„Zrobiliśmy z mandarynki Marsa, a potem ją zjedliśmy” – chwalą się ludzie w Internecie, a prof. Katarzyna Siuzdak ostrzega: „to się może źle skończyć”.
Prof. Katarzyna Siuzdak z Instytutu Maszyn Przepływowych PAN w Gdańsku, znana propagatorka nauki i autorka bloga Science Mission otrzega przed eksperymentowaniem ze środkami pirotechnicznymi, w tym popularnymi zimnymi ogniami. A szczególnie nową modą, czyli robieniem „święcących mandarynek” nazywanych także „Marsem z mandarynek”.
Mars z mandarynek, czyli niebezpieczne święcące mandarynki
O co chodzi ze świecącymi mandarynkami? To bez wątpienia jeden z ostatnich hitów internetu. Polega na tym, aby wbić zimne ognie w mandarynkę. Kiedy iskry wejdą w owoc, mandarynka zaczyna świecić i wygląda niczym czerwona planeta. „Zrobiliśmy z mandarynki Marsa, a potem ją zjedliśmy”, „Tablica Mendelejewa w brzuchu” – chwalą się internauci. Prof. Katarzyna Siuzdak pisze jednak wprost: „to się może źle skończyć”. I jak dodaje: «to, że Tobie się nic nie stało, masz z tego frajdę, nie znaczy, że tak będzie z Twoimi naśladowcami. Sztuczne ognie i wszelkie pirozabawki to nie są wcale „idealne” rzeczy do zabawy».
Jak podkreśla prof. Siuzdak, zimne ognie wcale nie są zimne, bo palą się w temperaturze wyższej niż 1000 stopni. Jak tłumaczy, iskry są małe i krótkotrwałe, ale można poczuć delikatne ukłucie, a nawet uszkodzić nimi wzrok. Jedzenie resztek po wypalonych zimnych ogniach razem z mandarynką to również nienajlepszy pomysł. Taki owoc nadaje się tylko do wyrzucenia. Po wypalonym fajerwerku zostają niebezpieczne dla organizmu resztki m.in. baru czy strontu. Mogą one spowodować zatrucie.
Świecąca wydmuszka i świecąca mandarynka – jak zrobić?
Prof. Katarzyna Siuzdak podkreśla, że jeśli ktoś nie może się opanować, to takie eksperymenty najlepiej robić poza domem. I jak dodaje: z pewnością nie jest to zabawa dla dzieci, jak sugerują autorzy filmików i zdjęć dostępnych w sieci. Prof. Siuzdak na swoim filmie pokazuje podobny eksperyment z wydmuszką.