Kilkaset tysięcy złotych miała kosztować „usługa” dostarczania przez wojsko paliwa na stacje Orlenu jesienią ubiegłego roku (przed wyborami parlamentarnymi), gdy zaczęło go brakować w dystrybutorach. Powodem braków była sztucznie utrzymywana niska cena i związany z nią nadzwyczajnie wysoki popyt. „Rzeczpospolita” donosi, że wojsko nie otrzymało zapłaty, a decyzję o wykorzystaniu wojskowych cystern miał podjąć sam ówczesny szef MON – Mariusz Błaszczak.
/Fot. Marek Maliszewski /Reporter
„Z informacji, które uzyskaliśmy w MON wynika, że decyzję o skierowaniu wojskowego sprzętu do transportu paliwa podjął ówczesny szef resortu Mariusz Błaszczak. Każdego dnia wykorzystywanych było od 9 do 25 jednostek sprzętu wojskowego o pojemności od 10,3 do 33 tys. litrów” – czytamy w sobotniej (2 marca 2024) „Rzeczpospolitej”.
Wojskowe cysterny w służbie Orlenu
„Rz” wylicza (za MON), że uśredniony dzienny koszt wydzielania jednej cysterny na zabezpieczenie przewozu paliw dla ORLEN wynosił 840 zł. „Wyliczając ten koszt wzięto pod uwagę: roboczogodzinę pracy kierowcy, dietę, koszt zakwaterowania, uśredniony koszt ON 6,09 zł za litr oraz zużycie paliwa na 100 km, a także wskaźnik kosztów eksploatacyjnych” – poinformowano.
Reklama
„Rzeczpospolita” powołuje się na informacje przekazane przez ppłk. Marka Chmiela, rzecznika prasowego Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, z których wynika, że sprzęt należący do wojska pracował na rzecz Orlenu od 6 do 27 października 2023 r. Przy założeniu wykorzystania jedynie dziewięciu cystern dziennie koszt poniesiony przez armię wyniósłby w tym czasie co najmniej 160 tys. zł, a przy maksymalnym wykorzystaniu sprzętu nawet ponad 400 tys. zł.
Wojsko tłumaczy, że… to wszystko w ramach ćwiczeń i koniecznego wsparcia
Choć trudno o jakąkolwiek umowę, która mogłaby dotyczyć takiej „współpracy” wojska z Orlenem, wiadomo, że dowożenie paliwa na stacje przez ubiegłorocznymi wyborami to pierwsza taka działalność.
„Pomoc wojska polegała tylko i wyłącznie na transporcie paliw Orlen i nie była niczym nadzwyczajnym, zdarzało się to wielokrotnie w przeszłości, np. podczas wzmożonego ruchu w okresie letnim – tłumaczy w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Edyta Olkowicz, rzeczniczka spółki. Wiadomo też, że dowożone paliwo nie pochodziło bezpośrednio z zasobów wojskowych.
Cytowany przez „Rz” Mateusz Kurzejewski (blisko współpracownik Mariusza Błaszczaka i były dyrektor Centrum Operacyjnego MON) zapewnił, że armia nie oczekiwała zapłaty, a takie wspierające działania zwykle wykonywane są w ramach ćwiczeń.
MON: Będziemy tę sytuację analizować
Sytuacji nie bagatelizuje Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej w obecnym rządzie.
– Na pewno tą sytuację przeanalizujemy. Jesteśmy w trakcie audytu, mamy kilkaset podobnych przypadków różnych nieprawidłowości. Trzeba jasno oddzielić działania związane z usuwaniem klęsk żywiołowych, gdy wojsko jest w nie zaangażowane, także na rzecz spółek Skarbu Państwa, a działaniami politycznymi, a tak to wyglądało w trakcie kampanii, gdy manipulowano cenami, aby wygrać wybory – zapowiedział Cezary Tomczyk w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
***
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News