Zmiany w podatku Belki. Co wiemy, a czego zabrakło?

W rozmowie z „Pulsem Biznesu” minister finansów Andrzej Domański ujawnił, jakich zmian możemy się spodziewać w opodatkowaniu naszych oszczędności i inwestycji. Podatek Belki niestety zostaje, ale będzie nieco złagodzony – i jeszcze bardziej skomplikowany.

Zmiany w podatku Belki - co wiemy, a czego zabrakło? Danina zostaje, bo "rząd ma określone wydatki"

fot. fran_kie / / Shutterstock

– W naszej propozycji zakładamy, że dla lokat o zapadalności powyżej roku zwolnione z podatku – w ramach dedykowanego produktu bankowego czy też pakietu oszczędnościowego – byłyby dochody (odsetki) odpowiadające wartości wynikającej z pomnożenia 100 tys. zł przez stopę depozytową NBP, obowiązującą w ostatnim dniu III kwartału roku poprzedzającego rok podatkowy – powiedział minister finansów Andrzej Domański w wywiadzie udzielonym dziennikarzom „Pulsu Biznesu”.

Obecnie stopa depozytowa NBP wynosi 5,25%, zatem potencjalna kwota wolna od „Belki” wynosiłaby 5 250 złotych. To znaczy, że przychody z lokat 12-miesięcznych i dłuższych do tej wysokości nie byłyby opodatkowane. Powyżej tej kwoty zapłacilibyśmy 19% od każdej złotówki wypłaconych odsetek. Warto bowiem mieć świadomość, że w przypadku odsetek od lokat, pożyczek oraz obligacji, a także otrzymanych dywidend podatek Belki płaci się od uzyskanego przychodu, a nie zysku.

Zobacz takżeChcesz inwestować? Nie powiemy Ci w co, ale powiemy jak! Pobierz Akademię Inwestowania II

– Zastanawiamy się jeszcze, czy będzie to właśnie stopa depozytowa, czy jakiś jej mnożnik. Na pewno będzie to nie mniej niż 2,5 proc. – nawet jeśli stopa depozytowa będzie spadała, chcemy, aby przy oszczędzaniu w sektorze bankowym na lokatach podatek był ograniczony – dodał minister Domański.

Ulga także dla inwestorów

– W odniesieniu do dochodów z innych instrumentów finansowych – jak akcje, obligacje czy jednostki uczestnictwa w funduszach – w danym roku będzie obowiązywać de facto kwota wolna, wyliczana również jako iloczyn 100 tys. zł i stopy depozytowej lub jej mnożnika – powiedział minister finansów. W przypadku PIT-u „giełdowego” nie byłoby ograniczenia dotyczącego czasu utrzymywania inwestycji. Minister Domański nie sprecyzował, jaka będzie wysokość owego mnożnika.

W praktyce w formularzu PIT-38 pojawi się zatem kwota zmniejszająca podatek na podobnej zasadzie, jak to teraz ma miejsce w przypadku opodatkowania przychodów z pracy (PIT37). Oznacza to, że każdy inwestor indywidualny zacznie płacić „Belkę” dopiero po osiągnięciu zysków kapitałowych przekraczających ten próg. Możliwość zaoszczędzenia na podatku Belki kilku tysięcy złotych rocznie to miła ulga, ale nie zmienia ona zasadniczo zasad opodatkowania zysków kapitałowych w kontekście innych klas aktywów (np. nieruchomości czy złota).

Z wypowiedzi ministra mnożna wysnuć wniosek, że podatnicy będą mogli łączyć obie ulgi, tj. w danym roku będzie można skorzystać zarówno z ulgi dla długoterminowych lokat bankowych, jak i kwoty wolnej w PIT-38, w ramach którego spowiadamy się z zysków osiągniętych na rynkach kapitałowych i walutowych oraz (to od tego roku) z wyników osiągniętych w ramach inwestowania poprzez TFI.

Czego jeszcze nie wiemy

Przedstawione na łamach „PB” koncepcje są dość precyzyjne, ale diabeł lubi czaić się w szczegółach. Po pierwsze nie bardzo wiadomo, jak miałaby działać „ulga depozytowa”. Kto miałby naliczać ową ulgę – bank czy deponent? Czy limit stu tysięcy złotych będzie dotyczył pieniędzy ulokowanych w tylko jednym banku, czy tez będzie można posiadać kilka takich rachunków?

Nie do końca wiadomo też, jak owa kwota wolna miałaby być uwzględnienia w przypadku odsetek od obligacji (zwłaszcza detalicznych) czy dywidend. Obecnie w takich sytuacjach "Belkę" automatycznie potrąca nam dom maklerski. Jeśliby także w tym przypadku miałaby wystąpić kwota wolna, to wszystkie tego typu przychody będziemy musieli samodzielnie ująć w formularzu PIT-38.

Nie znamy też wartości tajemniczych „mnożników”, które przecież równie dobrze mogą zwiększyć (jeśli są większe od 1) lub zmniejszyć wielkość projektowanej ulgi. Nie znamy również przyszłych stóp procentowych w NBP, więc faktyczna wartość kwoty wolnej w każdym roku może być inna. Aczkolwiek minister Domański zadeklarował, że nie będzie to mniej niż 2,5% – czyli cel inflacyjny NBP.

Warto też pamiętać, że stopy banku centralnego (w tym także stopę depozytową) ustala większość głosujących członków Rady Polityki Pieniężnej. Choć daleki jestem tu od takich insynuacji, to można sobie wyobrazić manipulację stawką depozytową w tym jednym szczególnym miesiącu III kwartału – czyli we wrześniu. Zaznaczam tylko, że taki scenariusz jest możliwy.

Czego w tym wszystkim brakuje

Znacznie dłuższa jest lista braków w ministerialnej propozycji zreformowania nieszczęsnego podatku Belki. Zacznijmy od rzeczy najbardziej oczywistych:

  1. Po pierwsze, podobnie jak w przypadku "Polskiego ładu" brakuje mechanizmu corocznej waloryzacji podstawy kwoty wolnej od podatku. Przecież inflacja sprawia, że sto tysięcy obiecane dziś za lat kilka będzie realnie warte zdecydowanie mniej. Uważam, że podstawa kwoty wolnej powinna być co roku podnoszona przynajmniej o GUS-owski wskaźnik cen i usług konsumpcyjnych (CPI).
  2. Po drugie w warunkach polskich depozyty dłuższe niż 12-miesięczne są absolutnym marginesem rynku bankowego. MF zamierza przyznać ulgę podatkową na coś, co obecnie w zasadzie nie istnieje. Miażdżącą większość stanowią depozyty maksymalnie roczne.
  3. Po trzecie zmiany – choć korzystne dla podatników – to dodatkowo komplikują i tak już nadmiernie skomplikowany system podatkowy w Polsce. Wolałbym, aby zamiast kolejnych ulg, zwolnień etc. ustawodawca po prostu obniżył stawki podatku Belki lub najlepiej w ogóle go zlikwidował.
  4. Po czwarte 19-procentowa stawka podatku Belki pozostaje bez zmian. Z jednej strony możemy się cieszyć, że nie wzrosła – jak to zakładała jedna z koncepcji poprzedniego rządu. Z drugiej strony w momencie jej wprowadzania była ona równa najniższej stawce opodatkowania przychodów z pracy. Teraz najniższa stawka w PIT-37 wynosi 12%. Może zamiast komplikować system lepiej byłoby po prostu obniżyć wymiar „belkowego”?
  5. Po piąte byłaby to już druga reforma uderzająca w opłacalność posiadania kont IKE/IKZE. „Polski ład” sprawił, że znacząco zmniejszyła się bieżąca korzyść podatkowa z IKZE. Wprowadzenie (co prawda niskiej, ale jednak) kwoty wolnej od podatku Belki może zniechęcić część osób do założenia kont IKE/IKZE, skoro od niskich oszczędności podatku i tak nie zapłacą. Jestem przekonany, że w ramach zmian w podatku Belki przydałoby się też nieco „osłodzić” ofertę emerytalną w ramach IKE/IKZE.

Na koniec nie mogę nie napisać jednego. Uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu zlikwidowanie podatku Belki. W mojej ocenie jest to danina przede wszystkim niemoralna, szkodliwa ekonomicznie, perfidna w swej konstrukcji i niestanowiąca istotnej części dochodów budżetowych.

Przeczytaj także

Podatek Belki powinien zostać zlikwidowany

Na realizację mojego postulatu się jednak nie zanosi. – Mamy określone wydatki budżetowe, więc rezygnacja z podatków, które zostały wdrożone i stanowią źródła dochodów budżetowych, nie jest obecnie brana pod uwagę – szczerze przyznał minister Domański. Choć powiedział to w kontekście „kagiemnego” oraz podatku bankowego, to co do zasady dotyczy także podatku Belki.

Krótko mówiąc, władza nie może obniżyć nam podatków bez rezygnacji z bardzo hojnych transferów socjalnych (800+, n-te emerytury, „darmowe leki”, etc.). A na to politycy nie mogą sobie pozwolić, bo najprawdopodobniej przegraliby następne wybory. I będzie się to działo tak długo, aż większość wyborców nadal będzie się dała przekupić własnymi pieniędzmi. Bo przecież każde zwiększenie wydatków państwa oznacza – ceteris paribus – większe podatki (niekoniecznie podniesienie stawek, ale koniecznie wzrost kwot nominalnych).

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *