Wiele miesięcy trwały rozmowy przedstawicieli Komisji Europejskiej z władzami Belgii w sprawie ostatecznego kształtu embarga na rosyjskie diamenty (jest częścią kolejnego, większego pakietu sankcji). Belgowie ociągali się, bowiem europejskie centrum handlu i obróbki diamentów znajduje się w Antwerpii, a drogocenny surowiec trafiał tam także z Rosji. Jak donoszą media, „szlifierze z Antwerpii” nieformalnie zgodzili się zaakceptować embargo na „krwawe” diamenty Putina. Przed akceptacją kolejnego pakietu sankcji uderzających w Rosję trzeba będzie jeszcze przezwyciężyć tradycyjne „fochy” Budapesztu.
/EMMANUEL DUNAND /AFP
Reklama
Komisja Europejska we wtorek późnym wieczorem (14.11.2023) przekazała państwom Unii projekt kolejnego, już dwunastego pakietu sankcji gospodarczych przeciw Rosji. Propozycja powinna być jednomyślnie zatwierdzona przez 27 państw Unii w najbliższych tygodniach – informuje „Deutsche Welle” wskazując, że Bruksela liczy nawet na Węgry. Budapeszt sprzeciwiał się poprzednim pakietom sankcyjnym twierdząc, że są nieskuteczne, a jednocześnie szkodliwe gospodarczo dla UE.
Szlifierze diamentów z Antwerpii akceptują embargo na kamienie z Rosji?
Sprawa ewentualnego embarga na „krwawe” diamenty Putina ciągnęła się długo m.in. przez opór szlifierzy i sprzedawców drogocennych kamieni z jubilerskiej dzielnicy Antwerpii.
„Wygląda na to, że jesteśmy blisko kompromisowych uzgodnień” – „DW” tłumaczy, że KE po wielu miesiącach rozmów z władzami Belgii dostała nieformalne zielone światło dla zakazu importu diamentów z Rosji. Zakaz, wedle obecnego projektu, będzie stopniowo wprowadzany i zwiększany od stycznia do września 2024 roku, gdy obejmie całość importu tego surowca wykorzystywanego przez branżę szlifierską oraz jubilerską w Antwerpii.
Embargo na diamenty będzie skoordynowane z grupą G7, bo Belgowie wcześniej obawiali się, że unijny zakaz będzie obchodzony przez pośredników w handlu diamentami m.in. ze Stanów Zjednoczonych, co skutkowałaby stratami dla Antwerpii, a nie dla pozostałych importerów spoza Unii Europejskiej – tłumaczy „DW” i zwraca uwagę, że polska dyplomacja od dawna podnosiła w Brukseli argument o „krwawych diamentach” z Rosji, bo choć to nie jest ogromny element stosunków handlowych między Europą i Moskwą, ich ciągły import miał spore znaczenie symboliczne jako wyrwa w polityce sankcyjnej.
Nie tylko diamenty – szykuje się uderzenie w importowany z Rosji LPG
Kolejny, sankcyjny projekt Brukseli nie ogranicza się rzecz jasna tylko do diamentów (niewielki, choć intratny element rynku) – od dawna szykowane jest też uderzenie w pozostawiony na razie w spokoju import rosyjskiego LPG. Tym razem to Polska mogłaby być najmniej zainteresowana takim embargiem – na 4,5 mln aut na LPG jeżdżących w UE aż 3,5 mln pojazdów jest zarejestrowanych w Polsce.
Wiele jednak wskazuje na to, że ewentualne embargo na LPG z Rosji będzie opatrzone okresami przejściowymi. „Projekt obejmuje restrykcje w imporcie gazu LPG z Rosji, których ewentualne okresy przejściowe będą zapewne tematem szczegółowych negocjacji w najbliższych tygodniach” – czytamy w „DW”.
Co z rosyjską ropą? Importowe restrykcje wciąż są omijane
Jak poinformował niedawno „Financial Times”, w październiku „prawie żaden” z transportów ropy naftowej drogą morską nie był zrealizowany poniżej limitu 60 dolarów.
Komisja Europejska próbuje więc „reperować” – przyjęty na poziomie grupy G7 światowy limit cenowy na rosyjską ropę, który powinien być egzekwowany poprzez zakaz usług finansowych i ubezpieczeniowych ze strony firm europejskich dla morskich transportów rosyjskiej ropy m.in. do Azji (sama Unia ma embargo na import ropy z Rosji). Obecnie ten limit jest ustalony przez G7 na poziomie 60 dolarów za baryłkę – przypomina „DW”.
Jednym z mechanizmów manipulacji pozwalających Rosji zarabiać na eksporcie ropy jest najprawdopodobniej zawyżanie kosztów transportu przez sprzedawców rosyjskiego surowca. Ma to się zmienić – kolejny pakiet sankcyjny ma zawierać szczegółowe rozwiązania tego problemu.
***
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. AFP