Za zamachem na Roberta Ficę stoi Rosja? Ekspert nie wyklucza, choć wątpi

– Jak widać kluczową kwestią dla polityków jest zdobyć władzę. Albo ją odzyskać, albo ją utrzymać. Bardzo często politycy mówią, że nie chcą tej polaryzacji, ale tak naprawdę wykorzystują do niej wszystkie mechanizmy – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Maciej Milczanowski z Uniwersytetu Rzeszowskiego, kapitan rezerwy, ekspert ds. bezpieczeństwa i politolog, z którym rozmawiamy o Robercie Fico i zamachu, którego padł ofiarą.
Za zamachem na Roberta Ficę stoi Rosja? Ekspert nie wyklucza, choć wątpi - INFBusiness

Robert Fico

Foto: AFP

„Rzeczpospolita”: Pojawiły się doniesienia, że sprawca zamachu na Roberta Ficę związany był z organizacją „Słowaccy Poborowi”, z której tropy prowadzą do Rosji. Czy uważa pan, że istnieje prawdopodobieństwo, że za tym atakiem stoją Rosjanie?

Wydaje się mało prawdopodobne ze względu na sympatie pana premiera, który nie był jakimś przeciwnikiem Rosji, czy nie miał wojowniczej postawy względem Rosji. Ale Rosja szuka różnych metod rozgrywania państw europejskich. Takie wzburzenie przeciwko zwolennikom współpracy z Rosją może być na rękę Rosji. Ja bym nie wykluczył żadnego scenariusza w tym dzisiejszym chaotycznym i skomplikowanym jednak świecie. Ale wydaje się to mało prawdopodobne.

Byłaby to bowiem dość piętrowa konstrukcja — atak na polityka uważanego za wygodnego dla Rosji.

Co jest możliwe, w Rosji jest to możliwe. Tam wiele scenariuszy jest możliwych. Ale nic na to na razie nie wskazuje

Sam fakt, że o tym rozmawiamy jest jednak chyba również elementem wojny hybrydowej. Szef BBN Jacek Siewiera nazwał to wojną kognitywną.

Konflikt poniżej progu wojny jest bardzo nieoczywisty. On w dużej mierze zakłóca procesy demokratyczne — w demokracji, gdzie stawiamy na otwartość, gdzie każdy może mieć inne poglądy i to jest naturalne, ale jednak, gdy toczy się tak brutalna wojna za naszą granicą, poglądy, że powinniśmy wspierać Rosję, nie mieszczą się nawet w tym szerokim konsensusie demokratycznym. To powoduje, że ta wojna hybrydowa ma takie szerokie pole oddziaływania. Wykorzystuje mechanizmy demokratyczne i swobody, które są w demokracji, ale właśnie wolność słowa, ekspresji, która albo jest na korzyść Rosji, można rozgrywać. Ale z drugiej strony Rosja też często gra upadkiem, dekadencją Zachodu. To jest gra wielopoziomowa w której nie można wykluczyć bardzo różnych metod oddziaływania Rosji na państwa zachodnie.

Polskę i Słowację łączy duża polaryzacja społeczeństwa i sceny politycznej. W Polsce ostatnio opiera się ona na oskarżeniach o uleganie wpływom Rosji.

Nieustannie o tym mówimy w tych eksperckich gronach, że ta eskalacja, zupełnie już ponadwymiarowa, która już nie mieści się w ramach demokracji, czyli oskarżanie przy każdej możliwej okazji o współpracę z Rosją grup i ludzi, którzy od tej współpracy jasno się odcinają. To nie jest tak, że każdemu, kto wszystkim co robi odcina się od współpracy z Rosją, jednak możemy zarzucić, że tę współpracę mocno kamufluje. Wydaje się mi że to troszeczkę też odbiega od standardów demokratycznych. Manipulowanie tymi informacjami i doszukiwanie się związku z Rosją wydaje się absurdalne. Zwłaszcza, że mogą być ludzie, którzy działają na rzecz Rosji nieświadomie — wtedy też nie można im zarzucać agenturalności. Antyeuropejskość nie musi oznaczać współpracy z Rosją, ale jest też elementem, który Rosji bardzo pomaga.

W polityce, w dyskursie politycznym powinno się nie schodzić poniżej poziomu wpływów Rosji. Czyli nie wykorzystywać oczywistych wrzutek rosyjskich w naszym dyskursie politycznym

Prof. Maciej Milczanowski z Uniwersytetu Rzeszowskiego, kapitan rezerwy, ekspert ds. bezpieczeństwa i politolog

Politycy już dawno nauczyli się metody, że jak się rzuci jakimiś nieczystościami, to troszkę się zawsze przyklei, a potem do wyborów nam się to przyda. Ale to bardzo eskaluje konflikt wewnętrzny, bardzo radykalizuje ludzi. Są ludzie, którzy życie by oddali za swoją partię i są skłonni życie odebrać przedstawicielom innych partii. Nie wszyscy są chorzy umysłowo. Te zaburzenia są różnego stopnia. W sytuacji takiej jak ten starszy człowiek na Słowacji: siedzi gdzieś w domu, odcięty od rodziny, ogląda cały czas pewnie jedną telewizję, czyta jeden rodzaj gazet i w głowie zachodzą zmiany, które mogą zaowocować takimi wydarzeniami jak zamach na Pawła Adamowicza, czy teraz Roberta Ficę. Nadmierna polaryzacja i wojna wewnętrzna naprawdę powodują bardzo niebezpieczne postawy — i jest na korzyść Rosji. Obie główne partie w Polsce działają na korzyść Rosji oskarżając się cały czas ponad miarę o współpracę z Rosją. Tak naprawdę sprzyjają tej Rosji wszyscy, którzy tak robią.

I potem grozi nam to, że taki atak jak na Słowacji może wydarzyć się w Polsce.

I mieliśmy takie przypadki przecież. Był atak na biuro poselskie PiS (w którym zginął pracownik biura, Dariusz Rosiak — red.), i atak na Pawła Adamowicza. I wcale nie zmieniło to narracji politycznej, nawet na jotę nie cofnięto się w tej walce wewnętrznej bardzo brutalnej. I dalej stawia się na radykalizację społeczeństwa co jest moim zdaniem świadome i jest bardzo negatywne

Dlaczego zatem politycy się na to decydują?

Bo to jest efektywne, to przynosi wymierne korzyści wyborcze. A jak widać kluczową kwestią dla polityków jest zdobyć władzę. Albo ją odzyskać, albo ją utrzymać. Bardzo często politycy mówią, że nie chcą tej polaryzacji, ale tak naprawdę wykorzystują do niej wszystkie mechanizmy. W polityce, w dyskursie politycznym powinno się nie schodzić poniżej poziomu wpływów Rosji. Czyli nie wykorzystywać oczywistych wrzutek rosyjskich w naszym dyskursie politycznym. Niestety politycy bardzo chętnie wrzutki rosyjskie wykorzystują w walce między sobą. Widzimy, że nawet ten uciekający na Białoruś sędzia, stał się obiektem walki partyjnej. Tak to widocznie już jest. Szkoda że politycy nie potrafią wyjść z tych interesów partyjnych i spojrzeć na dobro społeczeństwa.

Источник

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *