Sprzedawcy energii już przesłali propozycję taryf za prąd od 2024 roku. Do Urzędu Regulacji Energetyki (URE) spłynął już komplet wniosków w tej sprawie. Jeśli URE zgodzi się na takie stawki, jak proponują PGE, Enea, Energa i Tauron, rachunki za prąd w Polsce mogą być nawet dwa razy wyższe niż teraz – wynika z informacji portalu Business Insider.
/Bartlomiej Magierowski/East News /East News
Reklama
- Enea, Energa, PGE i Tauron złożyły do URE wnioski taryfowe na 2024 rok
- Jeśli URE zgodzi się na takie taryfy, jak proponują firmy, rachunki za prąd mogą pójść w górę nawet o ok. 100-120 procent
- Nie wiadomo, czy URE zaakceptuje takie stawki
- Nadal nie wiadomo także, czy w przyszłym roku będzie zamrożenie cen prądu, co wpłynęłoby na obniżenie rachunków
Do prezesa URE spłynęły już wszystkie wnioski taryfowe dotyczące cen prądu w 2024 roku. Urząd powinien zatwierdzić nowe taryfy w grudniu.
Z informacji uzyskanych przez portal Business Insider wynika, że trzeba się liczyć z dużymi podwyżkami w przyszłym roku. Żadna z firm, które musiały złożyć wniosek – PGE, Enea, Tauron i Energa – nie ujawnia, jakie konkretnie proponuje stawki na 2024 rok. „Business Insiderowi udało się jednak dowiedzieć, że we wnioskach pojawiają się ceny sięgające nawet około 900 zł/MWh, a wzrost stawek wobec cen obecnie płaconych przez Polaków może sięgnąć 100-120 proc.” – czytamy na łamach portalu.
Jak podaje portal, koncerny nie chcą komentować złożonych wniosków. Podkreślają jednak, że stawki sięgające ok. 900 zł za megawatogodzinę będą i tak niższe niż te obowiązujące w tym roku.
Sama wysokość rachunków jednak się zmieni na niekorzyść klientów. Rachunki za prąd pójdą w górę, jeśli rząd nie zdecyduje się na zamrożenie cen prądu. Dzięki temu, że obowiązuje ono w tym roku, Polacy płacą za energie elektryczną maksymalnie ok. 414 zł za 1 MWh. I to mimo, że taryfy dla gospodarstw domowych są na poziomie powyżej 1000 zł/MWh. Różnicę między oficjalną taryfą a ceną zamrożoną rekompensuje firmom energetycznym budżet państwa.
Zamrożenie cen prądu w 2024 roku. Co z decyzją?
Jeśli chodzi o przyszły rok, nadal nie wiadomo, czy zamrożenie cen będzie przedłużone. Ostatnio na ten temat wypowiadał się na antenie Polsat News współtwórca gospodarczej części programu Platformy Obywatelskiej i doradca Donalda Tuska Andrzej Domański.
– Zadeklarowaliśmy, że ceny gazu w przyszłym roku będą zamrożone na poziomie zbliżonym do cen tegorocznych i w tej chwili wraz koleżankami i kolegami z pozostałych partii koalicyjnych dyskutujemy o cenach energii elektrycznej. (…) Musimy podjąć działania, by wzrost cen energii nie był skokowy, nie był szokowy – mówił Domański. Dodał, że decyzje w tej sprawie będą podejmowane w ciągu najbliższych tygodni. – Osobiście skłaniałbym się do tego, by ceny były zamrożone, bo ten wzrost jest nieakceptowalny z punktu widzenia Polaków – wskazał.
Z kolei zdaniem analityków zamrożenie cen energii dla wszystkich gospodarstw to rozwiązanie, z jakiego należy się powoli wycofywać ze względu na duży koszt dla budżetu i inne potrzeby inwestycyjne sektora. Zamiast tego rząd powinien stosować formy pomocy ukierunkowane na wsparcie najbardziej potrzebujących obywateli. Więcej o tej kwestii pisaliśmy w tym artykule.
Wzrost rachunków w 2024 roku. Czy to już pewne?
Bez względu na to, czy zamrożone ceny zostaną utrzymane, URE i tak może odrzucić wnioski koncernów energetycznych o takiej skali. Zadaniem urzędu jest przeanalizowanie, czy proponowane stawki odpowiadają rzeczywiście ponoszonym kosztom.
„Nasze źródła wskazują, że koncerny i tak liczą się z tym, że prezes URE każe im skorygować w dół swoje oczekiwania. Tak dzieje się niemal co roku. Mają jednak nadzieję, że oficjalne taryfy utrzymają się na poziomie powyżej 800 zł/MWh, a jednocześnie nowy rząd wprowadzi tarcze ochronne dla gospodarstw domowych, dzięki czemu Polacy nie odczują tak gwałtownych podwyżek” – podaje Business Insider.
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL