To bardzo znamienne, ale można odnieść wrażenie, że pod rządami koalicji antyPiSu gospodarka… ulotniła się z obrazka. Zaś panowie Tusk, Hołownia, Kosinak, Sienkiewcz albo Bodnar wyżywają się w pełni w innych miejscach i w innych tematach. Ekonomia? A kogo to obchodzi?
/Jacek Domiński /Reporter
Zmiana jest widoczna zwłaszcza na tle tego, co mieliśmy przez ostatnich osiem lat. A były to czasy – przypomnijmy – gdy polityka gospodarcza była jednak (zazwyczaj) TĄ NAJWAŻNIEJSZĄ polityką. Zaczynało się to już od układu personalnego. Najpierw z Mateuszem Morawieckim w roli pierwszego wicepremiera i przy okazji gospodarczego supeministra skupiającego w jednym ręku resorty finansów i rozwoju. A potem z tym samym Morawieckim awansowanym na premiera i „pierwszego po naczelniku”.
Nie chodzi jednak tylko o podział zadań i nazewnictwo tek. Te osiem lat PiSu to było też bardzo wiele bezprecedensowych posunięć w polityce ekonomicznej. Programy socjalne w stylu 500+, na które nikt wcześniej odważyć się nie zamierzał. Ambitne programy inwestycyjne (ile z tego wyszło, to już osobny temat). A także używanie dużych instytucji (PKN Orlen, BGK, PFR) do autentycznego osłaniania, a czasem i wymuszania woli demokratycznego rządu na przeróżnych „wolnych” rynkach: energetycznym, paliwowym, mieszkaniowym, medialnym.
Reklama
Oczywiście możemy do rana dyskutować na temat konkretów. O tym, czy w danej sytuacji takie interwencje były dobre czy złe. Albo – jeszcze trafniej – dla kogo były dobre, a dla kogo niekorzystne. Nie w tym jednak rzecz. Piszę o tym, by zwrócić uwagę na – jednak – rozmach i aktywność poprzedniego rządu w robieniu polityki gospodarczej. Polityki równocześnie bardzo odmiennej od tego, co robili ich poprzednicy. Zazwyczaj sprowadzający wiele do wygodnych eskapistycznych formułek „tego się nie da zrobić”, „na to nas nie stać” albo „pieniędzy nie ma i nie będzie”.
Jak na tym tle wyglądają obecnie rządzący? Na razie dość nijako. Jedyną – jak dotąd – gospodarczą inicjatywą tej większości był poselski projekt „ustawy wiatrakowej”. Wokół którego szybko zaczęło tam mocno cuchnąć nieprzejrzystym lobbingiem, że sam Donald Tusk zatrąbił na odwrót i schował ustawę do szuflady. Ostatnio pojawił się temat ustawy o dostępie do kredytów mieszkaniowych. Ale znów – natychmiast storpedował go współkoalicjant Tuska czyli Lewica – i nie wiadomo, co dalej. I to by było na tyle. Co będzie dalej?
„Ósmych cudów świata spodziewać się nie należy”
Moje przypuszczenie jest takie, że… tak już zostanie. I żadnych śmiałych i efektownych gospodarczych „ósmych cudów świata” po tym rządzie spodziewać się nie należy. Wygląda bowiem na to, że te tematy zasadniczo nie zajmują zbyt wiele uwagi i nie rozpalają namiętności czołowych decydentów obecnego rozdania. Sam Donald Tusk w temacie gospodarki był zazwyczaj kameleonem. Skłonnym do przyjmowania kierunku, który aktualnie jest mu politycznie najbardziej użyteczny.
Akurat teraz PDT (premier Donald Tusk – red.) uznał, że należy kontynuować politykę gospodarczą zapoczątkowaną przez PiS. Tyle, że po chichu, bez płacenia PiS-owcom należnych tantiemów. Czego nadzorcą ma być absolutnie niecharyzmatyczny, przezroczysty minister Domański. W każdej chwili wymienialny na tuziny jemu podobnych apolitycznych (a w gruncie rzeczy także gospodarczych) fachowców z rynku.
Wicepremier Kosiniak i marszałek Hołownia? Pierwszy dostał do ogarnięcia superważna działkę wojskową i zbrojeniową. I – tu znów – jego głównym zmartwieniem jest to, by kontynuować procesy zwiększania polskiego potencjału obronnego rozpoczęte przez poprzedników. Hołownia jest zaś tak zajęty (i tak niekłamanie zachwycony) swoją rolą mistrza ciętej riposty i głównego bohatera serialu „Sejmflix”, że nie w głowie mu jakaś tam gospodarka. Co może i najlepsze, bo program ekonomiczny Polski 2050 zawsze był grochem z kapustą o silnym (i mocno nieświeżym) posmaku neoliberalnym. W sumie najwięcej do powiedzenia w gospodarce mogłaby mieć Lewica, ale ich rola w tym rządzie jest żadna. O czym świadczy obsadzenie ich wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego w trzeciorządnym resorcie cyfryzacji. Gdzie wpływ na gospodarkę jest żaden, albo i jeszcze mniejszy.
Tak to się na razie kręci. Podczas gdy dużych misiów tego rządu kręcą inne tematy. Obecnie głównie przejmowanie mediów i rozliczenia z politycznym przeciwnikiem. To tam się wyżywają i spalają. I to jeszcze jakiś czas potrwa. Aż do pierwszego większego gospodarczego zakrętu.
Rafał Woś
Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL