Wybory do Parlamentu Europejskiego. Czy po zwycięstwie KO dojdzie do zmian w koalicji

Dziś otwiera się Tuskowi droga do tego, żeby realnie, w scenariuszu najłagodniejszym, renegocjować umowę koalicyjną – mówi w rozmowie z rp.pl dr Barbara Brodzińska-Mirowska, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Czy po zwycięstwie KO dojdzie do zmian w koalicji - INFBusiness

Donald Tusk

Foto: PAP/Leszek Szymański

Zaskoczył panią wynik wyborów? Aż tak wysokiego poparcia dla KO sondaże nie pokazywały.

– Dobrą tendencję pokazał Ipsos pod koniec tygodnia Ipsos dla TOK FM i Oko.press. Tam po raz pierwszy zaczęła się pojawiać ta tendencja wzrostowa. Zobaczymy jakie będą ostateczne wyniki PKW, to są jednak sondażowe dane, zakładam, że minimalnie to poparcie może się zmienić, poniżej tych 38 proc., ale tak czy inaczej to jest bardzo dobry wynik. Koalicja Obywatelska jest utrzymana w tendencji wzrostowej, co – jak sądzę – premiera Donalda Tuska cieszy, bo po raz pierwszy po 10 latach jest ta zmiana lidera, co ma duże symboliczne znaczenie dla polityki krajowej. Wybory do PE mają zazwyczaj bardzo silny kontekst krajowy. Dla naszego kontekstu ten wynik robi dużo.

Co takie zwycięstwo może dać Koalicji Obywatelskiej? Czy część wyborców zacznie się teraz orientować na KO jako zwycięzcę?

To jest mechanizm znany w naukach o polityce. Zazwyczaj ludzie chcą być w grupie zwycięzców – stąd efekt, że po wyborach zazwyczaj trochę wzrasta poparcie dla partii, która wygrała, bo jest efekt przyłączania się do zwycięzcy.

Lewica już była skreślona, było wiadomo, że ten wynik będzie słaby. Natomiast Trzecia Droga spadła wyraźnie, spadła z podium

Dr Barbara Brodzińska-Mirowska

Ten wynik jest ważny z kilku powodów. Po pierwsze on jest ważny personalnie dla Tuska – media światowe, europejskie okrzyknęły go jako polityka, który poradził sobie z populizmem. On chciał ten wizerunek przypieczętować. Po drugie dzięki temu zwiększa się jego szansa na utrzymanie mobilizacji elektoratu do przyszłego roku do wyborów prezydenckich. I to jest bardzo ważne, bo utrzymanie cierpliwości wyborców przy wysokich oczekiwaniach jakie wyborcy wobec partii obecnie rządzących postawili będzie niełatwe.

Po trzecie: wynik KO, a przede wszystkim wynik mniejszych partnerów: Trzeciej Drogi, bardzo duża przegrana i Lewicy, moim zdaniem doprowadzi do reorientacji relacji wewnętrznych, bo dziś otwiera się Tuskowi droga do tego, żeby realnie, w scenariuszu najłagodniejszym, renegocjować umowę koalicyjną.

To chyba właśnie mniejsi koalicjanci KO są największymi przegranymi wyborów. Mówi pani o przegranej Trzeciej Drogi, ale i Lewica zanotowała bardzo słaby wynik.

Ale Lewica już bardzo źle wypadła w wyborach do samorządu – i mówiąc brutalnie nie spodziewaliśmy się, a przynajmniej żadne badania tego nie pokazywały, że tu miałoby się zadziać coś lepszego. Lewica już była skreślona, było wiadomo, że ten wynik będzie słaby. Natomiast Trzecia Droga spadła wyraźnie, spadła z podium i wyprzedziła ją partia skrajnie prawicowa. Dlatego mówię, że Trzecia Droga jest przegranym bardzo widocznym – do tego stopnia, że jest pytanie nie tylko o relacje wewnętrzne w koalicji, ale też o sens kandydowania Szymona Hołowni na prezydenta. Hołownia musi sobie zadać pytanie: jaki jest sens jego kandydowania. Ja od pewnego czasu powtarzam tezę, że on nie ma szans na wejście do II tury, wcale.

Sondaże też powoli to pokazują.

No właśnie. A po drugie pytanie jest jak utrzymać Polskę 2050 wobec rezygnacji z jego aspiracji prezydenckich. Poza tym mam wrażenie, że dla Władysława Kosiniaka-Kamysza Hołownia zaczyna być coraz trudniejszy w tej kooperacji. Jeszcze do tego dochodzi trzecie pytanie: czy dalej Trzecia Droga ma rację bytu.

Zwłaszcza, ze wynik Trzeciej Drogi jest na granicy progu wyborczego dla koalicji w wyborach do Sejmu.

Utrzymanie się tej tendencji słabnięcia mniejszych partnerów, każe Tuskowi zadać sobie pytanie: czy oni są potrzebni? Czy nie lepiej ich po prostu wchłonąć, mieć większość i nie bawić się w jakieś umowy koalicyjne. Stąd sądzę, że może być w głowie Tuska pomysł na przedterminowe wybory parlamentarne, choć to by było oczywiście rozwiązanie radykalne i niosące pewne ryzyka. Ale jeśli podejmować decyzje o przedterminowych wyborach to raczej na rosnącym trendzie, niż spadkowym. Uważam, że to jest scenariusz najbardziej ryzykowny, ale wcale niewykluczony. Myślę, że opcja mniej brutalna to renegocjowanie umowy koalicyjnej.

A czy Konfederację można zaliczyć do zwycięzców wyborów? Po raz pierwszy uzyskuje dwucyfrowy wynik.

Z perspektywy Konfederacji ten wynik jest bardzo dobry. Myślę, że mają się z czego dzisiaj cieszyć. Natomiast ja nie wiążę z tym wynikiem jakichś specjalnych przewidywań na jakąkolwiek wzrostową Konfederacji. To były wybory mocno kontekstowe, które dla Konfederacji były korzystne. Oni byli bardzo spójni w ostatnich latach w narracji eurosceptycznej, z przechyłem na antyunijną. Te wybory sprzyjały pokazaniu tych swoich postaw – tym bardziej, ze były powody: kwestia wydarzeń na granicy, kwestia presji imigracyjnej, kwestia bezpieczeństwa, wojny. Sprzyjał kontekst Konfederacji. Jedyne na co należy zwrócić uwagę w przypadku Konfederacji to to, że taki wynik może sugerować, że zaczynają zmieniać się bardzo powoli nastroje społeczne dotyczące samej Unii…

Na bardziej eurosceptyczne…

…tak, i to już wymaga bardzo dużej uwagi.

A czy Konfederacja nie zyskała jako „ten trzeci” na polaryzacyjnej strategii, jaką w kampanii wyborczej przyjął Donald Tusk?

Ja myślę, że ona bardziej skorzystała z dwóch powodów. Po pierwsze: z powodu niższej frekwencji. A po drugie jest pytanie czy był jakikolwiek przepływ między umiarkowanym PiS-em a Konfederacją. Sytuacja Suwerennej Polski zmienia wszystko w Zjednoczonej Prawicy. Dzisiaj Kaczyński nie ma radykalnego skrzydła, a przynajmniej za chwilę go nie będzie miał. Pytanie czy tam nie nastąpił np. z tytułu reakcji elektoratu na Fundusz Sprawiedliwości jakichś ruch. Czy elektorat nie przerzucił się na Konfederację. Natomiast taki wynik Konfederacji to bardzo ważna informacja dla Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli ta Suwerenna Polska się wykruszy, wyłamie, to Kaczyński nie może sobie pozwolić na radykalną prawicę. To zawsze była bolączka Jarosława Kaczyńskiego.

Został nam jeszcze PiS. Jak oceniać wynik tej partii?

Badania z ostatniego tygodnia pokazywały, że elektorat PiS jest zdemobilizowany – pewnie bardziej umiarkowany, niż ten żelazny. Natomiast to jest bardzo dobry wynik wciąż. Wciąż PiS ma bardzo dobry wynik – to jest niemal 34 proc., nawet jeśli będzie drobna korekta to jest bardzo dobry wynik. Natomiast jest oczywiście kwestia drugiego miejsca. Dla liderów tej partii ważne będzie, aby przygotować sobie przekaz na to.

Tu są jeszcze dwa wyzwania: Pierwsze jest takie, że dziś lider tej partii musi wszelkie siły powziąć, żeby utrzymać rozognione w emocjach frakcje razem. Najważniejszy będzie bój w przyszłym roku – i PiS z takim wynikiem ma realną szansę na wprowadzenie swojego kandydata do II tury. Kaczyński musi rozeznać się, jak wyglądają namiętności frakcyjne i wybrać odpowiedniego kandydata lub kandydatkę na prezydenta. A dwa: musi wymyślić strategię, która pozwoli na utrzymanie, czy zmobilizowanie ponowne swojego zdemobilizowanego elektoratu. PiS nie ma skąd czerpać, nie ma ewidentnych przepływów między tym blokiem a blokiem partii pozostałych. To co daje gwarancje dobrego wyniku kandydata czy kandydatki PiS w wyborach prezydenckich jest mobilizacja. Dziś wiemy, że ta mobilizacja jest gorsza niż w latach poprzednich.  

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *