W ostatnim czasie media często powoływały się na zapowiedzi minister klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloski, która pod koniec lutego na antenie Polsat News powiedziała, że chciałaby, aby miesięczny rachunek gospodarstwa domowego za energię elektryczną po odmrożeniu cen nie wzrósł „o więcej niż 30 złotych”. Jak się teraz okazuje, minister nie miała na myśli każdego dowolnego gospodarstwa domowego, a tylko jednoosobowe gospodarstwa emeryckie. Na jakie podwyżki powinniśmy zatem szykować się od 1 lipca?
/Szymon Pulcyn /PAP
– Chciałabym żeby miesięczny rachunek gospodarstwa domowego (za prąd – red.) nie wzrósł o więcej niż 30 zł – powiedziała 29 lutego w programie „Gość Wydarzeń” w Polsat News minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, odnosząc się do cen energii elektrycznej po ich ewentualnym odmrożeniu w drugiej połowie roku.
W trakcie rozmowy minister dodatkowo zadała także pytanie prowadzącemu program Bogdanowi Rymanowskiemu, czy „dla niego 30 złotych więcej kosztu to będzie problem”, sugerując tym samym, że wzrost rachunku o taką kwotę będzie dotyczyć każdego gospodarstwa domowego.
Reklama
Minister klimatu doprecyzowuje swoje słowa o podwyżce rachunków za prąd
Teraz jednak okazuje się, że minister miała na myśli jednoosobowe gospodarstwa emeryckie. W miniony piątek (22 marca) Paulina Hennig-Kloska była gościem TVP Info i tam zaznaczyła, że wzrost rachunków za prąd o maksymalnie 30 zł dotyczyć ma gospodarstw domowych w trudnej sytuacji – właśnie jednoosobowych gospodarstw emeryckich, gdzie problem ubóstwa energetycznego jest najbardziej dotkliwy.
Na pytanie, jaka podwyżka cen prądu czeka Polaków od 1 lipca, minister powtórzyła, że „chciałaby, by w momencie zmiany systemu ceny nie wzrosły bardziej niż o 30 złotych za miesiąc”. Dopytywana, czy taki wzrost będzie niezależny od rodzaju gospodarstwa domowego, doprecyzowała: – Nie, nie, to jest szacowane w przypadku jednoosobowego gospodarstwa emeryckiego – tam ten problem ubóstwa energetycznego jest największy.
Z jakimi zatem podwyżkami cen za energię elektryczną powinny liczyć się gospodarstwa, które nie są „jednoosobowymi gospodarstwami emeryckimi” – rodziny z dziećmi, single, pary? Tego minister nie powiedziała. Powtórzyła jedynie, że rozmawia z ministrem finansów o bonach energetycznych, które będą wsparciem dla najuboższych gospodarstw domowych. Ta informacja jest spójna z wcześniejszymi deklaracjami – pod koniec lutego w Polsat News szefowa resortu klimatu podkreślała, że „są gospodarstwa, które muszą być objęte pomocą państwa, bo dla nich już dziś nawet te ceny mrożone są problemem”. Wymieniała w tym kontekście właśnie jednoosobowe gospodarstwa emeryckie, a także duże rodziny o niskim dochodzie. – Dla nich przewidziana jest pomoc – mówiła, dodając, że według szacunków jej resortu nawet 4,5 mln gospodarstw domowych może być objętych dodatkową pomocą.
O ile wzrosną rachunki za prąd od 1 lipca? Są wyliczenia ekspertów
A co z rachunkami? Analitycy Banku BNP Paribas w swoim najnowszym comiesięcznym raporcie o sytuacji na rynku energii przedstawili swoje własne wyliczenia w tym względzie. Według ekspertów, po odmrożeniu cen energii, a więc po 30 czerwca 2024 r., stawka za sam koszt pozyskania energii (bez innych komponentów rachunku za prąd) może wzrosnąć z obecnych 412 zł za MWh (do limitu zużycia w okresie mrożenia, który to limit wynosi 1,5 MWh) do 470-520 zł za MWh – pod warunkiem jednak, że prezes Urzędu Regulacji Energetyki będzie interweniował na rynku.
„Ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych zostały (do limitów zużycia) zamrożone do końca czerwca 2024 roku na poziomie 412 zł/MWh” – przypominają autorzy raportu. „Pełne uwolnienie cen od lipca do poziomu zgodnego z zatwierdzoną przez URE w grudniu ubiegłego roku taryfą (739 zł) oznaczałoby wzrost rachunków o około 65 proc. (z uwzględnieniem kosztów dystrybucji i podatków). Pojawiające się w przestrzeni publicznej informacje sugerują jednak, że ostateczna podwyżka będzie istotnie mniejsza. Z wypowiedzi Ministry Klimatu Pauliny Henning-Kloski wnioskujemy, że może ona wynieść około 15-25 proc.” – piszą eksperci.
„Na ten moment wydaje się, że ograniczenie wzrostu cen nie przyjmie formy ustawowego mrożenia, a zostanie osiągnięte poprzez aktualizację taryfy (potencjalnie również stawki dystrybucyjnej), o którą może wystąpić regulator. Na taką możliwość wskazywał też prezes URE Rafał Gawin” – dodają. „Oceniając sytuację rynkową, uważamy, że nowa stawka za sprzedaż prądu (należy wziąć pod uwagę, że sprzedawcy prądu kupowali energię z wyprzedzeniem, kiedy notowania na rynku były wyraźnie wyższe) może zostać ustalona na poziomie 470-520 zł/MWh.”
Istotnie, w połowie marca na antenie radia TOK FM prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin powiedział, że „jest kilka pomysłów na ceny energii po 1 lipca, a URE preferuje nową taryfę zatwierdzoną na co najmniej 12 miesięcy”. Jak dodał, będzie ona zatwierdzona „z obecnymi kosztami, co spowoduje, że z taryfami będziemy dużo bliżej do taryf zamrożonych„. Gawin doprecyzował też, że chodzi nie tylko o energię elektryczną, ale też o taryfy gazowe.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News