Pia Skrzyszowska pokazuje się ze świetnej strony w tym sezonie halowym. Jednak nie zawsze wszystko się układało. Tuż przed sezonem mistrzyni Europy z Monachium miała pewne problemy. Szczerze o nich powiedziała.
W miniony weekend zainaugurowany w Polsce został sezon halowy, który potrwa ponad miesiąc. Zostanie on zwieńczony halowymi mistrzostwami świata w Glasgow w dniach 1-3 marca. Podczas ORLEN Cup w Łodzi z kapitalnej strony pokazała się Pia Skrzyszowska, która udowodniła, że jest w świetnej formie. W biegu eliminacyjnym na dystansie 60 metrów przez płotki triumfowała z czasem 7,85. W finale powtórzyła ten czas, co zupełnie wystarczyło, bo druga zawodniczka – Weronika Nagięć finiszowała dopiero po ośmiu sekundach (8,12). W Ostrawie poszło jej jeszcze lepiej, bo uzyskała czas 7,82.
Pia Skrzyszowska przechodziła kryzys
W rozmowie z WP SportowymiFaktami płotkarka skomentowała swoją aktualną dyspozycję. – Świat ma się czego obawiać. Stać mnie na naprawdę szybkie bieganie i wiem, że ostatnie wyniki to dopiero początek. Jestem w stanie poprawić rekord Polski, który wynosi 7,77 s – wyznała.
Choć teraz Pia Skrzyszowska imponuje i prezentuje się z bardzo dobrej strony, to wcześniej przechodziła kryzys, o czym otwarcie powiedziała. – Przyznam, że do grudnia w ogóle nie czułam tego sezonu. Musiałam na nowo szukać motywacji. Może to dziwnie zabrzmi, ale musiało mi się na nowo zachcieć biegać i rywalizować – zaczęła.
– Na szczęście już w połowie grudnia głód ścigania znów się pojawił. Teraz o igrzyskach aż tak mocno nie myślę, bo mamy jeszcze do nich naprawdę sporo czasu. Skupiam się raczej na najbliższych startach – dodała.
To jest najbliższy cel Pii Skrzyszowskiej
Najbliższą imprezą sezonu są halowe mistrzostwa świata. Pia Skrzyszowska uważa, że na medal podczas tego czempionatu trzeba będzie osiągnąć czas poniżej 7,80 s.
– Zdaję sobie sprawę, że to dla mnie duża szansa. Stać mnie na to. Od zerwania mięśnia minął rok, a ja w ogóle nie czuję żadnego bólu. Mogę przygotowywać się na 100 proc. – zakończyła.