Walka z wiatrakami dobiegnie końca? Resort chce wrócić do zasady 500 metrów

Zniesienie zasady 10H, ustalenie minimalnej odległości elektrowni wiatrowej od budynku na poziomie 500 metrów, formuła prosumenta wirtualnego – to część założeń projektu tzw. ustawy wiatrakowej przygotowanego przez resort klimatu i środowiska. Branża przyjmuje proponowane zmiany z aprobatą. Eksperci wskazują jednak, że „uwolnienie” dodatkowego terenu pod budowę turbin wiatrowych nie oznacza, że cały dodatkowo uzyskany obszar będzie zajęty przez nowe elektrownie. Wskazują ponadto na wyzwania związane z kwestią zagospodarowania terenu i rolą mieszkańców gmin w lokalizowaniu kolejnych wiatraków. Zdjęcie

Rząd ponownie zajmie się kwestią ustawy wiatrakowej /123RF/PICSEL

Rząd ponownie zajmie się kwestią ustawy wiatrakowej /123RF/PICSEL Reklama

O tzw. ustawie wiatrakowej było głośno zarówno za rządów PiS, jak i koalicji 15 października. W pierwszym przypadku do przepisów mówiących o możliwości budowy elektrowni w odległości dziesięciokrotności wysokości turbiny od budynku mieszkalnego (tzw. zasada 10H) dodano możliwość, że plan miejscowy może określić inną odległość od budynków – nie mniejszą jednak niż 700 metrów. Kontrowersyjną okazała się złożona podczas prac sejmowej komisji poprawka posła Marka Suskiego (PiS), który zwiększył ten dystans z planowanych 500 metrów. Analitycy, np. Fundacji Instrat, wskazywali, że różnica 200 metrów ma kolosalne znaczenie, bowiem zmniejsza możliwości rozwoju lądowej energetyki wiatrowej w Polsce. 

Reklama

Po wyborach parlamentarnych w 2023 roku obecny rząd KO, Trzeciej Drogi i Lewicy bardzo szybko chciał zliberalizować przepisy. Wręcz: pójść o krok dalej, bowiem obecna minister klimatu Paulina Hennig-Kloska zaproponowała zmniejszenie tej odległości do 300 metrów i to nie w ramach odrębnej nowelizacji, ale jako zapis projektu ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła. Z propozycji wycofano się, a temat elektrowni wiatrowych niejako został odłożony na bok – aż do teraz.

Ustawa ma chronić tereny Natura 2000

Obecnie trwają konsultacje publiczne dotyczące projektu ustawy, który zakłada zniesienie zasady 10H i ustalenie minimalnej odległości turbin wiatrowych od budynków wynoszącej 500 metrów. Organizacje branżowe czy środowisko samorządowe pozytywnie oceniło kierunek zmian.

– To jest bardzo ważna ustawa i pożądana dzisiaj przez sektor. Nasze uwagi do niej są bardziej techniczne, które upraszczają postępowanie administracyjne po stronie dewelopera. Złożyliśmy je jako PSEW w terminie składania konsultacji w toku prac rządu. Mamy nadzieję, że ten głos zostanie wysłuchany; wszystkim zależy na tym, żeby jak najszybciej nowe wiatraki na lądzie się pojawiły w Polsce – mówi Interii prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej Janusz Gajowiecki.

Nowym zapisem, który pojawił się w rządowej propozycji jest ograniczenie odległości wiatraków od obszarów Natura 2000, w której obowiązują przepisy dotyczące ochrony ptaków i chronione są nietoperze. Ta ma wynosić nie mniej niż 500 metrów; może mieć to znaczenie z punktu widzenia inwestorów, którzy, w niektórych przynajmniej przypadkach, będą musieli zmienić plany lokalizacyjne. Jednak zdaniem analityków Fundacji legislacyjna nowość zmniejszy o 2,8 proc. powierzchnię kraju, na której przy założeniu braku wzmocnienia ochrony przyrody można by postawić elektrownie. Finalnie, zgodnie z analizami Instratu, nowe przepisy mogą zwiększyć dopuszczalny obszar pod inwestycje wiatrowe o około 75 proc.

