Jak zarobić pierwszy milion? Podpowiada ktoś, kto już ma ich kilka na swoim koncie

O tym, jak odnieść sukces finansowy w bardzo młodym wieku oraz jakimi zasadami kierować się, aby bezpiecznie rozwijać firmę w trudnych czasach, rozmawiamy z Łukaszem Kowalskim, założycielem i współwłaścicielem Flying Bisons.

Jak zarobić pierwszy milion? Podpowiada ktoś, kto już ma ich kilka na swoim koncie

Jako bardzo młody człowiek stworzył Pan firmę, która aktualnie zdobywa już światowe rynki. Jak to się zaczęło?

– Nasza firma, Flying Bisons, zajmująca się kompleksowym doradztwem cyfrowym, powstała w 2016 r. Jednak moja przygoda z biznesem zaczęła się trochę wcześniej. Gdy miałem 19-22 lata bez sukcesu tworzyłem trzy różne projekty internetowe. Wówczas zrozumiałem, że aby to robić skutecznie, trzeba mieć swój zespół. Nie można liczyć na to, że zewnętrzny podwykonawca będzie współpracował ze startupem obarczonym dużym ryzykiem, na zasadach partnerskich, bo to na pewno nie wyjdzie. Potem zacząłem pracować najpierw jako stażysta, a potem junior w dużej globalnej agencji kreatywnej Isobar. Wykorzystywała ona moje umiejętności, które nabyłem przy swoich projektach, aby sprzedawać usługi swoim klientom. Doprowadziło mnie to do tego, że postanowiłem założyć swoją firmę, zbudować swój własny zespół i wykorzystać niszę, która jeszcze wtedy była na rynku na moje usługi, czyli projektowanie User Experience. Po czterech latach działania firmy, osobę, która zatrudniała mnie na darmowy staż, zatrudniłem później u siebie.

Warto współpracować z dużymi korporacjami

Zwykle, aby rozpocząć własną działalność gospodarczą, potrzebny jest jakiś kapitał. Czy posiadał Pan na ten cel odpowiednie środki finansowe?

– Gdy otwieraliśmy firmę, jedynymi pieniędzmi, jakie posiadaliśmy, był ekwiwalent za niewykorzystany urlop – mój i mojego wspólnika. W sumie około 30 tys. zł. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było wynajęcie 110-metrowego biura przy deptaku na Chmielnej w Warszawie, aby przyciągać ludzi. Bardzo szybko znaleźliśmy pierwszego klienta. Było to możliwe dzięki naszym projektom, prowadzonym jeszcze w agencji kreatywnej, w której wcześniej pracowaliśmy. Bardzo szybko podpisaliśmy też kontrakt z dużą firmą konsultingową PwC. Pozwoliło to nam dotrzeć do klientów korporacyjnych, co dla wielu młodych firm jest niedostępne. W pierwszym roku, nie mając żadnych środków, doprowadziliśmy do tego, że od marca do końca roku zatrudnialiśmy już osiem osób, co było bardzo ryzykowne i odważne. Właściwie pierwsze trzy lata istnienia naszej firmy, to była walka o przetrwanie. Bardzo szybko rośliśmy i każdy miesiąc „spinaliśmy” na styk, jeśli chodzi o przychody i koszty. Już w drugim roku działalności pracowaliśmy dla Pekao SA, a w 2018 r. wygraliśmy przetarg na zaprojektowanie całego e-commerce KFC, które obsługujemy do tej pory. Dzięki temu, że postawiliśmy na współpracę z dużymi korporacjami, w 2022 roku notowaliśmy już potężne wzrosty w tym sektorze. Gdy zaczynaliśmy, rynek był mało konkurencyjny dla takich firm jak nasza. Bardzo szybko zaczęliśmy konkurować z gigantami, od których byliśmy tańsi. Stąd też w 2018 r. odrzuciliśmy ofertę kupna naszej firmy przez PwC.

Co było najważniejsze na początku funkcjonowania firmy?

– Przez pierwsze dwa lata w ogóle nie patrzyliśmy na rentowność i wyniki finansowe firmy, tylko byliśmy nastawieni na jakość naszych projektów. Pracowaliśmy po 12-14 godzin i nawet, jak klient już zaakceptował projekt, to my jeszcze go dopracowywaliśmy. To zostało z nami do teraz. Cały czas zaszczepiamy to w ludziach, którzy dołączają do naszej firmy. Chorobliwe podejście do jakości ustawiło nas na dobrej trajektorii.

Arabia Saudyjska stanęła otworem

Obecnie Wasza działalność rozwija się jeszcze szybciej. Weszliście na rynek Arabii Saudyjskiej…

– Obecnie nasza działalność rozrosła się horyzontalnie. Najpierw projektowaliśmy to, jak ma wyglądać jakaś strona czy platforma. Teraz do naszych zadań należy też research oraz planowanie strategii, czyli tego, co należy zaprojektować, zrobienie tego projektu, a także tworzenie treści photo i video poprzez inną naszą spółkę – Flying Digital Content, aż po zakodowanie tego wszystkiego. Takim pełnym spektrum naszych usług zajmujemy się aktualnie dla rządu Arabii Saudyjskiej. Polska w sektorze bankowym, finansowym i publicznym jest technologicznie daleko do przodu przed Europą i Bliskim Wschodem.

Przeczytaj także

Debata w Bankier.pl: Wyzwania dla firm i samorządów związane z ESG

Rynek takich firm jak nasza jest obecnie w Arabii Saudyjskiej taki, jak w naszym kraju siedem lat temu. Pracujemy tam również dla jednego z największych banków, gdzie przeprojektowujemy całą część korporacyjną ich systemu, która obecnie wygląda jak pierwsza bankowość internetowa w Polsce na początku tego wieku. Arabowie zwrócili się do nas, bo znaleźli nas na niezależnej platformie, na której nasi klienci wystawiają nam opinie po skończonych projektach. Od 2019 r. jesteśmy tam polskim nr 1 w swojej kategorii, czyli CX/UX designers oraz należymy do top 15 na świecie.

Na jakie największe przeszkody napotkał Pan w swojej pracy?

– W pierwszych trzech latach najtrudniejsze było zarządzanie cash flow. Dlatego pod tym kątem mamy teraz bardzo bezpieczną strategię. Polega ona na tym, aby zawsze mieć na koncie środki pozwalające na pokrycie trzymiesięcznych kosztów działalności firmy. Tę mądrą zasadę wyniosłem z poprzedniej firmy. Jednak, żeby dojść do takiego stanu konta, potrzebowaliśmy trzech lat. Obecnie mamy zachowane środki na pięć, a nawet sześć miesięcy działalności, mimo że wynoszą one 1,6 mln zł miesięcznie. To było najtrudniejsze do osiągnięcia. Gdybyśmy nie trzymali się tej zasady, to pandemia zakończyłaby naszą działalność. Wtedy pomogło nam także to, że pracowaliśmy z dużymi firmami.

Dzień biznesmena w Bankier.pl

  • Jak wypłacić pieniądze ze spółki i zapłacić jak najmniejszy podatek?
  • Rewolucja w fakturach. Już wkrótce firmy zmienią system
  • Jak zarobić pierwszy milion? Podpowiada ktoś, kto już ma ich kilka na swoim koncie [Wywiad]
  • Inflacja, niepewność rynku czy rosnące koszty pracy? Wiemy, czego boją się przedsiębiorcy
  • Przedsiębiorca na chorobowym. Co wolno, a co jest zakazane?

Pierwszy milion w wieku 26 lat

Co uważa Pan za swój największy sukces?

– To może nie jest zbyt seksi, ale tym sukcesem jest chyba wytrwałość w budowaniu Flying Bisons. Cieszy mnie, że firma przetrwała te wartości, które sobie założyliśmy na początku. To, że pracujemy z dużymi firmami, a nasi klienci mówią o nas, jak o swoich partnerach czy wspólnikach jest naszą przewagą konkurencyjną, której nie da się podrobić.

W jakim wieku zarobił Pan swój pierwszy milion?

– Gdy miałem 18 lat chciałem zostać milionerem przed 30 rokiem życia. Jednak czas zweryfikował to i zacząłem się zastanawiać, co to znaczy zarobić ten milion. Flying Bisons, jako spółka, zarobiła kilka milionów złotych już jak miałem 26 lat. Nie zmienia to faktu, że nie byłem w stanie wypłacić tych pieniędzy i kupić sobie Porsche. W tym roku nasz EBIDA zamknie się na poziomie 12 mln zł. Są to zatem znaczące skoki.

Lepiej, aby celem nie była jedynie kwota do zarobienia

Jakich rad udzieliłby Pan osobom, które jednak marzą o tym pierwszym milion?

–  Sugerowałbym nie patrzeć krótkowzrocznie na tę kwotę, tylko znaleźć nawet najprostszy, ale powtarzalny model biznesowy, potwierdzony przez klientów, którzy będą za niego płacili. Samo nastawianie się na zarobienie dużych pieniędzy jest o tyle problematyczne, że nie zmienia nic, jeśli chodzi o budowanie sprawnej firmy. Można bardzo szybko zarobić pierwszy milion, a potem bardzo szybko go stracić, mając nieefektywny model biznesowy lub dlatego, że firma upadnie. Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest stawianie na jakość. W dzisiejszych czasach to jest jedna z niewielu rzeczy, które można robić lepiej niż inni, bez względu na to, czy prowadzimy firmę usługową, produktową czy doradczą. Z wszystkim innym łatwo jest konkurować, a wysoka jakość jest trudna do podważenia. Uważam też, że jest dziesięć razy trudniej budować firmę w pojedynkę. Jest niewiele osób, które ze swoim charakterem są w stanie to zrobić. Ludzie czasami są zbyt emocjonalni, porywczy czy zachowawczy. Jeśli na tym spektrum zachowań osadzi się jedną osobę, to może to być niebezpieczne. Natomiast, gdy będą to choćby dwie osoby, które są do siebie komplementarne, czasem przeciwstawne, to z tego zacznie wychodzić jakiś balans. Dużo lepiej mieć mniejszy kawałek większego tortu niż duży kawałek mniejszego. Uważam, że zawsze warto szukać wspólników w jakimkolwiek przedsięwzięciu. Choć wiem, że teraz jest kult robienia wszystkiego samemu i celebrowania tego, to nie wyobrażam sobie rozwijania biznesu jednoosobowo. Uważam, że jest to bardzo trudne, szczególnie na początku. Trzeba mieć naprawdę dużo samozaparcie, aby przetrwać te początki.

Prowadzenie firmy zajmuje z pewnością bardzo dużo czasu. Czy mimo to, znajduje Pan czas dla siebie, na swoje pasje?

– Do 18 roku życia profesjonalnie grałem w szachy i to ze mną zostało. Lubię to robić z moimi przyjaciółmi, jak też online. To jest dla mnie forma medytacji, która odrywa mnie całkowicie od myślenia o biznesie. Kolejna moja pasja to piłka nożna. Choć rozwiązywanie problemów w firmie i myślenie do przodu to również moje zamiłowanie. Ciężko mi sobie wyobrazić rzeczywistość bez rozwoju. Nie wyobrażam sobie też sprzedaży firmy i wyjechania na długie wakacje. Myślę, że po paru dniach byłbym nieszczęśliwy z powodu braku stymulacji dla mózgu. Na razie mam 32 lata i pewnie jeszcze dużo przede mną, jeżeli chodzi o wyplątanie się z tego myślenia przez pryzmat biznesowy, ale na razie tak jest. Od roku jestem żonaty, ale pracę z życiem domowym udaje mi się godzić bez żadnego problemu. Jak wyjeżdżam na urlop, to maksymalnie na miesiąc.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *