Mamy gorące wakacje, więc Polacy na razie nie myślą o zakupach węgla przed kolejnym sezonem grzewczym. Mimo postępów dekarbonizacji i trwającej od lat wymiany pieców węglowych na gazowe czy systemy grzewcze oparte na fotowoltaice i pompach ciepła, szacuje się, że wciąż nawet 3,5 mln polskich gospodarstw domowych wykorzystuje węgiel do ogrzewania domu. W sierpniu ceny węgla wzrosły, ale sygnały z rynku wskazują, że dopiero jesienią zobaczymy prawdziwe podwyżki. Ma się to wiązać z brakiem węgla opałowego (na zwałach zalega węgiel energetyczny, który nie nadaje się do ogrzewania jednorodzinnych domów).
/Wojciech Stróżyk /Reporter
Węgiel opałowy zgodnie z przewidywaniami drożeje, choć w sierpniu wciąż nie widać wzmożonych zakupów. Ok. 3,5 mln gospodarstw domowych, które w Polsce wciąż ogrzewają budynki węglem, zakupy opału najprawdopodobniej zostawiają na jesień. Jednak sygnały płynące z rynku nie są najlepsze – węgiel opałowy drożeje, na kopalnianych zwałach jest dużo węgla, ale to surowiec energetyczny, a nie opałowy; dodatkowo polskie kopalnie wydobywają coraz mniej węgla nadającego się do palenia w niewielkich piecach ogrzewających domy jednorodzinne.
Węgiel coraz droższy, ale to jeszcze nie są ceny zaporowe
Latem 2024 roku za tonę ekogroszku trzeba już płacić powyżej 1400 zł, i to bez transportu. Cena niektórych groszków sięga nawet 1800 zł.
Reklama
„Sierpień nie zaskoczył. Zgodnie z prognozami ceny ekogroszków ponownie wzrosły. Główni producenci oraz większość dystrybutorów zdecydowali się na podniesienie cen od 50 do 100 zł na tonie” – donoszą eksperci porównywarki jakiekogroszek.pl.
W Polskiej Grupie Górniczej ceny ekogroszku workowanego sięgają już 1550 zł plus 250 zł za dostawę. Wyjątkiem jest ekogroszek Karolinka, którego cena została zwiększona do poziomu 1750 zł plus koszt transportu kurierem. „Obowiązująca do końca lipca promocja dobiegła końca” – informuje serwis jakiekogroszek.pl
Potencjalni nabywcy węgla, którzy nie używają ekogroszków, muszą się liczyć z wydatkami od 1250 zł w górę (za tonę). Tyle właśnie kosztuje np. węgiel orzech dostępny w sklepie Polskiej Grupy Górniczej (PGG).
Zabraknie węgla opałowego? Liczby nie kłamią
Eksperci rynku węgla wyliczają, że w tym roku na rynek może trafić ok. 3 mln ton węgla opałowego. Z prostego obliczenia wnika, że – biorąc pod uwagę wspomniane 3,5 mln gospodarstw – węgla z polskich kopalń może zabraknąć dla wszystkich chętnych. Na niewiele się zdadzą zapasy (w piwnicach polskich domów ma znajdować się ok. 1 mln ton węgla opałowego z poprzedniego sezonu). Roczne zapotrzebowanie na węgiel opałowy szacuje się w naszym kraju na ok. 6 mln ton (jeszcze do niedawna było to 9 mln ton, jednak wymiana instalacji grzewczych – szczególnie na systemu OZE – zrobiła swoje).
Dlaczego polskie kopalnie nie są w stanie zaspokoić dostaw węgla opałowego? Jak przekonują eksperci Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla, powodem są duże zapasy węgla energetycznego, zalegającego na zwałach. Węgiel opałowy jest asortymentem towarzyszącym wydobyciu i produkcji węgla energetycznego – zapasy tego ostatniego w pewnym stopniu determinują wielkość dostaw węgla opałowego.
Węgiel w cenie 1,3 – 1,8 tys. zł za tonę? Nic, tylko kupować!
– Jeżeli ceny węgla opałowego na składach kształtują się obecnie pomiędzy 1300-1800 zł brutto za tonę i nie ma zbyt dużego ruchu, to nic, tylko kupować – ocenił w rozmowie z portalem WNP.PL Bogusław Ziętek, szef związku zawodowego Sierpień 80, który od dawna alarmuje, że czekają nas kłopoty z zaopatrzeniem w węgiel opałowy.– Już wkrótce zapomnimy o takich cenach – straszy Bogusław Ziętek i tłumaczy, że już dziś jego produkcja w kraju jest mizerna. I będzie jeszcze niższa z uwagi na to, że spada wydobycie ogółem, a węgle grube i średnie to niewielki procent ogólnego wydobycia, (towarzyszą wydobyciu i produkcji miałów energetycznych, których w tej chwili nie brakuje).
Dodatkowo związkowiec zwraca uwagę na zmiany w strukturze sprzedaży węgla opałowego. Przed wybuchem wojny w Ukrainie mieliśmy w całym kraju ok. 5 tys. składów sprzedających węgiel – ich liczba znacznie zmalała, gdy węgla zaczęło brakować. Jeszcze przed kilku laty cały zgromadzony na składach węgiel był zabezpieczeniem przed rynkową huśtwaką (na składach mogło się znajdować ponad milion ton węgla).
Będziemy ponownie importować węgiel do ogrzewania domów?
Wszyscy pamiętają gwałtowny wzrost cen węgla (nawet do 4 tys. zł za tonę), gdy zaczęło go brakować w wyniku rosyjskiej agresji na Ukrainę. Być może ponownie będziemy musieli sprowadzać węgiel, choć – jak przestrzegają eksperci – po poprzednim wielkim imporcie pozostało nam dużo miałów, które nadają się do elektrowni, a nie jednorodzinnym domów.
Wspomniana Izba Gospodarcza Sprzedawców Węgla wskazuje, że potencjalnymi dostawcami mogłyby być Kolumbia i Kazachstan, jednak przy takim imporcie wciąż pozostają dokuczliwe problemy – np. pozostające po przeładunku i przesianiu miały, których już mamy nadmiar.
Wszystko więc wskazuje na to, że ceny węgla będą rosnąć przed nadchodzącym sezonem grzewczym, a dodatkowo być może pojawią się trudności z zaopatrzeniem – przestrzega Polska Izba Gospodarcza Sprzedawców Węgla.
***
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News