Rozwiń

„Gminy mogą blokować tego rodzaju inwestycje”

Aby możliwe było umiejscowienie turbiny, niezbędne jest uzyskanie zgód w oparciu o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Jak wskazuje w rozmowie z Interią adwokat Ernest Łuczak, senior associate w kancelarii prawnej Osborne Clarke, odległość elektrowni od budynków mieszkalnych może zostać w poszczególnych przypadkach zwiększona na poziomie zapisów w MPZP.

– Propozycja znosi generalną zasadę 10H, gmina może jednak przyjąć większą odległość niż 10H z uwagi na specyficzne warunki lokalizacyjne oraz głosy zgłoszone np. podczas konsultacji projektu zmiany MPZP – więc w praktyce gminy mogą blokować tego rodzaju inwestycje. Przepisy przejściowe wskazują, że dotychczasowe MPZP pozostają w mocy, więc nie będzie obowiązku uchylania MPZP czy wprowadzania zmian na szybko – to nie będzie rewolucja – tłumaczy. 

Oznacza to więc, że uchwalone do tej pory MPZP pozostają w mocy, a do toczących się postępowań należy stosować dotychczasowe zasady. Co jednak, jeśli gminy „nastawiły się” już na 700 metrów, a nowelizacja zliberalizuje tę zasadę? 

– Jeżeli gmina ustali MPZP na 700 m i go zamknie, to po nowelizacji ma dwie ścieżki: albo znowu go otworzy i będzie zmieniała na 500 m pod kątem ustalonych lokalizacji lub nowych w promieniu 500 m, albo pójdzie starym trybem (700 m). To będzie zależało od gminy i inwestora. Nie możemy im narzucić innego planowania przestrzennego i lokalizacji – mówi Gajowiecki.

Prezes PSEW dodaje że projekt centralizuje decyzyjność jeśli chodzi o to, czy inwestycje mają się znaleźć w danym miejscu, czy nie.

Dobrze, że władztwo gminne w obszarze energetyki wraca. Natomiast rzeczywiście, potencjał taki czysto techniczny jest ograniczony w tym momencie, ale należy podjąć decyzję strategiczną z perspektywy gminy, czy chcemy dalej kolejny okres zmiany planu, czy szybciej chcemy tą decyzję mieć wydaną, a w międzyczasie znowu można otworzyć nowy plan i kolejny etap budowy turbin lokalizować na 500 m – ocenia.

Wiatraki nie zostaną zbudowane na całym „odblokowanym” terenie

W połowie października br. Związek Miast Polskich pozytywnie zaopiniował projekt rządowy. W rozmowie z Interią Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu związku, przyznał, że choć zmniejszenie odległości do 500 metrów da dodatkowe niemal 40 tys. m kw powierzchni, na której będzie można budować wiatraki, problemem może okazać się kwestia relacji między dwoma sąsiadującymi gminami. 

– Ja mogę postawić wiatrak 100 m od granicy gminy i w tej gminie on będzie stał, a odległość będzie się liczyła też za granicą gminy, w której on stoi – 400 m dalej. To może przysporzyć problemów między gminami. Nie chodzi o to, żeby odsuwać się od granicy, bo znowu to pozbawi nas określonej powierzchni na budowę wiatraków. Trzeba będzie znaleźć jakiś sposób na to, żeby żadna z tych gmin nie czuła się pokrzywdzona – wskazuje. Zaznacza też, że kwestia wiatraków może być niejedyną, która będzie wpływać na kształt planów ogólnych, które nie są obecnie na tyle dokładne, aby uwzględniać odległość 700 metrów. 

– W tym przypadku nie będzie dużego wysiłku, żeby zmieniać te plany. My będziemy robić plany ogólne w pierwszym półroczu przyszłego roku i w ogromnym tempie w drugim półroczu, żeby zdążyć przed końcem roku – potwierdza. 

Ernest Łuczak dodaje, że nowelizacja przepisów nie oznacza, że na wszystkich uwolnionych obszarach elektrownie wiatrowe w rzeczywistości powstaną. 

Mogą tam występować innego rodzaju bariery, np. wynikające z wietrzności, pogłębionej oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko, konsensusu ze społecznością lokalną, a także przede wszystkim aspektów ekonomicznych realizacji danej inwestycji – wyjaśnia.

Co istotne, w ramach tzw. repoweringu, a więc wymianę turbin na bardziej nowoczesne istnieje możliwość dodania mocy elektrowni bez konieczności stawiania nowej.

Mieszkańcy gmin będą mogli być prosumentami wirtualnymi

Prawnik zwraca uwagę, że projektowane przepisy wprowadzają obowiązek konsultacji z mieszkańcami dotyczących budowy elektrowni m.in. poprzez organizację co najmniej jednego spotkania otwartego.

– Pytanie na ile realnie mieszkańcy będą korzystali z mechanizmu konsultacji przy uchwalaniu MPZP i czy to będą realne konsultacje, faktycznie „dyskusja publiczna” czy w praktyce „sztuka dla sztuki” Oprócz przedstawicieli gminy oraz inwestora warto byłoby, gdyby wzięli w nich udział niezależni eksperci którzy wskazaliby zarówno pozytywne, jak i negatywne konsekwencje inwestycji dla danej społeczności. Dobrze, że wzmocniono te kwestie w nowelizacji, ale praktyka pokaże, czy będzie to skuteczna forma nacisku na władze lokalne – mówi Interii ekspert.

Jak więc mieszkańcy innych gmin będą mogli w praktyce skorzystać na elektrowniach wiatrowych? 

– Projekt zakłada rozszerzenie możliwości skorzystania z gratyfikacji polegającej na korzystaniu z formuły prosumenta wirtualnego na mieszkańców gmin pobliskich. To rozwiązanie odpowiada na argumenty braku takiej gratyfikacji wśród społeczności lokalnych, które mogą znajdować się w tak samo bliskiej odległości od elektrowni wiatrowej i mogą przy tym doświadczać tego samego oddziaływania co mieszkańcy gminy, na terenie której posadowiona zostanie elektrownia wiatrowa. Z drugiej strony odpowiada na obawy inwestorów, że w niektórych gminach, ze względu na małą liczbę mieszkańców, nie mogliby oni w praktyce zaoferować pełnego wymaganego wolumenu 10 proc. mocy elektrowni wiatrowej dla lokalnej społeczności – tłumaczy Łuczak, zaznaczając, że zasady te będą obowiązywać w przypadku inwestycji o łącznej mocy zainstalowanej większej niż 1 MW.

Od momentu wprowadzenia zasady 700 metrów inwestorzy i eksperci branżowi toczyli prace nad badaniem terenu. Przez ten czas zostały podpisane umowy dzierżawy, wstępne działania w zakresie decyzji środowiskowych. Prezes PSEW podkreśla, że obecnie inwestorzy czekają na ostateczne decyzje dotyczące lokalizacji, choć przyznaje, że w niektórych przypadkach projekty już były zaawansowane, bo miały już wszelkiego rodzaju pozwolenia. Ernest Łuczak zwraca jednak uwagę na inny aspekt rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce.

– Ustawa zmienia kwestie lokalizacji inwestycji na plus, jednak nadal największym problemem jest dostępność mocy przyłączeniowych w sieci, a w zasadzie ich brak w danych lokalizacjach, a bez tego instalacje nie powstaną – podsumowuje.

Paulina Błaziak

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. „Wydarzenia”: Fundusz alimentacyjny. Rodzice czekają na zmiany Polsat News

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *