Kandydujący były prezydent USA postrzelony podczas wiecu w Pensylwanii

Były prezydent USA Donald Trump został w sobotę postrzelony w ucho podczas wiecu wyborczego w Butler w stanie Pensylwania. Zginęły dwie osoby, w tym zamachowiec, a dwie kolejne zostały poważnie ranne. Stan kandydata Republikanów jest dobry.

Kandydujący były prezydent USA postrzelony podczas wiecu w Pensylwanii

fot. Brendan McDermid / / FORUM

Po nieudanym zamachu na Donalda Trumpa na wiecu wyborczym światowi przywódcy życzą kandydatowi Republikanów w wyborach prezydenckich w USA szybkiego powrotu do zdrowia i stanowczo potępiają atak na niego jako niedopuszczalny w demokratycznym społeczeństwie akt przemocy politycznej.

Ta strzelanina to "tragedia dla naszych demokracji" – ocenił prezydent Francji Emmanuel Macron na X. Dodał, że Francja podziela oburzenie narodu amerykańskiego w związku z zamachem.

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz uznał atak na kandydata Republikanów za "akt przemocy zagrażający demokracji".

Władze Chin przekazały, że "uważnie monitorują sytuację związaną z postrzeleniem byłego prezydenta (USA) Donalda Trumpa". Przywódca Chin "Xi Jinping przekazał mu wyrazy współczucia i sympatii" – oświadczył rzecznik chińskiego MSZ.

"Przemoc i agresja nie są atrybutami żadnej demokracji. Jesteśmy razem z narodem amerykańskim" – napisał X prezydent Rumunii Klaus Iohannis, a premier tego kraju Marcel Ciolacu podkreślił, że "niezależnie od różnic politycznych i ideologicznych, sięganie po przemoc nigdy nie jest usprawiedliwione".

Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić wyraził nadzieję, że zamach na Trumpa "obniży agresję ze strony tych, którzy oskarżają o nią drugą stronę, a najczęściej sami agresję prowokują". Premier Chorwacji Andrej Plenković ocenił z kolei, że "przemoc polityczna jest największym zagrożeniem dla demokracji", i życzył Trumpowi szybkiego powrotu do zdrowia.

"Po raz kolejny jesteśmy świadkami niedopuszczalnych aktów przemocy wobec przedstawicieli politycznych" – napisał na X szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podkreśliła, że "w demokracji nie ma miejsca na przemoc polityczną" i złożyła kondolencje bliskim uczestnika wiecu, który został zabity przez zamachowca. "Myślami jestem z (Donaldem Trumpem) i ofiarami" – przekazała szefowa Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola.

Atak potępił również sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.

Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer napisał w mediach społecznościowych, że jest "przerażony szokującymi scenami, jakie rozegrały się na wiecu prezydenta Trumpa", a szefowa rządu Włoch Giorgia Meloni przekazała, że "z niepokojem śledzi" sytuację w USA, i wyraziła nadzieję, że "dialog i odpowiedzialność zwyciężą nad nienawiścią i przemocą".

Modlitwę za niegroźnie rannego w zamachu Trumpa "w tych mrocznych godzinach" zadeklarował premier Węgier Viktor Orban, który w ostatnich dniach spotkał się z nim podczas wizyty w USA, gdzie przebywał przy okazji szczytu NATO.

Apel o "stanowczy sprzeciw wobec wszelkich form przemocy zagrażających demokracji" wystosował premier Japonii Fumio Kishida, a Korei Południowej Jun Suk Jeol przekazał, że jest "zbulwersowany okropną przemocą polityczną".

Premier Australii Anthony Albanese wyraził ulgę po informacjach, że Trump "jest bezpieczny", a szef rządu Kanady Justin Trudeau wyraził oburzenie atakiem, podkreślając, że "przemoc polityczna nigdy nie jest akceptowalna".

"Jesteśmy zaskoczeni atakiem na byłego prezydenta Trumpa" – oznajmił premier Izraela Benjamin Netanjahu w imieniu swoim i żony Sary. "Modlimy się o jego bezpieczeństwo i szybki powrót do zdrowia" – dodał.

W podobnym tonie w reakcji na zamach wypowiedzieli się także m.in. prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, premier Indii Narendra Modi czy prezydent Tajwanu Lai Ching-te.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w reakcji na nieudany zamach na Donalda Trumpa podczas wiecu wyborczego życzył mu szybkiego powrotu do zdrowia i podkreślił, że na podobną przemoc "nie ma miejsca nigdzie na świecie".

"Jestem przerażony informacją o postrzeleniu byłego prezydenta USA Donalda Trumpa podczas jego wiecu w Pensylwanii. Taka przemoc nie ma uzasadnienia i nie ma na nią miejsca nigdzie na świecie. Przemoc nigdy nie powinna zwyciężyć" – napisał ukraiński przywódca na X. (https://tinyurl.com/y8jjzrfj)

Prezydent Ukrainy przekazał, że z ulgą dowiedział się, że Donald Trump jest już bezpieczny, i życzył mu szybkiego powrotu do zdrowia. Złożył też kondolencje bliskim uczestnika wiecu, który zginął w ataku.

"Życzę siły wszystkim, którzy są przerażeni tym wydarzeniem. Życzę Ameryce, aby wyszła z tego silniejsza" – zaznaczył prezydent.

Na temat zamachu wypowiedział się też sekretarz generalny NATO

Jesteśmy zjednoczeni w obronie naszej wolności i naszych wartości – napisał w niedzielę na X sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. W ten sposób skomentował nieudany zamach na byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, do którego doszło w sobotę podczas wiecu wyborczego.

"Jestem zszokowany zamachem na prezydenta Trumpa. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia" – przekazał szef NATO, potępiając atak na kandydata Republikanów.

„W naszych demokracjach nie ma miejsca na przemoc polityczną. Jako sojusznicy NATO jesteśmy zjednoczeni w obronie naszej wolności i naszych wartości" – dodał.

Były prezydent USA Donald Trump został w sobotę postrzelony w ucho podczas wiecu wyborczego w Butler w stanie Pensylwania. Zginęły dwie osoby, w tym zamachowiec, a dwie kolejne zostały poważnie ranne.

Do próby zabójstwa byłego prezydenta doszło kilka minut po rozpoczęciu przemówienia w Butler, ok. 50 km od Pittsburgha. Chwilę po tym, jak dało się usłyszeć dwa strzały, były prezydent upadł na ziemię, trzymając się za ucho, po czym został przykryty przez chroniących go agentów Secret Service.

Trump z zakrwawioną twarzą i uchem wstał na nogi o własnych siłach, machając pięścią w stronę tłumu, na co tłum odpowiedział, skandując "USA!". Chwilę po upadku Trumpa słychać było serię strzałów oddanych przez służby. Rzecznik Trumpa Steven Cheung poinformował, że byłemu prezydentowi nic się nie stało.(PAP)

Próba zabójstwa kandydującego, byłego prezydenta USA Donalda Trumpa

Do próby zabójstwa byłego prezydenta doszło kilka minut po rozpoczęciu przemówienia w Butler, ok. 50 km od Pittsburgha. Chwilę po tym, jak dało się usłyszeć dwa strzały, były prezydent upadł na ziemię, trzymając się za ucho, po czym został przykryty przez chroniących go agentów Secret Service.

Trump z zakrwawioną twarzą i uchem wstał na nogi o własnych siłach, machając pięścią w stronę tłumu, na co tłum odpowiedział skandowaniem "USA!". Chwilę po upadku Trumpa słychać było serię strzałów oddanych przez służby. Rzecznik Trumpa Steven Cheung poinformował, że byłemu prezydentowi nic się nie stało.

Jak poinformowała w wydanym oświadczeniu służba US Secret Service, zamachowiec "oddał kilka strzałów w stronę sceny z podwyższonego miejsca poza miejscem zgromadzenia" i został zabity. Dodała, że zginął jeden z uczestników wiecu, zaś dwie kolejne zostały ranne i są w stanie krytycznym.

Jeden z uczestników wydarzenia powiedział telewizji BBC, że widział zamachowca układającego się do strzału z karabinem na dachu pobliskiego budynku oddalonego od ponad 100 metrów. Mężczyzna stwierdził, że stojący nieopodal ludzie wskazywali go policji na kilka minut przed oddaniem przez niego strzałów.

Nagrania zamieszczone na platformie X pokazały leżące na dachu jednego z budynku nieruchome ciało domniemanego zamachowca. Jak dotąd nie został on zidentyfikowany. Prokurator okręgowy hrabstwa Butler Richard Goldinger przyznał, że nie wie, jak zamachowiec mógł znaleźć się w miejscu, w którym był i zapowiedział, że będzie to przedmiotem śledztwa.

Tabloid "New York Post", powołując się na źródła policyjne, podał, że sprawcą był biały mężczyzna.

"To niewiarygodne, że coś takiego mogło mieć miejsce w naszym kraju. Na razie nic nie wiadomo o zamachowcu, który już nie żyje. Zostałem postrzelony kulą, która przebiła górną część prawego ucha. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, usłyszałem świst, strzały i od razu poczułem, jak kula przebija skórę. Było dużo krwawienia i wtedy zrozumiałem, co się dzieje. BOŻE BŁOGOSŁAW AMERYKĘ!" – napisał Trump. Podziękował organom ścigania za szybką reakcję i złożył kondolencje rodzinie zabitego uczestnika wiecu oraz drugiej, poważnie rannej osobie.

Republikanie zapowiedzieli dochodzenie w sprawie uchybień w organizacji wiecu

Republikanie zapowiedzieli, że rozpoczną dochodzenie w sprawie uchybień w zakresie bezpieczeństwa na wiecu wyborczym w Pensylwanii, gdzie doszło do zamachu na Donalda Trumpa – podał w niedzielę Reuters. Na 22 lipca szefowa Secret Service została wezwana na specjalne wysłuchanie w komisji Kongresu.

Przesłuchani w sprawie mają być przedstawiciele Federalnego Biura Śledczego (FBI) i Secret Service (służby odpowiedzialnej za ochronę Trumpa jako byłego prezydenta USA), a także urzędnicy ministerstwa bezpieczeństwa krajowego (DHS). Spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson wezwał już szefową Secret Service Kimberly Cheatle na specjalne wysłuchanie przed komisją ds. nadzoru, które ma się odbyć 22 lipca.

Jak podało FBI, zamachowiec to 20-letni mieszkaniec stanu Pensylwania Thomas Matthew Crooks. Wskutek ataku zginęły dwie osoby, w tym Crooks, a dwie kolejne zostały poważnie ranne. Stan kandydata Republikanów jest dobry.

Naoczni świadkowie, do których dotarły media, wspominają, że zamachowiec znajdował się poza obszarem zabezpieczonym przez organizatorów wiecu. Według relacji napastnik strzelał z dachu budynku zakładów przemysłowych, oddalonego o około 120 metrów od sceny, na której występował Trump.

Przedstawiciele Secret Service przekazali, że obok ciała napastnika, który został zabity po oddaniu strzałów, znaleziono karabin półautomatyczny typu AR-15, częste narzędzie zbrodni sprawców masakr w USA.

Jedna z osób, z którą rozmawiało BBC, powiedziała, że wcześniej widziała mężczyznę z bronią i bezskutecznie próbowała zaalarmować o tym fakcie policję oraz Secret Service, odpowiedzialną za bezpieczeństwo Trumpa jako byłego prezydenta USA.

Zwolennicy kandydata Republikanów w wyborach prezydenckich zaatakowali Secret Service w mediach społecznościowych, a popierający Trumpa miliarder Elon Musk wezwał szefa tej agencji do dymisji.

Secret Service poinformowała, że niedawno zwiększyła "zasoby i zdolności ochronne" przy zabezpieczeniu wydarzeń z udziałem Trumpa; szczegółów nie ujawniono – podał Reuters.

Cytowany przez Reutersa uczestnik wiecu w Butler, Ben Maser, powiedział, że kiedy przysłuchiwał się wystąpieniu Trumpa, zauważył dwóch funkcjonariuszy, którzy najwyraźniej kogoś szukali. Sam zaczął z uwagą przyglądać się okolicy. "Widziałem mężczyznę na dachu. Powiedziałem funkcjonariuszowi, że tam jest, a on poszedł go szukać" – powiedział Maser.

Zdaniem byłego agenta Secret Service Josepha LaSorsa zamach w Pensylwanii "z pewnością doprowadzi do rewizji systemu bezpieczeństwa Trumpa, a w przyszłości prawdopodobnie zostanie mu zapewniony poziom ochrony bardziej zbliżony do tej, jaką ma urzędujący prezydent.

Emerytowany agent FBI, Bobby Chacon, powiedział w niedzielę w CNN, że zaskoczył go fakt, że nikt nie pilnował dachu, który był "idealnym miejscem" dla zamachowca, który dokładnie widział stamtąd scenę. W jego opinii błąd polegający na tym, że "ktoś dopuścił, by dach pozostawał bez nadzoru i ochrony", mógł zostać popełniony już na etapie planowania zabezpieczenia wydarzenia lub w jego trakcie.

Reuters podaje, że podczas wieców wyborczych Trumpa za bezpieczeństwo odpowiada Secret Service oraz lokalna policja, którzy czasem współpracują z innymi agencjami DHS. Spotkania z kandydatem Republikanów przyciągają tłumy, zazwyczaj odbywają się na świeżym powietrzu i trwają wiele godzin.

Przed wydarzeniem agenci przeszukują miejsce pod kątem ładunków wybuchowych i innych zagrożeń. Trump na wiec przyjeżdża zawsze w opancerzonej limuzynie.

Funkcjonariusze grodzą miejsce wiecu za pomocą barierek. Każdy, kto chce uczestniczyć w spotkaniu wyborczym, musi przejść przez bramkę do wykrywania metalu, przeszukiwane są torby, a nawet portfele. Niektórzy przechodzą kontrolę osobistą.(PAP)

mzb/ akl/

Prezydent Joe Biden potępił akt w krótkim wystąpieniu telewizyjnym w swoim domu wakacyjnym w Rehoboth Beach w stanie Delaware. Jego sztab wyborczy poinformował, że wstrzymał emisję spotów wyborczych.

"W Ameryce nie ma miejsca na tego rodzaju przemoc, to jest chore. Musimy zjednoczyć ten kraj. Nie możemy pozwolić, aby coś takiego się wydarzało. Nie możemy tacy być. Nie możemy tego tolerować" – powiedział Biden. "Idea, że dochodzi w Ameryce do przemocy politycznej jest nie do pomyślenia (…) Wszyscy, wszycy muszą ją potępić, wszyscy" – dodał.

Prezydent stwierdził, że próbował dodzwonić się do Trumpa, lecz że ten jest obecnie badany przez lekarzy i jest w dobrym stanie. Zapowiedział, że skontaktuje się z nim tak szybko, jak to możliwe. Zamach potępiły też inne najważniejsze osoby w państwie z obydwu partii, w tym spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson, lider większości w Senacie Chuck Schumer, a także byli prezydenci Barack Obama, George W. Bush i Bill Clinton. Miliarder Elon Musk udzielił tymczasem "pełnego poparcia" kandydatury Trumpa i wezwał szefa Secret Service, służby odpowiedzialnej za ochronę Trumpa, do dymisji.

Sobotni wiec miał być ostatnim wystąpieniem Trumpa przed rozpoczynającą się w poniedziałek w Milwaukee konwencją wyborczą Republikanów, na której zostanie oficjalnie wybrany na kandydata partii na prezydenta. Telewizja Fox News spekulowała, że w Butler Trump mógł również planować ogłosić swojego kandydata na wiceprezydenta.

"Zostałem postrzelony kulą, która przebiła górną część mojego prawego ucha" – poinformował były prezydent USA Donald Trump na swoim portalu społecznościowym TRUTH Social. Złożył kondolencje rodzinie zabitego uczestnika jego wiecu i potwierdził, że zamachowiec został zabity.

"To niewiarygodne, że coś takiego mogło mieć miejsce w naszym kraju. Na razie nic nie wiadomo o zamachowcu, który już nie żyje. Zostałem postrzelony kulą, która przebiła górną część prawego ucha. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, usłyszałem świst, strzały i od razu poczułem, jak kula przebija skórę. Było dużo krwawienia i wtedy zrozumiałem, co się dzieje. BOŻE BŁOGOSŁAW AMERYKĘ!" – napisał Trump.

Biden odbył z Trumpem rozmowę telefoniczną

Prezydent USA Joe Biden odbył w sobotę rozmowę telefoniczną ze swoim poprzednikiem i rywalem Donaldem Trumpem – przekazał Biały Dom. Tymczasem, jak podaje Bloomberg, Trump został wypisany ze szpitala dokąd trafił po tym, jak kula zamachowca drasnęła jego ucho podczas wiecu wyborczego w Pensylwanii.

