalicja rządząca.
Pałac Prezydencki zaostrza kurs wobec rządu, rząd zaostrza kurs wobec prezydenta Andrzeja Dudy
Przebywający w USA razem z prezydentem Dudą szef jego gabinetu i jeden z najbardziej wpływowych doradców, Marcin Mastalerek tego samego dnia – na antenie Polsat News – zarzucił Donaldowi Tuskowi łamanie ustaleń i jednostronne pokazywanie braku współpracy po wspólnej wizycie w Białym Domu i wspólnym przesłaniu o bezpieczeństwie. Ta gra w budowanie winy po jednej czy drugiej stronie w trudnej kohabitacji będzie zapewne trwała, aż do końca kadencji prezydenta.
Dla rządu Tuska odwoływanie ambasadorów to kolejny etap realizacji planu określonego kiedyś przez obecnego premeira jako „żelazna miotła”. I kolejny ze sposobów na mobilizację własnego elektoratu, pokazywanie konsekwencji w działaniu. Trudno było się spodziewać, ze Tusk uzna tak szeroką propozycję Pałacu dotyczącą podziału swoistych „stref wpływów” w placówkach dyplomatycznych.
Chociaż do tej pory nie powtórzyła się „wojna o krzesło” z czasów kohabitacji Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem, to konflikt miedzy Pałacem a rządem może dotknąć kolejnych sfer. To na przykład kwestia prezydencji w UE czy obsady stanowiska komisarza w nowej KE.
A wspólna wizyta w Białym Domu? Szybko zaczyna przechodzić do historii. W najbardziej podstawowych sprawach bezpieczeństwa czy wsparcia dla Ukrainy na linii Pałac-KPRM panuje i zapewne będzie panować koordynacja i współpraca. Ale wszędzie indziej – bardziej wolna amerykanka.
Ostatnim punktem wizyty prezydenta będzie spotkanie we czwartek po południu z sekretarzem generalnym NATO Jensen Stoltenbergiem w Brukseli.