Sprzedaje najdroższy apartament w Polsce i zamierza shortować sztuczną inteligencję – z Rafałem Zaorskim rozmawialiśmy o apartamencie 504, rynkowych zakładach i prognozach oraz możliwej powtórce scenariusza sprzed 23 lat.
Rafał Zaorski – znany polski spekulant giełdowy – poinformował niedawno o planach sprzedaży swojego apartamentu za 50 mln. Pryz tej okazji udało nam się porozmawiać na temat rynków, gospodarczej i politycznej koniunktury oraz o tym, na co zamierza postawić duże pieniądze w nadchodzącej przyszłości.
Michał Misiura: Sprzedaje Pan apartament na Złotej 44 za 50 mln złotych. Jak wygląda casting na nowego właściciela?
Zobacz takżeChcesz inwestować? Nie powiemy Ci w co, ale powiemy jak! Pobierz Akademię Inwestowania II
Rafał Zaorski: Chyba skończy się na aukcji, bo jest wielu chętnych.
MM: Można poznać liczbę?
RZ: Ciężko mi dokładnie powiedzieć, jest kilkunastu bezpośrednich chętnych i parunastu agentów, którzy przyprowadzają klientów. Różnych, bo wśród nich są osoby prywatne, ludzie, którzy myślą o podziale apartamentu, firmy. Pojawili się też kupcy, którzy chcą zapłacić całość gotówką, ale jeszcze ich nie sprawdziłem. Dwóch klientów zapytało się, czy mogę wspomnieć po zakupie, że kupili mieszkanie i chyba traktują to jako ekwiwalent reklamowy.
Do końca listopada zamierzam pozbierać oferty i zdecydować w grudniu, komu je sprzedaję i na jakich warunkach. To nie jest nawet kwestia kasy, tylko płatności. Przy takich kwotach trudno jest ogarnąć jednorazowy przelew. Nawet gdy kupowałem ten apartament, rozdzieliłem to na kilka płatności i miałem na to trzy miesiące. Transakcję chcę zamknąć w styczniu.
MM: Co wpłynęło na fakt, że cena apartamentu podwoiła się w ciągu roku?
RZ: Gdy to mieszkanie zostanie sprzedane, pewnie nieprędko będzie można je później kupić na rynku, tak jak nie pojawiają się inne apartamenty na najwyższych piętrach w wieżowcach w centrum Warszawy. 504 ma i tak najlepszy widok z nich wszystkich, bo obejmuje 270 stopni i widok jest na całą długość warszawskiej Wisły. Poza tym numer 504 udało się też wypromować jako markę. Co najśmieszniejsze moja oferta jest i tak atrakcyjna. Na takich kondygnacjach w Warszawie ceny wynoszą od 110 do nawet 127 tys. zł za metr.
Nie przywiązuję się do rzeczy. Mnie się ten widok się opatrzył (żart). Myślę natomiast, że to będzie warte kiedyś 100 mln. Albo zrobi to inflacja, albo rosnąca pozycja Polski, bo cały czas stawiam, że “Polska stronk” i bez względu na to, jacy wariaci nami rządzą, w tej lokalizacji geopolitycznej będzie dobrze. Widać to po złotówce. Wbrew prognozom Grafa dolar nie jest po 6 złotych. Nawet Glapiński temu nie przeszkodził, a swoimi ostatnimi decyzjami wręcz pomógł.
MM: Co przemawia za tym, że dobra koniunktura dla Polski się utrzyma?
RZ: Jako państwo w tym regionie i na granicy interesów międzynarodowych jesteśmy w bardzo dobrej pozycji. Myślę, że stworzenie liczącego się państwa w rozgrywkach międzynarodowych jest obecnie łatwiejsze na granicach imperium i mam tu na myśli Stany Zjednoczone. Jako przykłady możemy podać Koreę Południowa, Tajwan czy Japonię.
Mocarstwu takiemu jak USA łatwiej uzasadnić podatnikom chęć obrony interesów na rubieżach. Żyjemy w świecie, gdzie wszystkie liczące się strony mają międzykontynentalne rakiety z bronią atomową. Ten szantaż sprawia, że państwa tkwią w szachu i nie ryzykują już tyle co przed II wojną światową – mam na myśli inwazję lądową. Gdyby nie to, żaden normalny rząd nie inwestowałby na granicach swojej strefy wpływów. To tylko moja opinia.
MM: Pisał Pan, że zainwestuje całość środków ze sprzedaży mieszkania w sztuczną inteligencję pod powtórkę internetowej bańki z lat 1999-2000. Jak będzie wyglądał ten zakład?
RZ: Mam na oku kilka projektów. Uważam, że powtórzy się pompa, która była na spółkach internetowych w 1999 roku i dojdzie do przewartościowania wielu aktywów. Wypatruję paru mniejszych graczy, bo myślę, że te duże, flagowe projekty, nie mają już takiego potencjału wzrostowego. Pojawi się jednak wiele spółek, tak jak w latach 90., które dodały sobie znacznik WWW i zwiększyły wartość parokrotnie. Myślę, że jest szansa, że to wydarzy się w Stanach Zjednoczonych i Europie.
Z drugiej strony przygotowuję się też na to, że po zwiększeniu wyceny tych aktywów nastąpi korekta i to znacząca. Na to stawiam. Mam też postawione shorty na dobrach luksusowych, bo to się uzupełnia.
MM: Jest jeszcze przestrzeń do wzrostu spółek technologicznych?
RZ: Myślę, że jest, ale patrzę na to w kontekście krótkiego zagrania. Lubię rozgrywać shorty, więc wyczekam ten moment. W 1999 nie udało mi się, bo straciłem pieniądze, grając za wcześnie na spadki. Od września '99 do marca 2000 roku i to było pół roku przed czasem.
W tej chwili czekam i manewruję, oczywiście zajmując w międzyczasie inne pozycje. Na przykład na Nasdaqu, na którym zarobiłem i oddałem zyski. Ale złoty dobrze sobie radzi, WIG poszedł do góry, więc nie jest źle. W pewnym momencie chcę jednak postawić bardzo duże pieniądze na jednego shorta.
MM: Jak wyczuć dobry moment, żeby obstawić spadki. Jakie będą symptomy, że bańka pęka?
RZ: Nie da się znaleźć idealnego momentu, patrząc na to historycznie. Zazwyczaj staram się stawiać shorty na lokalnych euforiach, aż w końcu nastąpi ten trigger, który pociągnie rynek w dół. Tak robił Livermore… Baruch. Livermore shortował rynki od 1928 r. na rok przed swoim największym tradem, na którym zarobił w parę dni 100 mln na największym krachu w historii. To nie oznacza, że miał ustawioną jedną pozycję. Wchodził na rynek co jakiś czas i kilka razu mu się po prostu nie udało, ale chronił kapitał. W 1929 roku zażarło.
Nie wiemy, ile po drugiej stronie jeszcze jest pieniędzy, jakie będą działania banków centralnych czy sytuacja geopolityczna. Patrząc na wycenę w złocie, Nasdaq jest nadal tani. Gdy spojrzymy, jak wygląda jego wykres w odniesieniu do złota, które może nam wyłączyć z indeksu drukowanie pieniądza, okazuje się, że Nasdaq jest nadal na poziomie 1/3 ceny wyrażonej w złocie w stosunku do tego, co było w 1999 roku.
Może więc wydarzyć się faza magiczna hossy. Mija 20 lat. Pojawiła się nowa przełomowa technologia – AI. Wcześniej myślałem, że jest nią bitcoin i technologia blockchain, ale ona wprowadza za mało zmian w gospodarce, można powiedzieć, że jest to nadal rozwiązanie internetowe. Sztuczna inteligencja popycha nas w innowacjach dużo dalej.
Oczywiście uważam, że pełna adopcja nie nastąpi w tej dekadzie, ale wyprzedzające ją przewartościowanie tej technologii może być podobne do początków Internetu. Ludzie wiedzieli, że to zmieni świat, ale nie byli w stanie wycenić na ile. Potrzeba było 20 lat i wymarcia konsumentów, którzy z tego Internetu nie korzystali, oraz sprawienie, że ci 20-latkowie z 90. roku stali się 40-latkami, mieli buying power, rozumieli e-commerce, wchodzili na strony, kupowali przez Internet. Stali się konsumentami technologii.
Myślę, że ten schemat powtórzy się tak samo tutaj, bo on powtarzał się też w latach 80. i 60. To model adaptacji rewolucji technologicznych. Jednocześnie nawet, jeśli przyjmiemy, że rynek jest przewartościowany, może być przewartościowany jeszcze bardziej. Być może trzeba też wziąć poprawkę na sytuację geopolityczną, bo jest inna niż w latach 90.
MM: Jakie mogą pojawić się na tym polu ryzyka? Co będzie kluczowe dla rynku?
RZ: Pod koniec lat 90. Stany Zjednoczone ewidentnie rozdawały wszystkie karty. Teraz mamy niby multipolarny świat. Z drugiej strony dolar nadal rządzi i bzdury o potędze Chin zaczynają się weryfikować zgodnie z tym, co mówiłem od lat. To miłe, ale będzie już trudne do rozegrania. Rynki działają ewidentnie na zasadach akcja-reakcja.
Widzieliśmy ekstrapolowanie wzrostu Chin i narrację, że wkrótce prześcigną Stany Zjednoczone. Wielu ekspertów takich jak prof. Bogdan Góralczyk naiwnie złapało się na chińską propagandę. Jak wiemy, teraz wiele zmanipulowanych danych, które ta propaganda dostarczała, jest weryfikowanych przez rynek. Imperium jeszcze nie umiera, bo jest za młode, żeby umrzeć i nie ma alternatyw dla kapitalizmu w modelu USA. Może taką alternatywą będą kiedyś Indie, ale wydaje mi się, że to nie ta kultura.
MM: Wspominał Pan, że BigShortBets zostanie wehikułem inwestycyjnym. Jaki jest pomysł na rozwój tego projektu?
RZ: BigShortBets realizuje swoje cele związane z researchem i audytem. Teraz kończymy market, poprawiamy błędy i została nam kwestia depozytów. Niedługo startu też z audytem kryptowalutowych projektów. Uważamy, że problemem start-upów krypto jest tak zwana „ostatnia mila”. Może i technologia blockchain realizuje doskonale zadanie zaufania do informacji, jednakże nie jest w stanie weryfikować zaufania do ludzi. Rozwiązaniem jest stała i systematyczna walidacja miesięczna projektów krypto zgodnie ze starym powiedzeniem „ufaj, ale sprawdzaj”.
Poza tym mamy dwa pomysły związane ze sztuczną inteligencją, które będą pomocne w wyszukiwaniu okazji na rynku. Uważam, że brakuje narzędzi, które mogłyby ułatwić sprawdzanie zapisów w księgach spółek, tak jak robi to np. Hindenburg Research, który przeanalizował ostatnio Adani Group i znalazł u nich kreatywną księgowość. Rozwijamy takie rozwiązanie do wyszukiwania nieprawidłowości w publicznie dostępnych raportach. BigShortBets specjalizuje się w researchu i myślę, że wspomaganie człowieka sztuczną inteligencją będzie na tym polu bardzo skuteczne.