Przedstawiciele Białego Domu nie podali szczegółów rozmowy Trumpa i Bidena. Obok kandydata Republikanów, Biden zadzwonił też do gubernatora Pensylwanii Josha Shapiro i burmistrza miasteczka Butler – miejsca sobotniego wiecu – Boba Dandoya. W reakcji na zamach prezydent skrócił też swój planowany weekendowy pobyt w nadmorskim kurorcie Rehoboth Beach i wróci do Waszyngtonu, by otrzymać sprawozdanie służb. Śledztwu w sprawie przewodzić będzie Federalne Biuro Śledcze (FBI).

Bloomberg podał, że Trump został wypisany ze szpitala, gdzie był badany przez lekarzy po tym, jak kula drasnęła jego ucho. Sztab wyborczy już wcześniej oznajmił, że były prezydent nie odniósł poważnych obrażeń.

Republikańska kongresmenka Anna Paulina Luna zapowiedziała w sobotę, że już w niedzielę kongresmeni otrzymają sprawozdanie przedstawicieli Secret Service, a Izba Reprezentantów planuje zorganizować specjalne wysłuchanie w tej sprawie, na które wezwie szefa służby. Część republikańskich polityków winą za zamach obarczyła prezydenta Bidena. Jednym z nich jest typowany na czołowego kandydata Trumpa na wiceprezydenta senator J.D. Vance.

"Dziś to nie był jakiś odizolowany incydent. Centralnym założeniem kampanii Bidena jest to, że prezydent Donald Trump jest autorytarnym faszystą, który musi być powstrzymany za wszelką cenę. Ta retoryka doprowadziła bezpośrednio do próby zabójstwa prezydenta Trumpa" – napisał na platformie X. W podobnym tonie wypowiedział się lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Steve Scalise, który sam w 2017 r. zostal postrzelony przez zamachowca.

"Demokraci przez lata napędzali niedorzeczną histerię, że reelekcja Donalda Trumpa byłaby końcem demokracji w Ameryce. Ewidentnie widzieliśmy w przeszłości, że skrajnie lewicowi szaleńcy działali pod wpływem brutalnej retoryki" – napisał.

Jak dotąd nie podano informacji na temat tożsamości i motywów sprawcy, zabitego tuż po oddaniu strzałów w kierunku prezydenta. Wiadomo jedynie, że strzelał on z dachu budynku zakładów przemysłowych oddalonego o sceny o około 120 m. Przedstawiciele Secret Service przekazali, że obok ciała mężczyzny znaleziono karabin półautomatyczny typu AR-15, częste narzędzie zbrodni sprawców masakr w Stanach Zjednoczonych.

Władze Nowego Yorku zaostrzyły środki bezpieczeństwa

W związku atakiem na Trumpa, we wszystkich dzielnicach Nowego Jorku, gdzie żyje część jego rodziny, zaostrzono środki bezpieczeństwa. Wzmocniono m.in. patrole policyjne w pobliżu byłej wieloletniej siedziby miliardera Trump Tower na Manhattanie.

Władze miasta podkreślają, że w tej chwili nie ma żadnych wiarygodnych informacji o zagrożeniu. Tym niemniej nasilono obecność organów ścigania we wszystkich pięciu dzielnicach.

Oprócz Trump Tower, gdzie zebrała się grupka zwolenników byłego prezydenta po wiadomości o zamachu, wzmocniono patrole policyjne w budynku Trumpa przy 40 Wall Street, Foley Square, a także w sąsiedztwie Ratusza.

"W naszym kraju nie ma miejsca na polityczną przemoc. Bez względu na politykę, wszyscy powinniśmy być zgodni, że przemoc jest złem" – podkreślił burmistrz Nowego Jorku Eric Adams.

Na platformie X wypowiedziała się mieszkająca w Nowym Jorku Ivanka Trump. Zapewniała, że wciąż modli się za Amerykę.

"Dziękuję za miłość i modlitwy za mojego ojca i za inne ofiary dzisiejszej bezsensownej przemocy. Jestem wdzięczna Secret Service i wszystkim innym funkcjonariuszom organów ścigania za ich dzisiejsze szybkie i zdecydowane działania" – dodała 42-letnia córka Trumpa, która była doradcą w jego administracji.

Wstępnie zidentykowano sprawcę zamachu na Donalda Trumpa

Sprawca zamachu na Donalda Trumpa został wstępnie zidentyfikowany – powiedział szef FBI w Pittsburghu Kevin Rojek podczas konferencji prasowej w nocy z soboty na niedzielę. Dodał, że wszystkie trzy osoby postrzelone przez napastnika to mężczyźni.

Rojek powiedział, że mimo wstępnego ustalenia tożsamości strzelca służby podadzą jego dane do wiadomości publicznej dopiero po uzyskaniu całkowitej pewności, bo mężczyzna nie miał przy sobie dokumentów. Nie podano także motywu jego działania.

Oficer FBI podał, że służby nie mają jeszcze pewności, czy sprawca działał sam.

Pytany, dlaczego odległy od sceny o ok. 120 m dach zakładów, z którego strzelał zamachowiec, nie został uprzednio zabezpieczony przez Secret Service, Rojek przyznał, że było to zaskakujące, ale dodał, że na to pytanie odpowie śledztwo. Poinformował też, że sprawdzane są doniesienia, że uczestnicy wiecu Trumpa wskazywali zamachowca policji na kilka minut przed oddaniem przez niego strzału. Służby nie otrzymały żadnych konkretnych uprzednich informacji o możliwym zwiększonym zagrożeniu.

W następstwie zamachu część polityków Partii Republikańskiej wyraziła oburzenie faktem, że chroniąca Trumpa Secret Service dopuściła do próby zabójstwa byłego prezydenta. Spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson wezwał już szefową służby Kimberly Cheatle na specjalne wysłuchanie przed komisją Kongresu ds. nadzoru.

"Amerykanie zasługują na poznanie prawdy!" – napisał na platformie X.

Federalne Biuro Śledcze (FBI) poinformowało w niedzielę, że 20-letni mieszkaniec stanu Pensylwania Thomas Matthew Crooks to "osoba zamieszana" w nieudany zamach na byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Mężczyzna zginął na miejscu.

Jak podało FBI, Crooks mieszkał w Bethel Park pod Pittsburghiem w Pensylwanii.

Gazeta "Washington Post" podaje, powołując się na rejestr wyborców w tym stanie, że Cooks był wyborcą Partii Republikańskiej. Według agencji AP raporty dotyczące finansów kampanii wyborczej pokazują, że 20 stycznia 2021 r., czyli w dniu zaprzysiężenia Joe Bidena na prezydenta USA, mężczyzna przekazał 15 dolarów na rzecz komitetu akcji politycznej (PAC) wspierającego Partię Demokratyczną.

Według litewskiego politologa, zamach na życie Trumpa zagwarantuje mu zwycięstwo w nadchodzących wyborach

Zamach na Donalda Trumpa na wiecu wyborczym zagwarantował mu zwycięstwo w listopadowych wyborach prezydenckich w USA – ocenił w niedzielę profesor nauk politycznych Uniwersytetu Wileńskiego Tomas Janeliunas. Jego zdaniem rządy Partii Demokratycznej w Stanach Zjednoczonych właśnie się skończyły.

Zamach świadczy „o (…) problemach w USA z kontrolą (dostępu do) broni, o społeczeństwie podzielonym aż do krwi z powodu poglądów politycznych, o ogólnych napięciach politycznych na świecie, które coraz częściej prowadzą do przemocy, ale (…) głównie o zwycięstwie Trumpa” – napisał litewski politolog na Facebooku.

W jego ocenie zdjęcie rannego w ataku polityka, które błyskawicznie obiegło mass media i media społecznościowe, oznacza, że właściwie już nie potrzebuje on jej kontynuować.

"Rządy Demokratów dobiegły końca, jestem tego niemal pewien" – powiedział. „Nadchodzi czas rządów Republikanów, i to nie tylko w Białym Domu, ale prawdopodobnie również w Senacie i Izbie Reprezentantów” – podkreślił, dodając: „Na to musimy się przygotować”.

Były prezydent USA Donald Trump został w sobotę postrzelony w ucho podczas wiecu wyborczego w miejscowości Butler w stanie Pensylwania. Zginęły dwie osoby, w tym zamachowiec, a kolejne dwie zostały poważnie ranne. Stan kandydata Republikanów jest dobry.

Z Wilna Aleksandra Akińczo (PAP)

osk/ sp/

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *