Prokuratura liczyła, że po aresztowaniu Marcin Romanowski może pójść na współpracę, a od tego już będzie prosta droga do zatrzymania Zbigniewa Ziobry.
Marcin Romanowski
Pośpiech wynikający z politycznej presji na rozliczenie ziobrystów za nieprawidłowości przy rozdzielaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości spowodował serię kompromitujących błędów prokuratury, według ekspertów. Nie tylko zbagatelizowanie kwestii drugiego immunitetu wynikającego z członkostwa posła Marcina Romanowskiego w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy i niepoinformowanie jej szefa o toczącym się w Polsce śledztwie. Wątpliwości karnistów budzi sama konstrukcja prawna zarzutów, jakie postawiono w poniedziałek Romanowskiemu. O co chodzi?
Zarzucono mu udział w grupie (są w nim urzędnicy resortu) mającej na celu „popełnianie przestępstw przeciwko mieniu”. Tyle że żaden z postawionych zarzutów nie dotyczy przestępstw przeciwko mieniu, a jedynie przekroczenia uprawnień.
– Zarzut o zorganizowanej grupie przestępczej podwyższa wymiar kary, z nim można „iść po areszt”. Przestępstwa urzędnicze nie wystarczą – sugerują istotę takiego „zabiegu” czynni prokuratorzy.
Kim jest szef grupy?
Romanowski w latach 2019–2023 nadzorował Fundusz Sprawiedliwości, z którego według śledczych pieniądze wyprowadzano na inne cele, niż było wolno.
Prokuratura postawiła mu 11 zarzutów, w tym działania w zorganizowanej grupie przestępczej „mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu poprzez przekraczanie uprawnień, niedopełnianie obowiązków oraz poświadczanie nieprawdy w dokumentach, wyrządzanie szkody w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa”.
Już obrońca byłego wiceministra, mec. Bartosz Lewandowski, zwrócił uwagę, że: „Prokuratura w żadnym z 10 zarzutów nie wskazuje, aby Romanowski popełnił przestępstwo właśnie przeciwko mieniu, np. oszustwo , przywłaszczenie, czy kradzież” – napisał na portalu X.
Rzeczywiście, pozostałe dziesięć zarzutów dotyczy przestępstw urzędniczych – z art. 231 k.k., czyli przekroczenia uprawnień. – Ale to nie są przestępstwa przeciwko mieniu. Tyle osób pracuje nad tą sprawą i nikt tego nie zauważył? –pyta mec. Lewandowski.
Rzecznik Prokuratury Krajowej, prok. Przemysław Nowak, broni przyjętej koncepcji.
– W zarzucie jest też „wyrządzanie szkody w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa” – przekonuje prok. Nowak. –Pięć z tych zarzutów dotyczy również wyrządzania szkody majątkowej w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa o łącznej wartości ponad 111 milionów złotych. I o to w tym zapisie prokuratorowi chodziło – wskazuje. Oceniać to będzie sąd.
Grunt pod zarzuty dla Zbigniewa Ziobry?
Przyjęta koncepcja budzi wątpliwości także z innych względów.
– Grupa przestępcza ma zawsze charakter nieformalny. Na takiej zasadzie jest m.in. hierarchiczne podporządkowanie, podział ról. Nie znam przypadku, by zorganizowana grupa mogła działać w ramach takiej struktury jak Ministerstwo Sprawiedliwości, która ze swojej istoty jest zorganizowana – mówi nam nieoficjalnie jeden ze śledczych.
Inny dodaje: – Jeżeli jest grupa przestępcza, to musi być osoba nią kierująca – ustalona lub nie. Tu mogło chodzić o przygotowanie gruntu pod zarzuty dla Zbigniewa Ziobry, on był przełożonym Romanowskiego – sugeruje inny prokurator.
Według nieoficjalnych informacji „Rz” prokuratura liczyła na to, że Romanowski po aresztowaniu pójdzie na współpracę i wyjawi, kto tworzył lub dawał mu listy z organizacjami, które miały dostać środki z Funduszu.
Z zarzutów dla Romanowskiego to nie wynika, wiadomo jedynie, że przynosił on gotowe listy z nazwami fundacji, które miały dostać środki. Mówił o tym publicznie niedawno Tomasz Mraz, urzędnik resortu, który sypie układ z Funduszu Sprawiedliwości (sam jest w sprawie podejrzany, współpracuje z mec. Romanem Giertychem). Mraz powiedział, że podczas jednego ze spotkań Zbigniew Ziobro „mówił wprost, kto ma zwyciężyć i co przy pomocy tych środków, które otrzymają podmioty przez niego wskazane, zarządzane przez zaprzyjaźnionych ludzi – należy zrobić. Jak mają być wykorzystywane do bieżącej i przyszłej działalności politycznej – twierdził Mraz.
Znajomi Romanowskiego są przekonani, że on sam nic z tego nie miał. – Mógłby pójść na współpracę, bo przecież grozi mu 15 lat więzienia – mówi jeden z jego znajomych.
Zdaniem śledczych z PK był to zysk dla politycznego ugrupowania – Solidarnej, a potem Suwerennej Polski.
Chodzi o subwencję dla PiS?
Politycy PiS są przekonani, że pośpiech prokuratury ma wymiar nie tylko polityczny, ale i finansowy.
– Nie mogli czekać. Zarzuty dla polityków za Fundusz Sprawiedliwości mają przyczynić się do odebrania subwencji PiS. PKW musi podjąć decyzję do końca lipca, stąd ta presja, to oczywiste – twierdzi Patryk Jaki, dziś szef Suwerennej Polski, europoseł. Jeśli Państwowa Komisja Wyborcza potwierdzi podejrzenia o nielegalnym finansowaniu kampanii wyborczej z Funduszu Sprawiedliwości przez polityków Suwerennej Polski, komitet wyborczy PiS może stracić do 75 proc. subwencji z budżetu państwa, a więc kilkanaście milionów złotych.
Romanowski w piątek, tuż po tym jak Sejm uchylił mu immunitet sejmowy i zgodził się na aresztowanie, pojawił się z obrońcą w prokuraturze. Chciał przedłożyć oświadczenie wskazujące na posiadanie drugiego immunitetu. Ale prokuratura ich nie wysłuchała – szykowała się na poniedziałkowe zatrzymanie przez ABW.
W prokuraturze po kompromitacji ze sprawą Romanowskiego panuje popłoch. Tym większy, że zażalenie na areszt trafi do wydziału sądu okręgowego, gdzie przewodniczącą jest sędzia Miroslawa Chyr, powołana za rządu PiS była prokurator.