Polska straci miliardy z UE? „Gwałtowne zahamowanie na początku 2024 r.”

Jeżeli Polska w swoim dialogu z Komisją Europejską nie poczyni żadnych postępów w kwestiach dotyczących praworządności, napływ unijnych funduszy spójności z perspektywy 2021-2027 do naszego kraju może ulec gwałtownemu zahamowaniu na początku 2024 roku – ostrzegają w raporcie ekonomiści ING. Zdjęcie

Czy Polska straci miliardy unijnych funduszy? /123RF/PICSEL

Czy Polska straci miliardy unijnych funduszy? /123RF/PICSEL

Reklama

Dialog Polski z KE na temat reformy sądownictwa utknął w martwym punkcie. Kiedy na początku bieżącego roku Sejm uchwalił nowelę ustawy o Sądzie Najwyższym – która miała odpowiedzieć na oczekiwania Brukseli odnośnie reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości – wydawało się, że spór Warszawy z unijnymi decydentami wkrótce zostanie zażegnany. 

Reforma sądownictwa kością niezgody między Polską a KE

W lutym jednak prezydent Andrzej Duda skierował nowelę do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej. Trybunał do dziś nie zajął się nowelą z uwagi na trudności związane ze skompletowaniem pełnego składu sędziowskiego, który miałby się zająć tą sprawą – część sędziów nie uznaje bowiem Julii Przyłębskiej na stanowisku prezes TK. 

Próby znalezienia wyjścia z sytuacji za pomocą nowelizacji ustawy o postępowaniu przed TK, która miałaby zredukować liczbę sędziów tworzących tzw. pełny skład i tym samym wyeliminować problem sędziów kwestionujących pełnienie funkcji przez obecną prezes, również póki co nie przyniosły efektów. 

Jak zwracają uwagę ekonomiści ING, jeśli ten prawny pat nie zostanie rozstrzygnięty w nadchodzących miesiącach, to – poczynając od początku 2024 r. – Polska nie będzie mogła wydatkować funduszy z nowej perspektywy budżetowej UE na lata 2021-2027. „Reformy sądownictwa stanowią tak zwane super (lub horyzontalne) kamienie milowe Instrumentu na Rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności (w skrócie RRF; jest to instrument UE oferujący dotacje i pożyczki w celu wspierania reform i inwestycji – przyp. red.)” – przypominają analitycy.  

W praktyce oznacza to, że te akurat kamienie milowe – w przeciwieństwie do tzw. kamieni milowych sektorowych, dotyczących np. transformacji energetycznej – muszą zostać osiągnięte przez Polskę, by mogła ona liczyć na wypłaty z instrumentu RRF. Kwestie dotyczące sądownictwa „są również istotne dla wypłaty funduszy spójności z 'nowego’ budżetu UE” – dodają eksperci, zauważając, że jeden z warunków stanowi tutaj przestrzeganie Karty praw podstawowych UE, która wspomina m.in. o niezawisłości sądów. 

Napływ funduszy gwałtownie wyhamuje z początkiem 2024?

Polska na chwilę obecną wydatkowała 87 proc. funduszy dostępnych dla niej w ramach „starej” perspektywy unijnej, więc pozostałe 13 proc. przysługujących jej środków, czyli blisko 10 mld euro, będzie napływało do Polski do końca 2023 r. – zauważają ekonomiści ING. 

Już na początku 2024 r. strumień funduszy spójności może przestać płynąć, zwłaszcza w świetle niedawnych wypowiedzi unijnej komisarz ds. spójności i reform, Elisy Ferreiry, która jasno dała do zrozumienia, że żadne wypłaty z nowej perspektywy budżetowej nie zostaną uruchomione, jeśli Polska nie spełni wymaganych warunków. 

Tak więc w pesymistycznym scenariuszu, zakładającym nagłe zatrzymanie napływu funduszy do Polski i osiągnięcie porozumienia na linii Warszawa-Bruksela dopiero w połowie 2024 r., napływ netto funduszy UE do Polski w przyszłym roku (tj. z uwzględnieniem wpłat Polski do unijnego budżetu) może wynieść około zera – konkludują ekonomiści z centrali ING. 

„Drobną” pociechą pozostaje fakt, że płatności związane ze Wspólną Polityką Rolną, czyli jakieś 5 mld euro rocznie, nie są zagrożone, stanowią one bowiem część ogólnounijnych programów wsparcia, o czym również przypominają ekonomiści ING. 

Nie tylko Polska – Węgry i Rumunia również walczą o miliardy euro

Ryzyko wstrzymania wypłaty unijnych funduszy w podobnym stopniu, co Polski, dotyczy też Węgier, które obecnie znajdują się w trakcie negocjacji z Komisją Europejską na temat reform wymiaru sprawiedliwości. 

W połowie lipca Węgry przesłały do Brukseli stosowny raport, otwierając tym samym 90-dniowy okres, w trakcie którego KE może zaakceptować lub odrzucić proponowane przez Budapeszt zmiany w sądownictwie. 

Okienko to działa na zasadzie zegara szachowego, a upływ czasu zostaje wstrzymany po każdym ruchu ze strony Brukseli – która akurat 25 września poprosiła Węgrów o odpowiedź na dziewięć dodatkowych pytań dotyczących wdrażania reform. Gdy odpowiedzi nadejdą, zegar znów zacznie odmierzać czas, a stawką jest odblokowanie Węgrom dostępu do nawet 13 mld euro funduszy z tytułu polityki spójności.  

Jeśli chodzi o innych sąsiadów Polski zaliczanych przez analityków ekonomicznych do tzw. koszyka CEE – obejmującego kraje Europy Środkowej i Wschodniej – pewne ryzyko dotyczące wypłaty unijnych funduszy zarysowuje się także w przypadku Rumunii, chociaż nie jest ono aż tak duże i wiąże się raczej ze zmniejszeniem transz wypłat z RRF w przypadku niewypełnienia niektórych kamieni milowych określonych w RRF. 

Jednym z warunków odblokowania trzeciej transzy środków RRF dla Bukaresztu jest likwidacja tzw. specjalnych emerytur posłów – obecnie przedmiot legislacyjnych utarczek między rumuńskim parlamentem a tamtejszym Sądem Konstytucyjnym. 

Stawka w tym finansowym pokerze między Brukselą a Polską, Węgrami i Rumunią jest niebagatelna, jako że w najbliższych latach kraje te mogą potencjalnie otrzymać równowartość około 20-25 proc. swojego PKB z 2021 r. w postaci transferów lub pożyczek w ramach funduszy spójności, RRF, a także planu REPower EU, mającego na celu uniezależnienie krajów członkowskich UE od rosyjskich paliw kopalnych do 2030 r.  

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Czy w Polsce będzie dużo mieszkań na wynajem po niskich cenach? INTERIA.PL

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *