Politycy, którzy nie odnowili mandatu w wyborach, dostali oferty pracy przy Wiejskiej jako doradca i koordynator.
Sławomir Piechota
– Jestem zmęczony ciągłym podróżowaniem po Polsce i dojazdami do Warszawy – mówił w sierpniu ubiegłego roku ówczesny poseł Koalicji Obywatelskiej Sławomir Piechota, jeden z niewielu poruszających się na wózku parlamentarzystów, wyjaśniając, dlaczego nie będzie kandydował już do Sejmu. Posłem był przez 18 lat, a do parlamentu jednak powróci, choć w innej roli. W czwartek sejmowa Komisja ds. Petycji ma przyjąć uchwałę w sprawie powołania go na swojego stałego doradcę.
Komisja ta służy rozpatrywaniu pism, które do Sejmu kierują osoby fizyczne i prawne, powstała w 2015 r., a Sławomir Piechota był jej przewodniczącym przez osiem lat. Obecnie doradza już jej Krzysztof Pater, były minister polityki społecznej w rządzie Marka Belki, ale kilka miesięcy temu prezydium Sejmu uznało, że może mieć ona jeszcze jednego stałego doradcę.
Dlaczego ma zostać nim były poseł KO? – Moi przyjaciele, jak również osoby z drugiej strony sporu politycznego powiedziały mi, że skoro mam dużą wiedzę i przez lata budowałem system rozpatrywania petycji w Sejmie, mogę wesprzeć prace komisji również w tej kadencji – mówi nam Sławomir Piechota. Zaznacza, że pomysł zatrudnienia go w Sejmie poparły nie tylko dwie wiceszefowe komisji z KO, ale też jej przewodniczący poseł PiS Rafał Bochenek.
Czy nie koliduje to z jego słowami sprzed kilku miesięcy, że chce ograniczyć dojazdy do Warszawy? Sławomir Piechota twierdzi, że nie. – Moim zadaniem będzie zaproponowanie dalszego postępowania z petycjami, które są w trakcie prac w komisji. W dużej mierze można robić to zdalnie. Przewiduję, że na posiedzeniach komisji będę raz miesiącu. Spokojna praca z dokumentami jest czymś, co po prostu lubię – uzasadnia Piechota.
Nowa praca dla specjalisty od Polonii
Nie jest jedynym politykiem KO, który wrócił do parlamentu w nowej roli. Kolejnym jest Robert Tyszkiewicz, który tak jak Piechota zasiadał w Sejmie przez 18 lat, zaś w ostatnich wyborach nie udało mu się odnowić mandatu. Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska powołała go w marcu na koordynatora do spraw Polonii i Polaków za granicą.
– Bezpośrednim powodem zaproszenia mnie do współpracy przez panią marszałek był fakt, że po pięciu latach przerwy wróciły do Senatu pieniądze na wsparcie dla Polonii. Należało w błyskawicznym trybie zorganizować transparentny i przejrzysty konkurs oraz odbudować w Senacie zespół polonijny – mówi Robert Tyszkiewicz, którego trudno uznać za osobę przypadkową na tym stanowisku. Jako poseł specjalizował się w kontaktach z Polonią, zwłaszcza z Polakami na Białorusi, oraz we wsparciu dla tamtejszej opozycji, zaś białoruskie służby wielokrotnie odmawiały mu wjazdu na terytorium tego kraju.
Liczą się kompetencje czy znajomości?
Problem w tym, że KO, będąc w opozycji, wielokrotnie krytykowała zatrudnianie w administracji centralnej polityków PiS, którym nie udało się odnowić mandatu. Np. po wyborach w 2019 r. były senator i były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł został wojewodą mazowieckim, był poseł i były wiceminister rodziny Krzysztof Michałkiewicz dostał powołanie na prezesa PFRON, zaś Zbigniew Gryglas, który zasłynął przejściem z Nowoczesnej do klubu PiS, a następnie nie odnowił mandatu, został wiceministrem aktywów państwowych. – Wygląda na to, że w PiS oprócz oficjalnej listy wyborczej funkcjonuje też lista spadochronowa, zapewniająca miękkie lądowanie – komentował wówczas polityk KO Krzysztof Brejza.
Obecnie byli posłowie KO, którzy dostali nowe posady w parlamencie, przekonują, że zaważyły na tym wyłącznie kompetencje. Sławomir Piechota mówi, że spodziewa się wynagrodzenia powyżej 6 tys. zł brutto, Robert Tyszkiewicz twierdzi, że zarabia około 9 tys., tyle że na rękę.