Dobrze, że pojawiają się nowe dyscypliny na igrzyskach. Sporty motorowe też miałyby ogromny potencjał – mówi „Rz” Rafał Sonik, przedsiębiorca i zwycięzca Rajdu Dakar.
Ogląda pan igrzyska w Paryżu?
Śledzę głównie w internecie, bo ciągle jestem w podróży i trudno mi usiąść przed telewizorem. Patrzę przede wszystkim na to, czy jest bezpiecznie, bo żyjemy w niespokojnych czasach. Bardzo podoba mi się otwarta wioska olimpijska, media pokazują rzeczy, których wcześniej nie mogliśmy zobaczyć. Trzymam kciuki za Polaków i cieszy mnie każdy ich medal.
A jak podobają się panu nowości w programie? Wspinaczka sportowa stała się już ważną częścią rodziny olimpijskiej, w Paryżu debiutuje breakdance, a za cztery lata w Los Angeles squash…
Aktywności sportowe cały czas ewoluują, więc dobrze, że pojawiają się nowe dyscypliny. Nie usuwałbym jednak z programu tych, które nie są już tak popularne jak dawniej.
To kiedy na igrzyskach zobaczymy sporty motorowe?
Pytanie które, bo chętnych będzie pewnie wielu. Może się zrobić gruby wyścig. Kto rywalizujący o mistrzostwo świata nie chciałby także pretendować do tytułu olimpijskiego? Argumentów za motocrossem, supermoto, rallycrossem, superenduro jest mnóstwo. To widowiskowe sporty, część rozgrywana na stadionach i w halach, mają ugruntowaną strukturę sponsorską.
Mówi się m.in. o e-kartingu, bo igrzyska chcą być coraz bardziej ekologiczne…
Już się pojawiają coraz lepsze motocykle elektryczne. Elektrykiem jeździ przecież Taddy Błażusiak. Mamy E-Formułę. Od kilku lat samochody elektryczne ścigają się w Arabii Saudyjskiej. Potencjał jest ogromny. Ubiegłoroczny Drift Masters na Stadionie Narodowym przyciągnął 55 tys. widzów, w internecie miał miliony wyświetleń. Dziś jest on benzynowy, ale za kilka lat będzie też elektryczny. Wiele odmian motorsportu można świetnie zaprezentować na stadionie czy w hali, a dzięki dronom da się to pokazać w taki sposób, że ludzie nie będą mogli się odkleić od ekranu.
Co łączy igrzyska olimpijskie z Wielką Wyprawą Maluchów?
Kształtowanie postaw i wzorców. Tym, czym jest regulamin w każdym sporcie, jest mniej więcej zbiór przepisów regulujących zasady ruchu drogowego. Tak jak wykroczeniem jest nieuczciwość w sporcie, tak samo wykroczeniem jest jaskrawe łamanie przepisów na drodze. Donatorami naszej wyprawy jest już ponad 9 tys. osób, a spodziewamy się do końca tegorocznej zbiórki kilkunastu tysięcy. Wzorem jest dla nas 100 tys. wolontariuszy WOŚP. Też mamy swoje marzenia. Dotarliśmy z nimi do Monte Carlo, a teraz do Monte Cassino. Zbieramy pieniądze dla dzieci poszkodowanych w wypadkach, bo wskaźniki naszej dzietności są dramatyczne. Programy społeczne nie przynoszą efektu, tym bardziej trzeba się skupić na jakości życia tych najmłodszych.
Gdzie pojedziecie w 2025 roku?
Wiemy już, że na południe od Polski w lipcu jest strasznie gorąco. Jeszcze rok temu mówiliśmy głośno, że chcemy pojechać do Aten, na Akropol. Sobiesław Zasada oswoił się już z tą myślą, ale doszliśmy do wniosku, że będzie to ogromny wysiłek i ryzyko. Rozważamy więc trasę dookoła Bałtyku, by pokazać, że morze powinno nas jednoczyć. Jest też pomysł, by odwiedzić stolice krajów sąsiadujących, z którymi żyjemy w zgodzie: Berlin, Wilno, Bratysławę, Pragę, może Kijów – choć tu byłoby trudno zapewnić bezpieczeństwo. Mamy w przyszłym roku 80. rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej, więc Berlin i Brama Brandenburska bardzo się do nas uśmiechają. Moglibyśmy wyruszyć z pokojowym przesłaniem: żyjmy w zgodzie, bo niezgoda rzeczywiście rujnuje. Nie odbywałyby się igrzyska w Paryżu, gdybyśmy mieli wojnę w całej Europie. Wszystko, co człowiek tworzy, powinno służyć pokojowi, lepszemu życiu, a nie zabijaniu. Wywoływanie wojen jest współcześnie szczytem absurdu.
Jak możemy stać się olimpijczykami na drodze?
Kajetan Kajetanowicz mawia, że prawo jazdy w rękach nieodpowiedzialnego kierowcy staje się bronią. Każdy samochód powinien być wyposażony w gaśnicę, trójkąt ostrzegawczy, kamizelkę odblaskową i apteczkę. Wyposażenie auta w alkomat uniemożliwiający uruchomienie silnika kosztuje 300 zł. 20 lat temu ktoś by powiedział: nie da się zrobić, za drogo. Ale dziś wiele firm kontroluje ruch swoich aut i ich stan techniczny przez centralne systemy komputerowe. To jakim wyzwaniem jest to, żeby nietrzeźwy człowiek nie odpalił samochodu osobowego? Dzieci są niewinnymi ofiarami naszej głupoty. Przed startem wyprawy pijany kierowca w środku dnia zabił 12-letniego Tymka jadącego z grupą przyjaciół i ranił jego kolegę. Jak sobie pomyślę, że to mogłoby spotkać mojego Gniewka, przechodzą mi ciarki po plecach.
Wyprawa Maluchów to obecnie najważniejszy pański projekt?
Do wiosny ubiegłego roku moim oczkiem w głowie były „Czyste Tatry” i „Czysta Polska”. O ile pierwszy z nich można uznać za projekt dojrzały i skuteczny, o tyle drugi jeszcze niestety nie. Gdy nad Bałtykiem widzę ludzi spędzających urlop na śmietniku, bolą mnie oczy, serce i dusza. Z moim synkiem cały dzień sprzątałem 200 m plaży, wynieśliśmy 50 worów śmieci i końca nie było widać. Nie znalazłem jeszcze metody, jak z tym walczyć. Daję sobie na to czas. Pomysł z maluchami spadł jak gwiazdka z nieba. Gdy spytałem na spotkaniu z przedsiębiorcami i ich żonami, kto z nich zaczynał swój biznes małymi fiatami, ujrzałem las rąk. Małym autkiem robić wielkie rzeczy – to nasza misja. Tegoroczny cel to milion euro, czyli 4,5 mln zł, a za rok chcemy zawalczyć o 10 mln zł.
Zamykając olimpijską klamrą naszą rozmowę: nie żal panu, że nie miał okazji wystartować na igrzyskach?
Nie. Dla mnie największą zaletą i esencją rajdów była nieprzewidywalność. To nie był tor motocrossowy, kartingowy czy Formuły 1, którego można się nauczyć. Nikt nie odbierze mi tego, że quadem mogłem przejechać m.in. kawał Syberii, Mongolii i Chin. To we mnie zostanie, a nie fakt, że nie mam medali olimpijskich, lecz innych organizacji niż MKOl. Teraz znalazłem misję, która jest nie mniej pasjonująca niż rajdy. To tak samo drużynowy wysiłek wielu ludzi, w dodatku nie ma ograniczeń ze względu na wiek, sprawność fizyczną czy umiejętności. Do tego dochodzi motywacja osobista. Mój synek zadaje wiele trudnych pytań: co to jest czarna dziura, dlaczego jest wojna w Ukrainie, dlaczego ludzie jeżdżą za szybko? Kiedyś zapytał mnie nawet, ile będzie miał lat, jak ja umrę. Janek Kulczyk powiedział tuż przed śmiercią: geniuszem nie jest wiedzieć więcej, geniuszem jest wiedzieć wcześniej. To można sprowadzić do prostej, osobistej konstatacji: w jakim świecie chcę, żeby żyło moje dziecko, i jaki mam na to wpływ. Chciałbym, żeby Gniewek mógł kiedyś powiedzieć: tato, byłeś mądrym gościem, że wpadłeś na pomysł Wielkiej Wyprawy Maluchów i ten projekt rozwijałeś.