Australijscy plantatorzy winogron karczują winnice, co spowodowane jest nadprodukcją i niskimi cenami tego produktu na światowych rynkach. Hodowcy specjalizują się przede wszystkim w produkcji tańszego czerwonego wina, którego sprzedaż na świecie gwałtownie spadła. Niszczenie winorośli ma być sposobem na obniżenie produkcji, jednak sami producenci wina przyznają, że może to nie rozwiązać problemu nadpodaży.
/Klaudia GROPPI /East News
Jak donosi Agencja Reutera, w połowie 2023 r. australijscy winiarze przetrzymywali 2 mld litrów wina, co odpowiada produkcji z ponad dwóch lat. Plantatorzy posuwają się do bardzo drastycznych kroków i niszczą miliony krzewów winogron. Co więcej, część wina, które zalega w winnicach, psuje się, dlatego hodowcy sprzedają trunek w niskich cenach.
Producenci czerwonego wina mają problemy
Wpływ na kryzys winiarski w Australii miał m.in. spadek popytu na tamtejsze wino w Chinach, które kiedyś były największym odbiorcą tego produktu. Sytuacja uległa zmianie w 2020 r., kiedy to Państwo Środka wprowadziło zakaz importu tego trunku z Australii.
Reklama
Co więcej, z nadpodażą borykają się nie tylko producenci wina w Australii, ale także m.in. we Francji i Chile. Powód? Ludzie piją mniej alkoholu, a jeżeli już decydują się na jego spożycie, to wybierają droższe marki.
Zdaniem producentów dalsza produkcja wina mogłaby doprowadzić do kolejnych strat. Agencja podaje, że w zrównoważeniu rynku i podniesieniu cen mogłoby pomóc wykarczowanie 20 mln krzewów na powierzchni 12 tys. hektarów, czyli ok. 8 proc. łącznej powierzchni winnic w Australii. – Moglibyśmy wyrwać połowę winorośli w Australii, a to nadal mogłoby nie rozwiązać problemu – powiedział producent wina z Australii Zachodniej, cytowany przez Agencję Reutera.
Ceny spadły dwukrotnie
Agencja podaje, że w ciągu kilku ostatnich lat ceny winogron spadły niemal dwukrotnie. Jeszcze w 2020 r. za tonę trzeba było średnio zapłacić 659 dolarów australijskich (ok. 1710 zł). Dla porównania, w ubiegłym roku przeciętna cena spadła do 304 dolarów australijskich (ok. 790 zł).
Kryzys dotyka przede wszystkim mniejsze winnice, których w Australii jest najwięcej, a nierzadko ich tradycje sięgają kilku pokoleń. – Czuję, że kończy się pewna era – powiedział Andrew Calabria, winiarz trzeciego pokolenia. Dodał, że ludziom jest bardzo ciężko, bo gdy patrzą przez okno to widzą stertę piachu zamiast winnicy, którą pamiętali od zawsze.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News