Nowy program rządu budzi obawy. Grozi nam „bańka plus”

Na podstawie wstępnych założeń do programu można pozytywnie ocenić to, że uwzględnia kryteria dochodowe i sytuację rodzinną, ale są one tak ustawione, że będzie miał jeszcze bardziej drastyczny wpływ na wzrost cen mieszkań niż jego poprzednik czyli kredyt 2 proc. Zwłaszcza, że mocno zwiększa kwotę darmowego czy prawie darmowego kredytu dla dużych miast osobom z wysokimi dochodami. Grozi nam „bańka plus” – ostrzega Jan Dziekoński, analityk rynku mieszkaniowego, założyciel FLTR. Zdjęcie

Na razie to wstępne założenia, ale nowy program ma zostać uruchomiony w połowie roku /123RF/PICSEL

Na razie to wstępne założenia, ale nowy program ma zostać uruchomiony w połowie roku /123RF/PICSEL Reklama

Jak pisaliśmy już w piątek, analitycy ostrzegają, że nowy program mieszkaniowy zaprezentowany w czwartek przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii w tej wersji grozi mocnym wzrostem cen mieszkań na wydrenowanym rynku.  Wprawdzie ma on kryteria dochodowe, ale wysokie a przy tym brak limitów maksymalnej kwoty łącznego kredytu czy ceny kupowanego mieszkania. Tym bardziej, że w dużych miastach będzie można pożyczyć bardzo wysokie kwoty i do dużej części uzyskać dopłaty.

Reklama

– O ile bezpieczny kredyt wchodził, gdy była oferta dostępnych mieszkań i było co kupować, a i tak popyt jaki wygenerował mocno podniósł ceny, to nowy program wejdzie w momencie gdy rynek jest wyczyszczony z mieszkań. Jeśli odpalimy kolejny program stymulujący popyt, to jest ryzyko, że spowoduje jeszcze większy skok cen i program „Mieszkanie na Start” szybko przerodzi się w program „Bańka Plus”. Drugi problem nowego programu związany jest z  tym, że o ile poprzednik czyli BK2 proc. miał limit 700-800 tys. (razem z wkładem własnym, a sam kredyt 500-600 tys. zł – red.) ceny mieszkania, to zaprezentowane założenia nowego programu nie zakładają limitu łącznego kredytu, bo ograniczona jest tylko dopłata, a jednocześnie progi dochodowe są wysoko ustawione czyli dopłaty trafią także do osób zamożnych – ostrzega w rozmowie z Interią Biznes Jan Dziekoński, analityk rynku mieszkaniowego, założyciel FLTR.

Jak zaznacza, dla dużych miast założono wyższe limity kredytu z dopłatą, co generalnie jest dobre, bo identyfikuje różnice cen mieszkań. Jednak kompilacja całej konstrukcji sprawia, że z programu skorzystają także osoby, które stać na mieszkanie.

Wyższe limity taniego kredytu w dużych miastach

– To zwiększenie limitu ma być wyliczanie w oparciu o wskaźnik odtworzeniowy lokalu mieszkalnego. 

Przykładowo dla Warszawy, Krakowa i Wrocławia oznacza to wzrost limitu o 20 proc, dla Łodzi o 11,7 proc., ale już dla Gdańska nie będzie wzrostu limitu. W praktyce oznacza to, że o ile singiel z Piaseczna czy Grójca miałby 200 tys. zł, to w Warszawie dostanie już 240 tys. zł kredytu objętego dopłatą. Rodzina 5-osobowa w Grójcu i Gdańsku 600 tys. zł, a w Warszawie i Krakowie 720 tys. zł darmowego kredytu – wylicza Dziekoński.

Przy czym – jak zauważa – ten mechanizm obejmie Łódź, ale już nie obejmie Gdańska, w którym nie będzie wyższego limitu, choć ceny mieszkań w tym drugim są znacznie wyższe.

Jego zdaniem założenia samego mechanizmu nie są bardzo złe, ale jest on niedomknięty, bo kryteria są źle ustawione, brakuje górnych limitów kredytu i wkładu własnego i nie uwzględnia zmiany sytuacji w trakcie trwania kredytu, gdy pojawi się kolejne dziecko (w tej sytuacji powinna być możliwość zwiększenia dopłaty).

– Efekt widać na przykładzie dwuosobowego gospodarstwa domowego z Warszawy, które ma łączny dochód 18 tys. zł brutto. Standardowa zdolność kredytowa to 800 tys. zł, a dopłata w postaci taniego kredytu z oprocentowaniem 1,5 proc. obejmuje 480 tys. zł (zwyżka o 20 proc. wobec 400 tys. zł ze względu na wysoką wartość odtworzeniową w mieście wobec województwa). Przy rodzinie 5-osobowej łączny dochód może wynieść 33 tys. zł, co daje 1,5 mln zł standardowej zdolności kredytowej, a jeśli skorzysta z programu i kupi mieszkanie w Warszawie, to będzie mieć kredyt 0 proc. do kwoty 720 tys. zł! To pozwoli im na uzyskanie zdolności kredytowej na 2 mln zł, co oznacza, że stać ją będzie przy udziale w programie na kupno domu na Wilanowie czyli jednej z najdroższych dzielnic – wskazuje Dziekoński.

Jak zaznacza, to jaskrawe przykłady, ale pokazują efekty mechanizmu i kryteriów jakie zaproponowano. Jego zdaniem, największym problemem tego programu jest brak limitu łącznego kredytu, co oznacza, że każdy kto ma jakąkolwiek zdolność kredytową pójdzie po kredyt. 

Przy tych warunkach, które zaproponowano będzie powtórka wzrostu cen jaki widzieliśmy w 2023 roku, a może być jeszcze gorzej. Oczywiście jest ograniczenie samego budżetu na program, bo ma wynieść 500 mln zł, ale to kwota do rozdysponowania tylko na pół roku – podsumowuje.

Jak zaznaczał minister rozwoju Krzysztof Hetman to na razie propozycja do szerokich konsultacji, więc finalny projekt może się zmienić.

Monika Krześniak-Sajewicz

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. „Wydarzenia”: Mieszkanie na start. Rząd zapowiada nowy program Polsat News

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *