Firma z Amsterdamu ogłosiła, że zażądała od Google usunięcia z wyszukiwarki już ponad miliarda stron z pirackimi treściami. Wyśrubowany wynik, mimo że imponujący, jest tylko kroplą w morzu, jeśli chodzi o walkę z internetowym piractwem.
Nielegalne udostępnianie treści w sieci stanowi duże źródło strat dla posiadaczy praw autorskich do różnorakich treści, które mogą po skopiowaniu być rozpowszechnione w internecie. Jedną z metod walki z tym procederem jest blokowanie dostępu do pirackich stron potencjalnym odbiorcom, którzy najczęściej trafiają na nie przy pomocy popularnych wyszukiwarek, takich jak Google. Usuwanie linków z wyników wyszukiwania Google utrudnia działalność piratów.
Działająca już od dekady firma Link-Busters z siedzibą w Amsterdamie poinformowała ostatnio, że wysłała już do Google 1 015 949 711 zgłoszeń dotyczących pirackich treści. Według jej statystyk najczęściej piracona jest zawartość książek i podręczników, co przebija nawet liczbę skradzionych filmów, gier czy seriali. Nawet biorąc pod uwagę, że z tego miliarda jedynie 75 proc. zgłoszeń zostało przez wyszukiwarkę usunięte, jest to imponująca liczba (21 proc. zgłoszeń stanowiły adresy, które i tak nie były indeksowane, natomiast reszta to duplikaty i omyłkowe wskazania).
Dlaczego tylko Google?
W końcu jest o wiele więcej wyszukiwarek, prawda? Według danych za 2022 rok Google posiadało 92,01 proc. rynku światowego wyszukiwania treści w internecie. Za nim ustawiają się nieśmiało Bing z 2,96 proc. i Yahoo! z 1,51 proc. Efektywnie zatem zablokowanie czegoś w wyszukiwarce Google, jest zablokowaniem tego, dla największej grupy potencjalnych użytkowników.
Nie jest zatem dziwne, że Google przetwarza więcej żądań usunięcia linków niż jakakolwiek inna firma, a wchodzą w to też treści przechowywane na Dysku oraz w serwisie YouTube. W czerwcu 2024 roku dział usuwania treści Google Search ogłosił, że całkowita liczba usuniętych treści zbliża się do 10 miliardów.
Oprac.: MT