Rząd pracuje nad uruchomieniem nowego programu mieszkaniowego, który ma zastąpić „Bezpieczny kredyt 2 proc.”. Ministerstwo Rozwoju i Technologii ujawniło, jaką kwotę zarezerwowano w budżecie na realizację programu.
Przed tygodniem Ministerstwo Rozwoju i Technologii poinformowało, że ustawowy łączny limit na rok 2023 i rok 2024 na dopłaty do programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.” został wyczerpany. Uruchomiony w lipcu zeszłego roku program – jak podał resort – zostanie zastąpiony inną, korzystną dla kredytobiorców ofertą”.
Koniec „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”
– W związku z wyczerpaniem ustawowego łącznego limitu na 2023 i 2024 rok na dopłaty do bezpiecznego kredytu 2%, Ministerstwo Rozwoju i Technologii prowadzi intensywne prace nad nową formułą wsparcia kredytobiorców – podano w komunikacie resortu rozwoju i technologii.
Ministerstwo podkreśliło, że celem nowego programu jest, aby „nowy instrument był z jednej strony bardziej atrakcyjny dla osób o niższych dochodach i większych rodzin, z drugiej, by ograniczał jego nadużywanie przez osoby, których wysokie zarobki pozwalają na uzyskanie kredytu w zwykłej ofercie rynkowej”. Istotnym założeniem jest także „mniejsza presja na rynek mieszkaniowy i związany z tym wpływ na wzrost cen oraz precyzyjnie adresowana pomoc państwa”.
Ile pieniędzy na nowy program?
Serwis Money.pl zwrócił się do resortu rozwoju i technologii z pytaniem, ile pieniędzy zarezerwowano w budżecie na realizację nowego programu mieszkaniowego. – W budżecie na rok 2024 na nowy program zarezerwowano ok. 500 mln zł. Kwoty tej nie można jednak przyrównywać do 941 mln zł przewidzianych na Bezpieczny Kredyt 2 proc. – poinformowało portal biuro prasowe Ministerstwa Rozwoju i Technologii.
Wiceprzewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej Konrad Frysztak mówił w rozmowie z PAP o możliwych kryteriach dla osób zainteresowanych nowym programem mieszkaniowym. Poseł zdradził, że na pewno będzie „kryterium wiekowe” oraz związane z dotychczasowym brakiem własności mieszkania czy domu. Frysztak zaznaczył, że ze względu na inflację „na pewno będziemy musieli dostawać wartość zakupu do obecnych realiów”.