Świadectwo energetyczne jest obowiązkowym dokumentem dla nieruchomości od 2023 roku. Jednak sposób ich wydawania budzi ogromne wątpliwości. Okazuje się bowiem, że te niezbędne do określenia charakterystyki energetycznej budynku papiery są często wydawane hurtowo. Eksperci mówią wprost: takie dokumenty są niewiele warte.
/123RF/PICSEL
- Świadectwo energetyczne to od kwietnia 2023 roku dokument obowiązkowy przy sprzedaży lub najmie nieruchomości.
- Wydanie świadectwa energetycznego kosztuje. Zwykle cena to około 800 zł i okazuje się, że to niezły interes.
- Eksperci wskazują, że większość wydanych dokumentów jest niewiele wartych, bo wydawane są masowo.
Świadectwo energetyczne powinno zostać wydane po sporządzeniu tzw. operatu energetycznego, który przeprowadzić mogą osoby z odpowiednimi kwalifikacjami budowlanymi w myśl art. 14 ust. 1 Prawa budowlanego lub firmy wyspecjalizowane w audytach. Jak podaje jednak Dziennik Gazeta Prawna, na jaw wychodzi właśnie skala naruszeń przy wydawaniu tych dokumentów.
Reklama
Mają szacować wysokość rachunków, a są sposobem na zarobek. Eksperci nie kryją oburzenia
Świadectwo energetyczne w teorii ma być dokumentem, który oszacuje jakich rachunków za energię elektryczną i ogrzewanie powinno się spodziewać. W praktyce jednak wiele tego typu dokumentów wydano przez internet na podstawie ogólnej dokumentacji budynku, a człowiek wystawiający świadectwo energetyczne nie widział nieruchomości nawet z zewnątrz.
Doprowadza to do patologii na rynku nieruchomości, w ramach której za kilkaset złotych można kupić obowiązkowy dokument, będący zdaniem ekspertów niewiele wart. Sprawę załatwić chce rząd, zmieniając zasady wydawania i wzory świadectw energetycznych. W projekcie Ministerstwa Rozwoju i Technologii wciąż jednak widnieje zapis o możliwości zdalnego przeprowadzenia operatu energetycznego.
– Możliwość wykonywania tych świadectw zdalnie, formalnie usankcjonowana, tylko tę sytuację pogorszy. Zdalnie, z zastosowaniem wizualnej inspekcji budynku czy mieszkania nie da się tego dobrze zrobić – wskazuje w rozmowie z „DGP” Dariusz Koc dyrektor zarządzający Krajowej Agencji Poszanowania Energii.
Świadectwo energetyczne jak recepta z receptomatu. Jedna osoba wydała 20 tys. dokumentów
„DGP” opisuje sprawę jednej z osób, która uprawniona do wydania świadectw energetycznych przekazała ich aż 20 tys. sztuk. Taka praktyka mogła być prawdziwą żyłą złota, bo jeśli faktycznie liczyć każde takie wydane świadectwo za średnią cenę 800 zł, mowa nawet o 16 mln zł.
Liczby są zawrotne, ale tak samo zawrotne są praktyki dotyczące produkcji świadectw energetycznych. Te wydawane są niczym recepty przez internetowe receptomaty – równie masowo i także przy wsparciu internetowego oprogramowania. Eksperci komentujący sprawę dla „DGP” wskazują wprost, większość wydanych świadectw energetycznych jest niewiele wartych.
Nowe przepisy, stare problemy. Co dalej ze świadectwami energetycznymi?
Projekt, który proponuje resort rozwoju i technologii, nie spotkał się z ciepłym przyjęciem środowiska. Jak wskazuje Maciej Surówka, prezes Stowarzyszenia Certyfikatorów i Audytorów Energetycznych, nowe przepisy będą jeszcze gorsze. – To jest oburzające, że ministerstwo zamiast wspierać rzetelnie podchodzących do swojej pracy, proponuje rozwiązanie jeszcze gorsze od obecnego – komentuje Surówka.
Skalę patologii przy wydawaniu świadectw energetycznych obrazują liczby podane przez Macieja Surówkę. Według analizy przytoczonej przez prezesa Stowarzyszenia Certyfikatorów i Audytorów Energetycznych w ciągu tylko 3 miesięcy od kwietnia do lipca 2023 jedynie 10 osób odpowiadało za wydanie co czwartego świadectwa energetycznego, a 60 osób za połowę wszystkich wydanych dokumentów.
Przemysław Terlecki
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL