Wydawało się, że kariera Ernesta Bejdy w CBA się skończyła w momencie, gdy zasiadł w zarządzie PZU. Nic bardziej mylnego. Były szef Biura wciąż jest z nim związany, co potwierdza sam zainteresowany – pisze tvn24.pl. Paweł Wojtunik natomiast sugeruje, że mógł on złamać prawo.
Ernest Bejda jest wciąż złamany z CBA. Łączy to z pozycją w PZU (East News, Andrzej Iwanczuk/REPORTER)
Serwis tvn24.pl przypomina, że Ernest Bejda oficjalnie rozstał się z CBA w atmosferze skandalu. Było to pokłosiem historii kasjerki, która miesiącami wynosiła pieniądze w reklamówkach z agencji. Kobieta łącznie ukradła 9 mln zł, co wyszło na jaw w 2020 r. za sprawą dziennikarzy.
Dlatego też ówczesny szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego – Ernest Bejda właśnie – nie mógł liczyć na drugą kadencję. Pierwsza wygasała właśnie w 2020 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Reklamodawcy zapłacą, choć nie chcą emisji reklam? "To kompromituje TV Republika"
Ernest Bejda został powołany do zarządu PZU 5 maja 2020 r. Zajmuje się tam obszarami: zarządzania projektami, bezpieczeństwa, zakupów, operacji ubezpieczeniowych oraz rozwoju biznesu. Oprócz tego zasiada też w radzie nadzorczej Alior Banku (PZU ma w nim udziały), jak również w radach nadzorczych spółek PZU Centrum Operacji i Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych PZU. Nie pobiera jednak z tego tytułu wynagrodzenia, gdyż zakazują tego regulaminy PZU.
Bejda łączy pracę w PZU z CBA
Wydawało się jednak, że rozstał się on z CBA i poszedł do państwowej spółki. Okazuje się, że prawda jest jednak inna.
Sprawdźcie. Jest przez cały ten czas funkcjonariuszem CBA. W środowisku służb panuje opinia, że to zabieg, by zyskać prawa do mundurowej emerytury. Musi mieć przynajmniej 15 lat służby, by móc zacząć odbierać świadczenie. A to przecież gwarantowane kilkanaście tysięcy złotych aż do śmierci – przekazał tvn24.pl jeden z informatorów.
Dziennikarze serwisu zapytali się o to: ministra-koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka, CBA oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zapytani jednak odmówili odpowiedzi „ze względów bezpieczeństwa”.
Po pytaniach w tej kwestii do PZU odpowiedział sam zainteresowany. – Właściwe organy wiedziały, że jestem oddelegowanym funkcjonariuszem. Tak spółka, jak służba z tej formuły odnosiły i odnoszą wymierne korzyści. Dotyczą one obszaru bezpieczeństwa, za co odpowiadam w zarządzie, zatem nie mogę mówić o szczegółach – odpowiedział Ernest Bejda na pytania tvn24.pl.
Doszło do złamania prawa?
Serwis też podkreśla, że sytuacja może mu się odbić czkawką. Art. 73 ustawy o CBA mówi, że: „funkcjonariusz nie może być członkiem partii politycznej ani uczestniczyć w działalności tej partii lub na jej rzecz”. Tymczasem Ernest Bejda wpłacił na fundusz Prawa i Sprawiedliwości 45 tys. 150 zł, o tym poinformowała jako pierwsza „Polityka”.
– Ustawa o CBA zobowiązuje funkcjonariuszy do apolityczności. To oznacza, że pan Bejda złamał prawo, za co grozi postępowanie dyscyplinarne, które powinna wszcząć jego przełożona, aktualnie pełniąca obowiązki szefa CBA Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak – ocenia w rozmowie z tvn24.pl były szef CBA Paweł Wojtunik.