Dlaczego TVP zaczyna nagle bronić wolności słowa, a PiS przekonuje, że Donald Tusk kłamie, mówiąc, że ma większość w Sejmie? Po ośmiu latach samodzielnej władzy, PiS znów będzie się porównywać do Żołnierzy Wyklętych.
Poseł PiS Marek Suski odbiera zaświadczenie o wyborze na posła do Sejmu X kadencji
Premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej zapewnia, że PiS ma nie tylko prawo, ale i obowiązek podjąć się misji tworzenia rządu. Twierdzi, że w Sejmie jest wielu posłów skorych do stworzenia Koalicji z PiS. – Będziemy się starali ich przekonać do swoich racji i uzbierać co najmniej 230 kilka głosów – mówi.
Wcześniej prezydent Andrzej Duda po konsultacjach z partiami, które weszły do Sejmu, stwierdził, że mamy dwie siły polityczne (czyli PiS i opozycję), które deklarują możliwość stworzenia w Sejmie większości.
Czy Jarosław Kaczyński chce iść śladami Donalda Trumpa?
O co chodzi w tej grze? Wydaje się, że PiS zamierza skorzystać z doświadczeń Donalda Trumpa w USA czy Beniamina Netanjahu w Izraelu. Obaj po tym, jak przegrali wybory, zrozumieli, że nie mogą po prostu uznać swej porażki, bo wówczas ich wyborcy zaczną się demobilizować. Obaj założyli, że tym, co muszą zrobić, jest radykalizacja swoich sympatyków.
Trump użył do tego opowieści o ukradzionych wyborach, o tym, że obóz liberalny za pomocą struktur tzw. głębokiego państwa obalił jego rządy. Również w Polsce część prawicy opowiadała o rzekomych martwych duszach głosujących na Joe Bidena, a Andrzej Duda nie pogratulował mu zwycięstwa bezpośrednio po wyborach. Trump zmienił opowieść o ukradzionych wyborach w lejtmotyw swej polityki i narzędzie mobilizowania sympatyków (a także wehikuł do zbierania milionów dolarów).
Również Netanjahu, który został odsunięty od władzy po wyborach w 2021 r., wiedział, że koalicja ośmiu partii, która stworzyła nowy rząd, jest bardzo słaba. Musi więc zradykalizować swoją bazę i poczekać, aż konflikty między nacjonalistami, liberałami, lewicą a nawet partiami arabskimi, które stworzyły nową koalicję, doprowadzą do upadku rządu. I po roku tak się stało, a Netanjahu powrócił do władzy.
TVP otrząsnęło się i wróciło do atakowania opozycji
I dokładnie to samo próbuje zrobić dziś PiS. Po pierwsze utrwala wśród swych zwolenników przekaz o tym, że to PiS wygrał wybory. Powtarza o tym non stop. A gdy później Mateusz Morawiecki nie otrzyma wotum zaufania, PiS będzie mieć gotową opowieść o ukradzionym zwycięstwie, o reprezentantach obcych interesów: Berlinie, Brukseli, Moskwie, Tusku i innych, którzy nie pozwolili PiS rządzić po zwycięskich wyborach. W efekcie zamiast rozliczeń po utracie władzy, PiS rusza do ataku. Jarosław Kaczyński wie, że takie rozliczenia mogą być dla partii, ale też dla niego jako lidera niebezpieczne. A na kogoś, kto stał się ofiarą oszustwa, spisku Berlina i Moskwy w celu odsunięcia od władzy w Warszawie, nikt nie będzie miał moralnego prawa podnieść ręki, ani mu się sprzeciwić.
Polityka Posłowie PiS rozmawiają z PSL i Polską 2050? „Chcą uciec z tonącego statku”
Posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus powiedziała w Radiu ZET, że niektórzy parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości rozmawiają z partiami Trzeciej Drogi, ponieważ już „wiedzą, że weszli na tonący statek”.
Widać to doskonale w TVP. Po początkowej dezorientacji po wyborach, wrócił stary przekaz o złej opozycji, która się kłóci. Doszedł do tego jeszcze nowy czynnik: ostrzeganie przed zamachem na wolność słowa, gdyby opozycja przejęła władzę i chciała wyrzucić nominatów PiS z Woronicza.
Dlaczego PiS woli zejść do podziemia niż przejść do opozycji?
To wszystko wygląda jak legendowanie narracji o PiS jako ofierze potężnego spisku środowisk liberalnych i lewicowych, opłacanych z zagranicy, które mają odebrać Polsce wolność, suwerenność, podporządkować interesom naszych wrogów. I tylko udają patriotyzm, ale tak naprawdę Polski szczerze nienawidzą. To oznacza, że PiS wcale nie chce przechodzić do opozycji. Zamierza zejść do podziemia. Po ośmiu latach samodzielnej władzy, którą z nikim nie musiał się dzielić, PiS będzie się znów porównywać do Żołnierzy Wyklętych.
Dzięki temu utrzyma lojalność swej wyborczej bazy, będzie mógł mobilizować wyborców na jeszcze większej niż dotąd polaryzacji, na opowieści o ukradzionym zwycięstwie, o zamachu na wolność słowa i pluralizm mediów, które będą dawać PiS legitymizację do jeszcze większej radykalizacji. A zarazem uchronią kierownictwo PiS przed pytaniami o błędy i zaniechania, które doprowadziły do utraty władzy.
A więc zapinamy pasy i czekamy na polską wersję szturmu na Kapitol.