Konfederacja najwcześniej – bo już 15 kwietnia – rozpoczęła kampanię wyborcza do europarlamentu. Eurokampania jest prostsza logistycznie i organizacyjnie niż kampania samorządowa. Na to też liczą Krzysztof Bosak i Sławomir Mentzen.
Prezes Konfederacji Korony Polskiej, poseł Konfederacji Grzegorz Braun
W poprzednich wyborach do europarlamentu – w 2019 roku – Konfederacja nie zdobyła mandatów do Parlamentu Europejskiego. Pół roku później jednak udało się Konfederacji wprowadzić posłów do Sejmu. W 2023 roku Konfederacja powiększyła swój stan posiadania, a Krzysztof Bosak został wicemarszałkiem Sejmu, w 2024 roku wyprzedziła nawet Lewicę w wyborach samorządowych na poziomie sejmików. A tradycyjnie są to najtrudniejsze wybory dla partii o relatywnie słabszych strukturach niż PSL, PO czy PiS. Pierwszym celem w wyborach europejskich dla Konfederacji jest przynajmniej nie stracić pozycji politycznej, którą udało się zbudować w poprzednich miesiącach i latach – co najmniej przekroczyć próg wyborczy i zdobyć przyczółek w PE. Czy to się uda?
Eurowybory: Prawie każdy krytykuje Unię Europejską
Konfederacja idzie do eurowyborów z hasłem sprzeciwu wobec Zielonego Ładu, Paktu Migracyjnego, obrony suwerenności czy polskiej złotówki (oraz użycia gotówki w ogóle), sprzeciwu wobec dyrektywy budynkowej. Brzmi znajomo? Bardzo podobne hasła głosi też PiS. To tylko jeden z problemów, przed którymi stoi jeśli chodzi o przeslanie kampanii. Bo w pewnym sensie dystans do niektórych polityk UE – jak właśnie wspominany Zielony Ład – budują wszystkie partie i bloki polityczne na scenie. Oczywiście politycy Konfederacji będą podkreślać, że w przeciwieństwie do rządzącego 8 lat PiS są wiarygodni w sprawach takich jak Zielony Lad. Ale nie zmienia to faktu, że na rynku „krytyki UE” jest w tym roku wyjątkowo tłoczno.
Eurowybory: Konfederacja ma najbardziej eurosceptyczny elektorat
Konfederacja – co pokazały niedawne badania IPSOS dla More In Common Polska publikowane przez „Rzeczpospolitą” ma najbardziej eurosceptyczny elektorat, co sprawia, że może być dużo bardziej radykalna w swoim przeslaniu. Tę flankę Konfederacji zagospodarowuje od lat – nie tylko w sprawach europejskich – Grzegorz Braun, który jest „dwójką” w okręgu malopolsko-świętokrzyskim. Jedynką w tym okręgu jest poseł z Krakowa, Konrad Berkowicz. Kandydaci jego partii są zresztą obecni na wszystkich listach Konfederacji w okręgach do PE. Mobilizacja tego segmentu elektoratu – najbardziej eurosceptycznego – jest jednym z ważniejszych zadań dla Konfederacji w tych wyborach. Ale na tej flance będą pracować też kandydaci i kandydatki PiS.
Eurowybory: Wnioski po kampanii do Sejmu
W 2023 roku Konfederacja długo uznawana była za potencjalnego „czarnego konia” wyborów do Sejmu, z którym będzie musiał liczyć się każdy, kto wygra wybory. Jednak impetu Konfederacji nie udało się „dowieźć”. Seria błędów w kampanii, debata Mentzen-Petru, brak pomysłu na jej jesienny odcinek i przede wszystkim fala mobilizacji 15 X po stronie wyborców bloku przyszłej koalicji rządzącej sprawiła, że 18 mandatów Konfederacji w 2023 roku nie było uznawane za sukces. Teraz oczekiwania przed Konfederacją są mimo wszystko dużo niższe, nawet po relatywnie dobrym wyniku w sejmikach. Z drugiej strony swego rodzaju eurosceptyczny klimat w kampanii buduje te oczekiwania przed samymi politykami Konfederacji. Kilku najbardziej znanych – jak wspominany wcześniej Braun, Berkowicz, Stanisław Tyszka, Przemyslaw Wipler czy rzeczniczka Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik kandydują w tych wyborach. Ich wynik poza samym kształtem europarlamentu ustali przede wszystkim coś jeszcze: klimat wyborczy w Polsce przed kluczowymi wyborami prezydenckimi w 2025 roku. Dla Konfederacji i jej liderów – również.