Jakie zarzuty ciążą na Ukraińcu Wołodymyrze Ż. w sprawie sabotażu Nord Stream?

Po roku bezczynności aresztowano Wołodymyra Ż., podejrzewanego o detonację rurociągu Nord Stream. O jego losie zadecydowały dwa dokumenty tożsamości i sprzęt nurkowy znalezione w jego domu pod Warszawą. Niemniej jednak dowody, które zgromadziła przeciwko Ukraińcowi niemiecka prokuratura, nie są przekonujące – informują źródła „Rzeczpospolitej” w służbach śledczych.
Jakie zarzuty ciążą na Ukraińcu Wołodymyrze Ż. w sprawie sabotażu Nord Stream? - INFBusiness

Dlaczego Wołodymyr Ż. został aresztowany dopiero teraz?

Foto: REUTERS/Kacper Pempel

Izabela Kacprzak, Grażyna Zawadka

Reklama

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego niemieckie dochodzenie w sprawie detonacji Nord Streamu wywołuje powątpiewania polskich służb śledczych?
  • Z jakiego powodu polski sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu Wołodymyra Ż.?
  • Co odnaleziono w posiadłości Wołodymyra Ż.?
  • Jak argumentuje swoją niewinność podejrzany?

W biurze mec. Tymoteusza Paprockiego, pełnomocnika Wołodymyra Ż. (w polskich rejestrach występuje w formie „Volodymyr Zh.”), znajduje się kilka pudeł z listami poparcia dla Ukraińca – wydruk 1351 e-maili z deklaracjami wsparcia i 650 podpisów pod petycją internetową. Pomimo tego warszawski Sąd Okręgowy umieścił Ż. w areszcie na 40 dni, odrzucając poręczenie majątkowe opiewające na kilkaset tysięcy złotych (adwokat nie podaje dokładnej kwoty) i zakaz opuszczania Polski zaproponowany przez obrońców. Ukrainiec będzie oczekiwał na procedurę ekstradycyjną do Niemiec w izolacji.

Reklama Reklama

Z jakiego powodu? Oprócz surowej kary, która grozi mu w Niemczech (15 lat za „sabotaż konstytucyjny”), przyczyną były dwa ukraińskie dokumenty podróży, które posiada Wołodymyr Ż. (oba legalne, z jego danymi personalnymi). Drugi dokument znaleziono w domu w Pruszkowie.

– Jeden to paszport, który umożliwia obywatelowi Ukrainy podróżowanie za granicę, drugi to paszport „wewnętrzny”, będący ekwiwalentem polskiego dowodu osobistego. Mój klient nie miał zamiaru niczego ukrywać – zapewnia „Rzeczpospolitą” mec. Paprocki.

Jakie zarzuty ciążą na Ukraińcu Wołodymyrze Ż. w sprawie sabotażu Nord Stream? - INFBusiness Konflikty zbrojne Prokuratura wchodzi do międzynarodowego śledztwa ws. uszkodzenia Nord Stream

Eksperci alarmują, że uszkodzenie Nord Stream to sygnał od Rosji, iż jest gotowa do zbliżonych at…

Reklama Reklama Reklama

Chodzi o to, że ukraiński dokument tożsamości pozwala obywatelowi tego kraju na wjazd do jego ojczyzny. A więc teoretycznie Wołodymyr Ż. mógłby, posługując się nim, wydostać się z Polski. – Paszport wewnętrzny to taki dokument z czasów radzieckich. Służy do identyfikacji na terenie kraju, ale faktycznie można na jego podstawie wjechać na Ukrainę bez właściwego paszportu – relacjonuje nam jeden z przedstawicieli środowiska Ukraińców w Polsce, prosząc o zachowanie anonimowości.

Niemniej jednak dowody, które zgromadziła przeciwko Wołodymyrowi Ż. niemiecka prokuratura, nie wydają się przekonujące – utrzymują nasze źródła w organach ścigania.

Wołodymyr Ż. uprawia nurkowanie jako hobby i nie ma żadnych powiązań z armią?

On sam dementuje, jakoby brał udział w sabotażu, który rozpoczął się na jachcie „Andromeda” na początku września 2022 r. Rejs ten niemiecka prokuratura łączy z eksplozjami na Nord Streamie na Morzu Bałtyckim. Według jej informacji Wołodymyr Ż. wraz z sześcioma innymi Ukraińcami mieli podłożyć ładunki wybuchowe pod dwie z trzech nitek gazociągu Nord Stream (w tym pod obie nitki Nord Stream 2, które nigdy nie były eksploatowane), a po trzech dniach od wypłynięcia – zdalnie je uruchomić. Wszyscy podejrzani to ukraińscy płetwonurkowie, niektórzy związani z wojskiem – twierdzą Niemcy.

Uszkodzenie gazociągów Nord Stream

Uszkodzenie gazociągów Nord Stream

Foto: PAP

Mec. Paprocki, pytany o ukraińską przeszłość klienta, zapewnia nas, że zanim zawitał on do Polski „nie był żołnierzem”. – Z tego, co wiem, nurkuje rekreacyjnie.

Czy posiada alibi na ten dzień? – Nie mogę udostępnić tej informacji – ucina zapytania obrońca. Wiadomo jedynie, że Ż. miał przebywać w tych dniach na Ukrainie w sprawach zawodowych.

Reklama Reklama Reklama

Przez ponad rok Wołodymyra Ż. nikt nie poszukiwał pomimo wydanego nakazu aresztowania (ENA) i wpisu do bazy Schengen

Wołodymyr Ż. zostaje schwytany w poniedziałek, 30 września, w swoim domu w Pruszkowie, gdzie mieszka z rodziną od trzech i pół roku. To drugie podejście – pierwsze, po wystawieniu przez Niemcy Europejskiego Nakazu Aresztowania, miało miejsce już na początku lipca 2024 r.

Jak donosiła „Rzeczpospolita”, kiedy polska policja przybyła, aby go zatrzymać, nie zastała go już w jego domu w Pruszkowie. 6 lipca został przewieziony na Ukrainę przez przejście graniczne w Korczowej. Niemieccy śledczy, na podstawie informacji z polskiej Komendy Głównej Straży Granicznej, podają, że był to „pojazd marki BMW z tablicami rejestracyjnymi ambasady Ukrainy w Warszawie”. 

Jakie zarzuty ciążą na Ukraińcu Wołodymyrze Ż. w sprawie sabotażu Nord Stream? - INFBusiness Polityka Zadziwiające losy Wołodymyra Ż., nurka, który wysadził Nord Stream. Co robił w Polsce?

Podejrzany o detonację Nord Stream przez niemiecką prokuraturę ukraiński nurek Wołodymyr Ż. zost…

Istnieje również druga przyczyna niezatrzymania podejrzanego. Niemcy, we wniosku ENA, popełnili błąd, stosując rosyjską transkrypcję ukraińskiego imienia Wołodymyra Ż. – podali imię „Vladimir” i odmienną pisownię nazwiska. Dodatkowo okazuje się, że do systemu europejskiej bazy SIS (gdzie znajdują się osoby poszukiwane ENA i listami gończymi) Ukraińca wpisano dopiero 24 lipca 2024 r.

Z jakiego powodu zatrzymano go dopiero teraz, a przez rok policja i prokuratura przejawiały znikome zainteresowanie jego poszukiwaniami? Komenda Główna Policji nie udzieliła nam odpowiedzi na te pytania. Natomiast prokuratura utrzymuje, że nie posiada takich informacji.

Dowody domniemanej winy Wołodymyra Ż., zgromadzone przez niemieckich śledczych, nie przekonują polskiej prokuratury

Szczegóły niemieckiego śledztwa systematycznie od 2024 r. publikują zachodnie media. Z nich dowiadujemy się, jaką rolę, według tamtejszych służb, miał pełnić Wołodymyr Ż. Okazuje się, że o planowanym ukraińskim ataku holenderskie służby wywiadowcze informowały na miesiąc przed uszkodzeniem gazociągu. W artykule „Der Spiegel” i ZDF sprzed roku czytamy, że w ten sposób wytypowano „Andromedę”. Na jej pokładzie znaleziono ślady materiałów wybuchowych – HMX – identycznych jak w miejscu ataku, na dnie Bałtyku.

Reklama Reklama Reklama

Jacht został wydzierżawiony najprawdopodobniej przez spółkę ukraińskich służb specjalnych Feeria Lwów w Warszawie – z użyciem podrobionego rumuńskiego dokumentu tożsamości na nazwisko Stefan Marcu. 

Wołodymyra Ż., jako jednego z płetwonurków, miał zidentyfikować na udostępnionych fotografiach jego rodak zatrudniony do transportu nurka i sprzętu. Niemieckie media (również na podstawie informacji z mediów społecznościowych, dziś już niedostępnych) twierdzą, że ma on być instruktorem w kijowskiej szkole nurkowania i byłym członkiem ukraińskich sił zbrojnych. 

To odkrycie – według niemieckich mediów – doprowadziło śledczych do jego przyjaciela, który również miał uczestniczyć w ekspedycji na Morze Bałtyckie. „Od wielu lat obaj podróżują do grot, jaskiń i oceanów na całym świecie. Mężczyzna jest profesjonalnym nurkiem, przeszkolonym w zakresie obsługi sprzętu i gazów, które umożliwiają nurkowanie na głębokości do 300 metrów” – piszą ZDF i „Der Spiegel”.

We wrześniu 2024 r. do domu Ukraińca w Pruszkowie wkroczyli agenci ABW, a wraz z nimi niemieccy policjanci oraz oficer łącznikowy. Pod nieobecność właściciela (przebywał w „podróży służbowej”) przeszukano całe mieszkanie. Zabezpieczono wówczas m.in. nośniki danych oraz kombinezon nurka wraz z akcesoriami. Adwokat złożył zażalenie, ale sąd rozpatrzył je dopiero 25 lipca tego roku – strój nurka miał zostać przekazany stronie niemieckiej. Do tej pory go nie zwrócono.

Reklama Reklama Reklama

Polska prokuratura podchodzi do sprawy z dystansem. Przesłuchuje w areszcie Wołodymyra Ż., ale w charakterze świadka

Podczas gdy niemiecka wersja jest przedstawiana jako niemal pewna, a jej filarami są ślady DNA płetwonurków i materiału wybuchowego na jachcie oraz relacja przewoźnika, który rzekomo rozpoznał Wołodymyra Ż. – w polskim dochodzeniu nic nie jest tak oczywiste. Nawet aktualnie.

– Nie dysponujemy materiałem dowodowym, który pozwalałby w tej sprawie komukolwiek postawić zarzuty, w tym zatrzymanemu w ramach ENA obywatelowi Ukrainy – informuje „Rzeczpospolitą” prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej.

Wołodymyr Ż. został przesłuchany po aresztowaniu w śledztwie dotyczącym detonacji rurociągu Nord Stream, prowadzonym przez Pomorski Wydział Prokuratury Krajowej. – Został on przesłuchany jako świadek, złożył zeznania, których treści nie mogę ujawniać – podkreśla prok. Nowak.

Czy Ukrainiec przedstawił alibi na czas, kiedy – według niemieckich śledczych – ekipa płetwonurków zeszła pod wodę i zamontowała ładunki wybuchowe, po ok. 30 kg każdy? Według naszych informacji Ż. miał przedstawić na tyle przekonujące wyjaśnienia w tej kwestii, że utrzymał status świadka.

Reklama Reklama Reklama

Jak pisaliśmy, śledztwo pomorskiej prokuratury nie potwierdza sensacyjnej wersji strony niemieckiej, że za wybuchem stała ukraińska załoga jachtu „Andromeda”. Polscy śledczy i ABW ustalili, że w krytycznym czasie w rejonie wybuchu przemieszczało się wiele jednostek rosyjskich – co najmniej 10. I to przystosowanych do zejścia pod wodę, a niektóre wyłączały tzw. transponder, czyli urządzenie, które emituje sygnał i lokalizuje je na wodzie. Cztery dni przed eksplozją pływał tam m.in. rosyjski okręt SS-750 z miniaturowym okrętem podwodnym.

„Rzeczpospolita” przeanalizowała życie i działalność 46-letniego Wołodymyra Ż. w Polsce

Wołodymyr Ż. utrzymuje, że jest pracownikiem budowlanym, a z Kijowa uciekł przed wojną. Miał tu przybyć z małżonką i trójką dzieci trzy i pół roku temu, na kilka dni przed agresją Rosji na Ukrainę. Rodzina Ż. nie posiada statusu uchodźców wojennych, który gwarantuje legalny pobyt w Polsce i szereg uprawnień (ubezpieczenie zdrowotne, edukację, pracę bez pozwolenia). Przebywają nad Wisłą na podstawie standardowego trzyletniego pobytu czasowego. 

We wrześniu 2023 r. w Pruszkowie, gdzie Wołodymyr Ż. zamieszkuje, zarejestrował jednoosobową działalność gospodarczą i został wspólnikiem w nowo powstałej firmie, zajmującej się wentylacją i klimatyzacją. Z danych KRS wynika, że ma ona trzech udziałowców – pozostałymi są obywatel Bułgarii i drugi Ukrainiec z polskim obywatelstwem. Żona Ż. jest z wykształcenia programistką, pracuje w międzynarodowej firmie IT.

Mec. Paprocki podkreśla, że jego klient od lat przebywa legalnie w Polsce, pracuje, uiszcza podatki i wraz z żoną wychowuje dzieci, „nigdy się też nie ukrywał, nie usiłował uniknąć odpowiedzialności”.

Znany sędzia ma zadecydować, czy wydać Ukraińca Niemcom

W tej sprawie pojawia się wiele pytań. Na przykład dlaczego po przeszukaniu domu i pierwszej nieudanej próbie zatrzymania Wołodymyra Ż. policja przez rok nie wykazywała nim zainteresowania? I dlaczego on sam, wiedząc, że wydano za nim ENA w jednej z najgłośniejszych spraw w Europie, powrócił do swojego domu w Pruszkowie? Z jakiego powodu trzymał tam strój do nurkowania? Takie postępowanie wydaje się nielogiczne.

Reklama Reklama Reklama

Jego pełnomocnik wyjaśnia: – Kiedy rok temu w domu mojego klienta przeprowadzono czynności, pan Wołodymyr nie otrzymał żadnego wezwania, nie został zobowiązany do nawiązania kontaktu z prokuraturą czy policją. Nikt nie przejawiał chęci spotkania się z nim, nawet prokurator realizujący wówczas ENA – argumentuje mec. Tymoteusz Paprocki. Miał wtedy usłyszeć, że „kwestia ENA jest zamknięta, a w kwestii END (Europejskiego Nakazu Dochodzeniowego – red.) rzeczy zostały wydane, istnieje zażalenie do sądu”. – Usłyszałem od prokuratora, że z jego punktu widzenia to wszystko – twierdzi mec. Paprocki.

Jakie zarzuty ciążą na Ukraińcu Wołodymyrze Ż. w sprawie sabotażu Nord Stream? - INFBusiness Polityka Radosław Sikorski „był gotów dać azyl i order” podejrzanemu o wysadzenie rosyjskiego gazociągu

Główny podejrzany o detonację nitek gazociągów Nord Stream wkrótce może zacząć składać zeznania w Niemc…

Stąd publiczne deklaracje, że Wołodymyr Ż. nigdzie nie wyjechał, nie powrócił też na Ukrainę. A po wspomnianej interwencji w jego domu miał on bez trudności przekraczać granicę, wyjeżdżając z rodziną na wakacje. Tak przynajmniej zapewnia jego obrońca.

Zastosowanie aresztu nie rozstrzyga o dalszych losach Ukraińca – o tym, czy zostanie przekazany Niemcom, czy nie. Jego sprawa trafi w najlepsze ręce – merytoryczne postępowanie w tym zakresie poprowadzi doświadczony sędzia, Dariusz Łubowski.

Łubowski tłumaczył na język niemiecki m.in. kodeks cywilny. „Jest wieloletnim współpracownikiem Departamentu Współpracy Międzynarodowej i Prawa Europejskiego Ministerstwa Sprawiedliwości i ekspertem w zakresie tłumaczeń prawniczych z języka niemieckiego i polskiego dla Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu” – czytamy o nim w nocie wydawnictwa C.H. Beck. 

– Sprawy dotyczące m.in. ENA są w gestii sędziego Łubowskiego. To jego specjalizacja. Jeśli nie zajdą żadne nieprzewidziane okoliczności, sędzia Łubowski będzie orzekać w tej sprawie – potwierdza nam sędzia Anna Ptaszek, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie.

Dariusz Łubowski aktualnie kieruje w Sądzie Okręgowym w Warszawie Sekcją Postępowania Międzynarodowego do spraw z zakresu prawa karnego ze stosunków międzynarodowych. Nie obawia się kontrowersyjnych decyzji. Pięć lat temu, co wywołało szeroki odzew, odmówił wydania do Holandii w ramach ENA małżeństwa Hertogów, które uciekło do Polski z autystycznym synem, kiedy po donosie sąsiadów, że chłopiec płacze, odebrali go tamtejsi urzędnicy. Sędzia Łubowski wydał też ENA dotyczący byłego wiceministra Marcina Romanowskiego.

„Pocałunek śmierci” od płk. Romana Czerwińskiego. Skąd miałby go znać żołnierz od operacji specjalnych?

Wołodymyr Ż. niezmiennie zaprzecza, jakoby miał jakikolwiek związek z sabotażem gazociągu Nord Stream. Tymczasem płk Roman Czerwiński, były dowódca oddziału Sił Operacji Specjalnych armii ukraińskiej i ukraińskiego wywiadu wojskowego, którego amerykańskie media nazywały koordynatorem całej operacji na Bałtyku, w rozmowie z ukraińską redakcją Radia Swoboda poświadczył, że zna osobiście zarówno Serhija K. (drugi nurek oczekujący we Włoszech na ekstradycję – red.), jak i Wołodymyra Ż. Jak pisała „Rzeczpospolita”, Czerwiński wyraził również znamienną opinię, że „niemieckie organy ścigania przekraczają swoje uprawnienia i nie biorą pod uwagę obiektywnych okoliczności”.

– Rurociąg ten był jednym z głównych kanałów finansowania wojny w Ukrainie. Jeżeli zrobili to Ukraińcy, to dla Ukrainy był legalnym celem. I jeżeli uczynili to wojskowi, bo dzisiaj stawiają zarzuty Serhijowi i Wołodymyrowi, to zwykłe sądy nie mają takich kompetencji. Sądy niemieckie również nie są w stanie obiektywnie ocenić tego zdarzenia – oznajmił Czerwiński.

Jakie zarzuty ciążą na Ukraińcu Wołodymyrze Ż. w sprawie sabotażu Nord Stream? - INFBusiness Konflikty zbrojne Kto wysadził Nord Stream?

Zachodnie media twierdzą, że stał za tym znany z wielu afer funkcjonariusz ukraińskich służb. W K…

Stwierdzenie, że zniszczony Nord Stream należał do Gazpromu i dlatego Ukraińcy mieli prawo go zniszczyć, nie znajduje uznania w oczach polskich śledczych. – To najgorsza z możliwych strategii obrony – ocenia doświadczony prokurator. Polski sąd, który będzie rozpatrywał sprawę ekstradycji, nie będzie rozważał, czy Ukraińcy mieli prawo zniszczyć rosyjski rurociąg w Europie, lecz to, czy spełnione są formalne warunki do przekazania podejrzanego i czy istnieją dowody winy Wołodymyra Ż.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *